Bogate korporacje i prywatni lobbyści pompują w kampanię prezydencką Romneya gigantyczne pieniądze z nadzieją na miliardowe zwroty z inwestycji. Tak dużych pieniędzy amerykańska polityka nie widziała od czasu sfery Watergate w 1972 roku.

Zamożni sponsorzy i korporacje pompują ciężkie pieniądze w sztaby wyborcze kandydatów na prezydenta USA – największe odkąd w wyniku skandalu Watergate zaostrzono prawo dotyczące finansowania kampanii politycznych. Wybory odbędą się już 6 listopada.

Najbogatsi lobbyści powrócili na scenę dzięki zmianom w prawie, które zniosły stanowe limity na dotacje polityczne w 2010 roku po serii decyzji sadów i regulatorów.

Przy wsparciu działań nonprofit nie wymaga się ujawniania nazwiska donatora a lobbyści są wyjątkowo hojni. Komitety wyborcze prominentnych polityków na koniec lipca zgromadziły 350 mln dolarów. Jedna czwarta tych pieniędzy pochodzi tylko od 10 sponsorów, na czele których stoi miliarder Sheldon Adelson, który prowadzi m.in. kasyno w Las Vegas – podają dane zebrane przez Center for Responsive Politics, organizację, która monitoruje takie datki.

Reklama

Najwięksi republikańscy ofiarodawcy deklarują, że wspierają Mitta Romneya (zobacz życiorys kandydata na prezydenta USA), ponieważ utożsamiają się z jego prostą filozofią rządzenia albo w ramach sprzeciwu wobec nowych regulacji bankowych i kontrowersyjnej ustawie o służbie zdrowia Baracka Obamy. Jednak nie chodzi tylko o to, że Romney jest pokrewną duszą. Jest przede wszystkim bezpieczną inwestycją. Bloomberg zbadał dlaczego poparcie dla republikańskiego kandydata może się opłacać rekinom biznesu. Na co Romney złowił pieniądze miliarderów?

Aprecjacja juana

Sheldon Andelson, który dołożył się największą kwotą do kampanii Romneya będzie świadkiem tego, jak zyski z jego kasyn poszybują w górę, jeśli Romney nałoży na Pekin sankcje dyscyplinarne, tak jak zapowiada. Ponad połowa zysków z hazardowego imperium miliardera pochodzi z czterech kasyn w chińskim Makau. Jego spółka Sands China, która jest właścicielem, deweloperem i operatorem tych resortów wypracowała 2,95 mld USD z 5,34 mld USA całkowitych zysków firmy w pierwszej połowie tego roku. Gdyby chińska waluta umocniła się do dolara (teraz sztucznie osłabiana przez władze w Pekinie) – jak chciałby Romney – napędziłaby wzrost w biznesie Andelsona. „Hazardziści z Chin, którzy stanowią większość bywalców kasyn w Makau, zostawialiby tam tą samą ilość juanów, bez względu na kurs wymiany”, tłumaczy Grant Govertsen, analityk z Union Gaming Group. „Jednak w przeliczeniu na dolary wydawaliby więcej”.

Nawet mała zmiana będzie mieć multimilionowy efekt. Jeśli juan umocniłby się o 5 proc. w tym roku, a tylko połowa klientów kasyna w Makau wymieniła swoje pieniądze na dolary, dochód Sands China za pierwszą połowę tego roku mógłby urosnąć o 73,8 mln USD. Obecnie Chiny decydują o kursie swojej waluty, pozwalając jej poruszać się w ściśle określonym przedziale na podstawie codziennego fixingu ustalanego przez bank centralny. Juan osłabił się o 0,9 proc. w tym roku.

Romney powiedział, że Chiny powinny traktowane jak manipulator walutowy za tłumienie wartości juana. Podobnie mówi Obama, ale nie prowadzi aż tak agresywnej retoryki wobec Chin jak Romney. I nie zapowiada radykalnych ruchów.
Adelson wraz ze swoją żoną wpłacili łącznie 10 mln USD na czerwcowy program “Restore our future”, dedykowany Romneyowi. Małżeństwo aktywnie wspiera również Izrael, ponieważ to rodzinny kraj Miriam, żony Adelsona.

Nuklearne poglądy Romneya

Inny biznesmen Harold Simmons (81 lat), właściciel 90 proc. udziałów giełdowej spółki Valhi też jest zainteresowany wygraną Republikanów. Najsłabsza jednostka firmy zajmującej się składowaniem odpadów Waste Control Specialists odnotowuje straty od pięciu lat (tylko w ubiegłym roku straciła 38 mln USD). Ten negatywny trend mógłby się zmienić, gdyby amerykańska komisja ds. nuklearnych zmieniła prawo. Otworzyłoby to Simmonsowi drzwi do rynków wartych miliardy.
Od sześciu lat komisja rządowa Nuclear Regulatory Commission rozważa czy prywatne firmy powinny mieć uprawienia do składowania odpadów promieniotwórczych. Ostateczna decyzja ma zapaść w 2014 roku, w więc podczas nadchodzącej kadencji prezydenckiej.

Lobbyści Simmonsa byli stałymi bywalcami publicznych konsultacji w tej sprawie. Wysypisko we wschodnim Teksasie, które należy do felernej spółki, mogłoby przyjąć odpady uranu z produkcji broni jeszcze z czasów Zimnej Wojny, a także z produkcji paliwa dla elektrowni jądrowych. Ogromne śmietnisko stałoby się pewnie największym składowiskiem odpadów, wyprzedzając nawet górę Yucca Mountain w stanie Nevada.

Również w tej kwestii Romney jest bardziej otwarty na oczekiwania rynku niż Obama. Uważa, że składowaniem radioaktywnych odpadów powinien zająć się sektor prywatny a nie jak do tej pory - rząd. Simmonsowie, których majątek jest szacowany na 6,5 mld USD włożyli w kampanię Romneya 15,7 mln USD.

Zarówno Adelson jak i Simmons odmówili komentarza dla Bloomberga. Rzecznik Waste Control Specialists zapewniał jednak, że nie ma żadnego związku pomiędzy politycznymi datkami prezesa a kwestią składowania odpadów.