Instytut Centrum Zdrowia Dziecka, jedna z największych placówek medycznych w Polsce, nie dostał kredytu w żadnym banku. Główną przeszkodą było zbyt wysokie zadłużenie, przewyższające przychody tej placówki. Kontrakt CZD z Narodowym Funduszem Zdrowia w roku 2012 ma wartość ponad 260 mln zł.
Dyrekcja CZD prowadziła wielokrotne rozmowy z bankami. O pomoc zwrócono się do firmy pośredniczącej przy pozyskiwaniu kredytów bankowych, jednak ta odstąpiła od starań o środki dla CZD po przeprowadzeniu analizy sytuacji placówki.
W przypadku udzielania kredytów takim jednostkom banki muszą bowiem tworzyć specjalne kosztowne rezerwy. Gdyby mogły zabezpieczyć się na hipotece budynku szpitalnego, mogłyby uzyskać odpisy od tych rezerw, jednak w tym przypadku jest to niemożliwe. Budynki są własnością Skarbu Państwa.
Również Instytut Centrum Zdrowia Matki Polki z Łodzi nigdy nie uzyskał kredytu bankowego. Placówka ta co roku ogłasza przetarg na kredyt lub pożyczkę, aby uregulować swoje zobowiązania. Oferty składają wyłącznie firmy finansowe, a nie banki. – Powodem jest nasz ujemny wynik finansowy, a wówczas banki muszą doliczać dodatkowe koszty do kredytu, który staje się dla nich nieopłacalny – wyjaśnia dyrektor ekonomiczny placówki Ewa Smulewicz.
Reklama
O wiele łatwiej szpitalom było o kredyt, gdy obowiązywała jeszcze ustawa o restrukturyzacji i samorządy musiały dawać swoje poręczenie. Na tych zasadach otrzymał kredyt bankowy Szpital Specjalistyczny w Zgierzu. Było to w roku 2006. Ale okazały się to ostatnie pieniądze, jakie placówka pożyczyła z banku. – Przedstawiciele wielu instytucji dzwonili do nas, zasięgali informacji, jednak ostatecznie nie przystąpili do przetargu – mówi Elżbieta Florczak, główna księgowa szpitala w Zgierzu.
Kredytu nie udało się też otrzymać Szpitalowi Wojewódzkiemu we Włocławku.
– Wielokrotnie ogłaszaliśmy przetargi, ale nigdy żaden bank nie złożył oferty – mówi dyrektor placówki Bronisław Dzięgielewski. – Według mnie to cicha zmowa tych instytucji, które nie chcą pożyczać szpitalom – komentuje.
Jeszcze dobitniej określa to Marek Nowak, dyrektor Regionalnego Szpitala Specjalistycznego w Grudziądzu. – Szpitale to klienci bankowi czwartej kategorii – mówi. – Przyczyną jest to, że źródłem naszych przychodów jest Narodowy Fundusz Zdrowia, który przydziela kontrakty na kilka lat, maksymalnie na 5, a kredyty spłaca się znacznie dłużej. Poza tym NFZ jest postrzegany jako najbardziej niewiarygodny podmiot w naszym kraju – dodaje.
Grudziądzki szpital, chociaż liczy prawie tysiąc łóżek i ma kontrakt na poziomie jednostek klinicznych, także nie dostał żadnego kredytu. – Banki w ogóle nie przystępowały do ogłaszanych przez nas przetargów – mówi Nowak.
Nawet zabezpieczenie na hipotece budynków nieszpitalnych, które posiada ta placówka (takich jak na przykład nowo wybudowana stołówka wyceniana na kilka mln złotych), nie było do tego celu wystarczające.
W sytuacji gdy banki nie chcą pożyczać pieniędzy, publiczne szpitale szukają ich gdzie indziej – w firmach finansowych. Z takich usług korzystał i korzysta szpital w Zgierzu, a także szpital we Włocławku. Ostatni przetarg ogłoszony przez tę drugą placówkę dotyczył pozyskania 3 mln zł. Warunki, które firmy finansowe oferują szpitalowi, według dyrektora Dzięgielewskiego, są podobne jak w bankach, nie ma natomiast problemu z uzyskaniem pieniędzy i spełnianiem bankowych wymagań. Również szpital w Grudziądzu korzystał z pomocy firm oferujących finansowanie.