Sprawę opisuje serwis dziennika The Guardian. Bank poinformował swoich klientów, których w Wielkiej Brytanii ma 13 milionów, że wkrótce zacznie sprzedawać zewnętrznym firmom ich dane. Przyznał też, że może udostępniać je ministerstwom oraz parlamentarzystom.

Jak donosi The Guardian, w listach skierowanych do klientów bank informuje też, jakie dane są przez niego gromadzone. Mogą to być nawet takie szczegóły, jak zdjęcia klienta czy nagranie jego głosu, komentarze zostawione na profilach banku w mediach społecznościowych, a także dane odnośnie lokalizacji klienta pozyskane z urządzeń mobilnych, do których dano bankowi dostęp.

Barclays zapewnia jednak, że dane będą udostępniane zewnętrznym firmom jedynie w formie zagregowanej, pokazującej określone tendencje, i nie będzie możliwości zidentyfikowania konkretnych osób – czytamy w serwisie. Bank zapewnia, że nie ma żadnych złych zamiarów i do tej pory dane były wykorzystywane wyłącznie wewnątrz firmy.

>>> Czytaj też: Prywatność w internecie: nie wiemy, co tak naprawdę jest groźne

Reklama

Zmiany te wejdą w życie 9 października. Barclays informuje klientów, że ich dane nie będą wykorzystywane do działań marketingowych, a jedynie w celu przedstawienia określonych statystyk i trendów. Dane o lokalizacji mogą być z kolei wykorzystane do zidentyfikowania nieautoryzowanych transakcji.

Jak przypomina The Guardian, Barclays to kolejna firma, która znalazła się pod ostrzałem w związku z tym, jak wykorzystuje dane o swoich klientach. Inną była sieć hipermarketów Tesco, która używała danych o zakupach swoich klientów posiadających kartę Clubcard do wyświetlania im w internecie spersonalizowanych reklam. Tesco planuje też wykorzystać tę drogę do walki z otyłością, przesyłając klientom rady na temat tego, jak mogliby zmienić swoje nawyki zakupowe, żeby zdrowiej się odżywiać.

>>> Polecamy: System PRISM wcale nie jest wymierzony w terrorystów