Możliwość leczenia za granicą za pieniądze z Narodowego Funduszu Zdrowia powinna zacząć obowiązywać od 25 października. Tak wynika z dyrektywy unijnej. To jednak tylko teoria. Ministerstwo Zdrowia w ubiegłym tygodniu przyjęło założenia do projektu ustawy w tej sprawie. Sama ustawa implementacyjna wejdzie w życie najwcześniej w grudniu.
Z dwumiesięcznym poślizgiem. Resort ostrzega, że przed wdrożeniem dyrektywy pacjenci nie mogą wyjeżdżać na wizyty do zagranicznych lekarzy i liczyć na sfinansowanie tych wizyt za publiczne pieniądze. Prawnicy przekonują, że taka argumentacja jest niedorzeczna. Ich zdaniem chorzy mogą się leczyć za granicą od momentu wejścia w życie dyrektywy wyznaczonego przez Komisję Europejską. Nie mogą być poszkodowani tylko dlatego, że resort zdrowia nie zdążył z jej implementacją.
– Pacjenci pomimo braku implementacji dyrektywy w Polsce będą mogli jeździć za granicę na leczenie i przedkładać rachunki do NFZ z prośbą o zwrot kosztów. NFZ powinien je pokryć, jeżeli leczenie było zgodne z dyrektywą – uważa mecenas Katarzyna Fortak-Karasińska. Jej zdaniem jeżeli fundusz ich nie pokryje, sprawy znajdą finał w sądzie. – Są podstawy, by zakładać, że będą one wygrane – dodaje Fortak.

Zdezorientowani pacjenci

Reklama
Zgodnie z unijnymi przepisami chorzy mogą się leczyć, gdzie chcą. Ich ubezpieczyciel zwraca pieniądze w takiej wysokości, w jakiej płaci za to w kraju. Jeżeli zabieg za granicą jest droższy, pacjent dopłaca różnicę z własnej kieszeni.
Fortak-Karasińska tłumaczy, że zgodnie z orzecznictwem europejskim istnieje możliwość bezpośredniego powoływania się przez obywateli na postanowienia dyrektywy. Jest to możliwe wtedy, kiedy nie została implementowana w danym kraju oraz gdy jej zapisy są dostatecznie precyzyjne, klarowne i bezwarunkowe – wyjaśnia prawniczka.

NFZ będzie mógł odmówić zwrotu kosztów

Wiadomo też, że wszystkie nowe dotacje w perspektywie finansowej 2014–2020 będą zawierały informację, że na inwestycji szpital może zarabiać, jeżeli oferuje leczenie w ramach dyrektywy transgranicznej.
Najmniej skorzystają na dyrektywie polscy pacjenci. Nie dość, że wchodzi ona z opóźnieniem, to i tak na leczenie szpitalne oraz większość kosztownych badań będą musieli uzyskać zgodę NFZ. Kolejnym ograniczeniem będzie też wydzielenie konkretnej kwoty, która danego roku będzie mogła być wykorzystana na finansowanie leczenia poza granicami kraju gwarantowanego przez dyrektywę. Po jej wyczerpaniu NFZ będzie mógł odmówić zwrotu kosztów.
Urzędnicy z Ministerstwa Zdrowia tłumaczą, że takie ograniczenia są konieczne, bo inaczej leczenie transgraniczne rozsadzi budżet przeznaczony na ochronę zdrowia. – Na realizację dyrektywy nie otrzymamy więcej pieniędzy, co oznacza, że pacjent, który leczy się za granicą, odbiera fundusze przeznaczone na leczenie w Polsce – mówi nam Neumann. Sami pacjenci uważają, że resort zdrowia robi wszystko, by uniemożliwić chorym skorzystanie z przywileju leczenia za granicą wypracowanego przez KE.