Hiszpania zanotuje w bieżącym kwartale wzrost gospodarczy w wysokości 0,1 proc., przewiduje drugi największy bank tego kraju – BBVA. To kolejny z serii sygnałów wskazujących, że najbardziej problematyczna – z racji wielkości kraju i skali problemów – gospodarka strefy euro może wychodzić na prostą. Co więcej, osiąga to pożądaną przez Niemcy metodą bolesnych cięć.
– Należy się spodziewać, że w najbliższych kilku kwartałach Hiszpania wejdzie w proces odbicia, tak jak to było w poprzednich cyklach koniunkturalnych – napisał bank w opublikowanym we wtorek raporcie na temat sytuacji gospodarczej kraju. Odbicie na razie nie będzie duże, ale najważniejsze jest przełamanie recesji. Do tego było już blisko w II kw. tego roku, kiedy PKB skurczył się zalewie o 0,1 proc., wobec spadku o 0,5 proc. w poprzednim i o 0,8 proc. w ostatnich trzech miesiącach 2012 r.
Centroprawicowy rząd Mariano Rajoya – nie mogąc używać najczęściej stosowanych metod wychodzenia z kryzysu, czyli dewaluacji, zwiększania wydatków budżetowych i drukowania pieniędzy – po objęciu władzy w grudniu 2011 r. zabrał się do naprawiania gospodarki. Oprócz ostrych cięć w wydatkach budżetowych przeprowadził m.in. reformę sektora bankowego i reformę rynku pracy. Dzięki pierwszej, wskutek wymuszonych konsolidacji liczbę banków zredukowano z 98 do 16 (to największy spadek w całej Unii Europejskiej), a zarazem zmniejszyły się obawy o ich płynność. W ramach drugiej wprowadzono m.in. bardziej elastyczne formy zatrudnienia, zmniejszono koszty zatrudniania i zwalniania pracowników. W efekcie realne zarobki spadły w porównaniu z 2008 r. o 8,2 proc., ale zarazem niższe są koszty pracy (o 12 proc. w stosunku do pozostałych państw strefy euro), a wyższa jej wydajność (o 12,3 proc.).

>>> zobacz również: Hiszpania: PKB wciąż się kurczy, choć trochę wolniej

Reklama
Osiągnięta bolesnymi metodami poprawa konkurencyjności przekłada się na wzrost eksportu. O ile w 2004 r. stanowił on 26,5 proc. hiszpańskiego PKB, o tyle w 2012 r. było to już 32,1 proc. W samym tylko zeszłym roku jego wartość w liczbach bezwzględnych zwiększyła się o 8 proc. Zmieniają się też jego kierunki – rośnie zarówno wartość wysłanych towarów do krajów Azji, Ameryki i Afryki, jak i odsetek tych regionów w całości eksportu. Wiele firm, widząc problemy z popytem na swoje towary czy usługi w kraju, skutecznie przestawiło produkcję na potrzeby eksportowe. To prędzej czy później będzie się przekładać na spadek bezrobocia, które jest obecnie największą bolączką hiszpańskiej gospodarki. Zresztą i w tej kwestii widać pierwsze oznaki poprawy – w lipcu liczba szukających pracy zmniejszyła się o prawie 65 tys. – do 4,69 mln – i był to piąty kolejny miesiąc, w którym bezrobocie spadło. Poprzednia taka seria zdarzyła się w 2007 r., czyli w okresie przedkryzysowym.
Wprawdzie w części jest to efekt sezonu turystycznego, ale tworzone są też stałe miejsca pracy. Najnowszym przykładem są firmy telekomunikacyjne, które kilka lat temu w ramach outsourcingu przeniosły usługi typu call center do Ameryki Południowej, a teraz wracają z nimi do kraju. Największy operator Telefonica zatrudnił w nich 1 tys. osób, zaś Orange – 800.

>>> Polecamy: Wielka Brytania będzie bronić Gibraltaru przed Hiszpanami