„Banki są bardzo ostrożne, ale to nie powinien być zły rok,” uważa Krzysztof Pietraszkiewicz, prezes Związku Banków Polskich.

Sektor bankowy odnotował w 2011 roku rekordowe zyski w wysokości 15,7 mld złotych, co stanowiło wzrost o 37 proc. w stosunku do roku 2010. Wyniki z pierwszego kwartału 2012 pokazują, że banki wciąż radzą sobie dobrze. Jednak według danych Komisji Nadzoru Finansowego dobre wyniki osiągnięte zostaną kosztem podwyższenia opłat i prowizji, co będzie miało na celu ukrycie faktu, że w rzeczywistości rok ten będzie trudny.

Pod naciskami KNF polskie banki są bowiem zmuszane do ograniczenia liczby udzielanych kredytów, co widać już w danych z pierwszego kwartału tego roku. Pietraszkiewicz przewiduje, że ilość kredytów hipotecznych może spaść nawet o 10 proc.
Wiele średniej wielkości polskich banków próbuje też ograniczyć koszta działalności i utrzymać konkurencyjność poprzez zwalnianie tysięcy pracowników i zamykanie oddziałów.

W takiej sytuacji deweloperom trudno jest uzyskać finansowanie na projekty. Niektórzy z nich muszą więc pokrywać koszty budowy z własnej kieszeni, emitując akcje. KNF naciska też na banki, aby te wypłacały niższe dywidendy. Wszystko po to, żeby gromadzić jak największy kapitał.

Reklama

Inną ważną kwestią jest sytuacja na rynku nieruchomości po upadku Lehman Brothers w 2008 roku. Do tego momentu w Polsce popularne były kredyty hipoteczne w obcych walutach, ponieważ ze względu na niższe oprocentowanie w strefie euro i w Szwajcarii były one tańsze niż kredyty w złotówkach. Jednak kryzys zakończył stabilną aprecjację złotego, który zaczął gwałtownie zmieniać swoją wartość lub spadać – inwestorzy uciekli z „rynków wschodzących” , w wyniku czego setki tysięcy Polaków są w tej chwili winni bankom więcej, niż warta jest ich nieruchomość.

Ilość kredytów udzielanych w zagranicznych walutach zaczęła więc być ograniczana za rekomendacją KNF.

Mimo wszystkich tych problemów Polacy są wciąż w stanie swoje kredyty spłacać – tylko ok. 2,5 proc. pożyczek hipotecznych jest zagrożonych. Jednak choć nowe kredyty walutowe są rzadkością, wciąż stanowią one prawie 60 proc. spłacanych kredytów hipotecznych. Oznacza to, że jeśli gospodarka zwolni lub bezrobocie wzrośnie, liczba osób mających problem ze spłaceniem kredytu może znacznie się zwiększyć.

Mimo tych trudności polskie banki, których wskaźnik Tier 1 wynosi 12 proc., są w dobrej kondycji w porównaniu do banków w wielu krajach Europy Zachodniej. To w dużej mierze dzięki konserwatywnej, pomijając kredyty walutowe, charakterystyce tego sektora. Przyjmuje on bowiem depozyty, emituje pożyczki i trzyma się z daleka od inwestycji wysokiego ryzyka, takich jak ustrukturyzowane obligacje hipoteczne (MBS) czy długi państwowe Grecji.

Jednak kolejnym ryzykiem dla polskiego sektora bankowego jest fakt, że właścicielami 65 proc. banków są zagraniczne firmy. Ich kapitał i wiedza były konieczne dla rozwinięcia w kraju nowoczesnego rynku, ale obecne problemy w krajach, z których pochodzą mogą mieć negatywne skutki dla Polski.

Kilka instytucji było zmuszonych do sprzedania swoich polskich operacji po otrzymaniu wsparcia finansowego od swoich rządów – m.in. Allied Irish Banks, które sprzedało Bank Zachodni WBK firmie Santander. Hiszpańska grupa kupiła następnie Kredyt Bank od belgijskiego KBC, tworząc w ten sposób największą grupę bankową w Polsce.

Regulatorzy obawiają się też, że zagraniczni właściciele będą próbowali ograniczyć płynność polskich operacji, chociaż nie stało się tak ani w roku 2009, ani w 2012, pomimo silnych dążeń banków strefy euro do sprostania bardziej rygorystycznym wymogom kapitałowym.

Co więcej, silna gospodarka i stabilne zyski przyciągają nowych gości. Pozwolenie na rozpoczęcie działalności w Polsce otrzymał ostatnio bank chiński, a rosyjski Sbierbank, który wykupił większość operacji regionalnych austriackiego Volksbank International, wyraził zainteresowanie ewentualnymi przejęciami w Polsce.