Choć strefa euro znów pogrąża się w kryzysie, stan niemieckich finansów publicznych jest więcej niż dobry. Słabsze euro napompowało eksport, co obniżyło bezrobocie i umożliwiło wielomiliardowe oszczędności w sektorze pomocy społecznej.

Między styczniem a czerwcem różnica między wpływami do budżetu a wydatkami wyniosła 8,3 mld euro. To kwota porównywalna z dziurą budżetową, jaką na ten rok zaplanował polski rząd. Tyle że w Niemczech to wpływy były większe od wydatków.

Wprawdzie dobrego wyniku w pierwszym półroczu nie da się zapewne utrzymać przez cały rok, bo do końca grudnia nadwyżka ma się zamienić w niewielką, ale jednak dziurę, szacowaną na 0,5 proc. PKB. Mimo to Berlin z determinacją zamierza osiągnąć to, do czego usiłuje zmusić resztę państw Dwudziestkisiódemki – bezpardonowego zbalansowania budżetów.

W ubiegłym roku deficyt budżetowy RFN wyniósł jeszcze 1 proc. PKB. Choć był to i tak szósty najlepszy wynik w Unii, Niemcom to nie wystarczyło. Berlin nie mógł spocząć na laurach, bo w 2009 r. wprowadził do konstytucji kotwicę budżetową. W przepisach określono, że po 2016 r. deficyt strukturalny (czyli hipotetyczny deficyt budżetowy, który wystąpiłby, gdyby w gospodarce nie istniały cykle koniunkturalne) nie może przekraczać 0,35 proc. PKB – zarówno na szczeblu federalnym, jak i landowym. W praktyce równowaga ma zostać osiągnięta już w 2016 r., na który rząd planuje deficyt w wysokości 1 mld euro. Ostatnio niewielką, 0,2-proc. nadwyżkę osiągnięto w przedkryzysowym 2007 r.

Reklama

>>> Polecamy: Niemcy: nazistowski dyktator, stoicki reformator, czy chłopiec do bicia?

Ambitne plany mogłyby zostać uznane za myślenie życzeniowe, gdyby nie to, że Niemcom sprzyja rekordowy spadek bezrobocia wywołany wzrostem eksportu. W II kwartale wartość towarów sprzedanych za granicę wzrosła o 2,5 proc. w stosunku do poprzednich trzech miesięcy. To przede wszystkim efekt wprowadzenia euro, które okazało się walutą słabszą niż marka niemiecka, ale silniejszą niż włoski lir czy grecka drachma, co zwiększyło konkurencyjność niemieckiej gospodarki kosztem towarów z południa Europy. W efekcie między 1999 r., gdy wprowadzono euro jako walutę rozliczeniową, a 2011 r. niemiecki eksport wzrósł w liczbach bezwzględnych o 107 proc. i po raz pierwszy przekroczył 1 bln euro (dokładnie o 57,7 mld).

>>> Zobacz też: Niemcy - jedyny kraj, który zarabia na kryzysie

W czerwcu 2012 r. bez pracy pozostawało jedynie 5,4 proc. siły roboczej. To wynik najlepszy od 1981 r., gdy pracy nie miało 4,8 proc. Wówczas jednak nie wliczano mieszkańców odrębnych od RFN Niemiec Wschodnich, którzy po zjednoczeniu mocno podbiły statystyki dotyczące bezrobocia. Dzięki stałemu zwiększaniu zatrudnienia na silnym plusie półrocze zakończyła pomoc społeczna. Wydatki na ten cel okazały się aż o 11,6 mld euro mniejsze, niż zakładano. To głównie spadek bezrobocia wpłynął na to, że o ile przychody do budżetu wzrosły w zakończonym niedawno półroczu o 2,9 proc., to wydatki zwiększyły się jedynie o 0,8 proc.

Ale dobre wyniki finansowe nie oznaczają, że Niemcy są w dobrej kondycji. Wzrost gospodarczy pozostaje na plusie, ale wyraźnie hamuje. W II kwartale gospodarka była tylko o 0,3 proc. większa niż kwartał wcześniej (i o 1 proc. większa niż rok wcześniej). Kolejne miesiące będą jeszcze trudniejsze. „W drugiej połowie roku należy oczekiwać stagnacji. Konsumpcja wewnętrzna pozostanie zbyt słaba, by pokryć straty spowodowane malejącym popytem zewnętrznym” – powiedział magazynowi „Bloomberg Businessweek” Thomas Costerg z londyńskiego Standard Chartered Bank.

>>> Czytaj też: Dorównanie gospodarce Niemiec byłoby trudne, ale możliwe