EBC grozi Rydze problemami , jeśli otworzy ona drzwi dla brudnych pieniędzy.

Łotwa jest kandydatem do przejęcia części rosyjskich pieniędzy, do tej pory deponowanych na Cyprze. Przyjęcie miliardów ze Wschodu może jej jednak uniemożliwić wejście do strefy euro. Ryga chciałaby przyjąć wspólną walutę w styczniu 2014 r. O ile zachodni biznesmeni, jeśli chcą dyskrecji, wybierają konta w Szwajcarii, na Kajmanach albo którejś z Wysp Normandzkich, o tyle bogacze z obszaru postsowieckiego stawiali do tej pory na Cypr. W bankach po greckiej stronie wyspy może znajdować się m.in. ponad 20 mld euro rosyjskiego pochodzenia. Pieniądze te są często – po legalizacji – reinwestowane w ojczyznach. Dzięki temu we wszystkich statystykach Cypr jest liderem pod względem inwestycji bezpośrednich w Rosji i na Ukrainie oraz inwestorem numer trzy na Białorusi.

>>> Czytaj również: Moody's podniósł rating Łotwy do Baa2 z perspektywą pozytywną

Teraz dla biznesu ze Wschodu nastały czarne dni. Nikozja drastycznie ograniczyła możliwość przetransferowania środków za granicę, a klienci dwóch największych banków – Trapeza Kipru i Laiki Trapeza – stracą znaczną część swoich środków, które pójdą na ratowanie cypryjskiego sektora bankowego (do 6 mld euro). – W Rosji wystarczyłoby zadzwonić do menedżera, dać mu 10 proc., a resztę odzyskać. Tutaj to tak nie działa – żalił się „Financial Timesowi” Nikołaj, biznesmen z Czelabińska, któremu na koncie w Eliniki Trapeza zamrożono ponad 100 tys. euro. – Niektóre firmy pytały rząd o losy ich pieniędzy, ale twardych żądań pomocy nie było – powiedział na antenie Business FM wicepremier Rosji Igor Szuwałow.

Większość ekonomistów przekonuje, że gdy tylko ograniczenia zostaną zdjęte, słowiański kapitał szybko z wyspy odpłynie. – Ci ludzie myśleli, że w UE ich oszczędności będą bezpieczne. Teraz trafili pod niemiecki blitzkrieg, od którego Cypr nie może, a Rosja nie chce ich uchronić – tłumaczy „Wiedomostiom” Dmitrij Afanasjew z kancelarii Jegorow Puginski Afanasjew i Partniory. Oczy biznesu mogą się zwrócić w stronę banków na Łotwie. Rosyjskie depozyty już dziś stanowią nad Dźwiną połowę wszystkich obecnych i są szacowane na 10 mld dol.

Reklama

To także państwo unijne, bez statusu raju podatkowego, ale bliższe kulturowo i historycznie niż śródziemnomorska wyspa. – Musimy się przygotować na przyjęcie środków z Cypru – mówiła w Rietumu Radio eurodeputowana, ekonomistka Inese Vaidere. Tutaj pojawia się jednak problem – unijna pogróżka. Jeśli Łotwa, która w latach 2008–2009 sama przeszła bardzo poważny kryzys, tracąc 21 proc. PKB, nie chce problemów w planowanym na 2014 r. przyjęciu do strefy euro, powinna postawić barierę podejrzanym transferom z Cypru. Tak przynajmniej ryskiemu radiu Mix FM miał powiedzieć anonimowo szef banku centralnego jednego z państw strefy euro.

>>> Polecamy: Łotwa prosi KE o ocenę gotowości wstąpienia do strefy euro

Premier Valdis Dombrovskis z jednej strony odparł, że nie ma podobnych informacji. Z drugiej jednak oświadczył, że na ten temat rozmawiał już z ministrem finansów Andrisem Vilksem. – Łotwa cieszy się znacznie lepszą kondycją makroekonomiczną niż Cypr i z pewnością będzie rozpatrywana jako bezpieczne miejsce dla rosyjskich depozytów – mówił Bloombergowi Joakim Helenius z inwestycyjnego banku Trigon Capital. Bałtycka republika nie może być przy tym traktowana jako klasyczny raj podatkowy. Ryga stawia swoim bankom ostrzejsze wymagania dotyczące ilości kapitału, zaś rola sektora finansowego w gospodarce państwa jest znacznie mniejsza niż w przypadku Cypru. O ile na wyspie usługi finansowe odpowiadają za 40 proc. PKB, nad Dźwiną wypracowują one niecałe 3,5 proc. produkcji. – Łotwa nie stanie się Cyprem numer dwa – utrzymuje szef finansowego regulatora Kristaps Zakulis.