Przywódcy polityczni z całego świata przez długi czas z zazdrością spoglądali na chińską zdolność rozwiązywania trudnych problemów. Ale dobre czasy się skończyły, przekonuje William Pesek, publicysta Bloomberga. Według niego tempo wzrostu PKB może spaść z obecnych 7,6 proc. bardziej niż ktokolwiek oczekuje w ciągu najbliższych dwunastu miesięcy.

„Jeden z problemów polega na tym, że Chiny wyczerpały oczywiste metody pobudzenia swojej wartej 7,3 bilionów dolarów gospodarki” – pisze Pesek. „W 2008 r. sprawy rysowały się prosto. Wpompuj dziesiątki miliardów dolarów w rozległy pakiet stymulacyjny, a 10 proc. wzrost będzie trwał. Chińskie sukcesy wywarły na rynkach wrażenie, że przywódcy mogą machnąć jakąś magiczną różdżką i uzyskać w efekcie wzrost gospodarczy”.

>>> Czytaj też: To Chiny, a nie Wall Street, są odpowiedzialne za wybuch kryzysu finansowego

„Ale magia jest obecnie towarem deficytowym” – zauważa publicysta. Lokalne władze w Chinach cierpią na brak gotówki i z powodu zadłużenia. Z kolei Europa i USA wciąż, choć w odmienny sposób, zmagają się z kryzysem. „Chiny udowodniły, że mogą żyć przez kilka lat bez europejskich i amerykańskich klientów. Ale nie są w stanie żyć bez nich wiecznie”.

Reklama

Większym problemem w opinii Peseka są kwestie polityczne związane z tegoroczną zmianą przywództwa w KPCh. „Zamiast zająć się kwestią wzrostu i ekonomicznych reform, urzędnicy odsuwają ważne decyzje”.

„W ciągu minionej dekady Wen Jiabao i Hu Jintao doprowadzili do szybkiego wzrostu, ale wprowadzili niewiele reform, które zapewniłyby Chinom zrównoważony rozwój w następnych dekadach” – twierdzi Pesek. „Państwowe banki i przedsiębiorstwa mają silniejszą pozycję niż kiedykolwiek, co prowadzi do złej alokacji zasobów i priorytetów. Jednocześnie nie uczyniono nic, by zbudować rynek wspomagający wewnętrzną konsumpcję”.

Zamiast naprawiać gospodarkę Chiny prawdopodobnie nadal będą polegać na dawnym modelu wzrostu gospodarczego napędzanego eksportem. „Problem polega na tym, że w trakcie ery Wen-Hu, rynki przyzwyczaiły się do regularnych zastrzyków stymulacyjnych”- twierdzi publicysta. „Nawet jeśli cała gospodarka Chin nie jest jedną wielką bańką, to jest zbudowana z wielu mniejszych baniek – rynku nieruchomości, akcji i eksportu. Powstały one w wyniku napędzanego wydatkami wzrostu gospodarczego i na dalszym etapie mogą zrodzić problemy, takie jak inflacja i kryzys złych długów”.

„Traderzy oczekujący kolejnego pakietu stymulacyjnego okazują niezadowolenie, gdy żadnego nie widać na horyzoncie”. Chiński indeks giełdowy SCI stracił w tym kwartale już 13 proc. wartości, a z powodu zmiany na szczytach władzy i wynikających z nich opóźnień decyzyjnych spadki mogą się pogłębiać. „To samo będzie czekać światową gospodarkę, której bardziej niż kiedykolwiek brakuje silników wzrostu” – podsumowuje Pesek.