Ostatnio w szranki na temat tej supermonety stanął dość nietypowy duet: noblista z ekonomii Paul Krugman i Jon Stewart, komik z „The Daily Show”.
Pomysł wybicia platynowej monety to sposób obejścia limitu zadłużenia w USA. Kongres może nie godzić się na podwyższenie tego limitu i zostawić rząd z niezałataną dziurą w budżecie. Departament Skarbu wybije wtedy monetę platynową, nada jej (fikcyjną) wartość biliona dolarów i sprzeda ją bankowi centralnemu w zamian za gotówkę. Po ominięciu limitu operacja ma zostać odwrócona. Rząd wyemituje obligacje i za gotówkę uzyskaną z ich sprzedaży odkupi monetę, a następnie zniszczy – jak Frodo Pierścień.
Ten pomysł wyśmiał wspomniany Stewart, za co noblista Paul Krugman wyzwał go od leni nierozumiejących ekonomii. Dla Stewarta pomysł platynowej monety wygląda komicznie. Platynowa moneta jest sztuczką księgową na ogromną skalę. Państwo, którego zadłużenie wynosi 16 bln dol., nie może bawić się w bezczelne manipulacje. Jedyny powód, dla którego dolar ma pozycję światowej waluty, leży w zaufaniu inwestorów do rządu amerykańskiego. Jeśli ta wiara wyparuje, wyparuje też potęga dolara. Paul Krugman nie obroni dziwaczności pomysłu wybicia monety. Deklaruje się jako zwolennik Keynesa, który wiele wagi przykładał do nieracjonalności rynków. W tej sprawie Krugman skupia się jednak na ekonomicznych, a nie psychologicznych konsekwencjach działań rządu USA.
Ten zaś od początku kryzysu pompuje zaufanie rynków dodrukiem pieniądza i innymi machinacjami na niespotykaną wcześniej skalę. Zaufanie może się zachwiać w każdej chwili. Nie ma co odsyłać komika do podręczników, bo przeciętnemu człowiekowi/inwestorowi bliżej do rozumienia świata według Stewarta niż według Krugmana. Śmieszność przeszkadza w interesach, lepiej nie igrać z psychologią tłumu.
Reklama