Początek światowego kryzysu finansowego na pewno mógł zniechęcić wiele osób do ważnej decyzji, jaką jest zaciągnięcie wieloletniego kredytu na mieszkanie. Mimo tego krajowy rynek „hipotek” już w 2010 r. zaliczył efektowne „odbicie”. Na przełomie dwóch dekad kredytobiorcy nie chcieli już zadłużać się we franku szwajcarskim. Większe zaufanie wzbudzało nisko oprocentowane euro. Właśnie dlatego w latach 2009 - 2011 krajowe banki udzieliły dość dużo kredytów mieszkaniowych z waloryzacją do euro. Eksperci portalu RynekPierwotny.pl postanowili sprawdzić, jak po latach wygląda sytuacja wspomnianych kredytów. Na razie nie stanowią one kłopotu dla dłużników oraz banków. W przyszłości może się to jednak zmienić.

„Euro-kredyty” w tyle za frankowymi

Portfel kredytów mieszkaniowych w euro wzbudza o wiele mniejsze zainteresowanie niż jego „frankowy” odpowiednik. Wynika to między innymi z faktu, że akcja finansowania nowych mieszkań w europejskiej walucie była mniej spektakularna. Dane Biura Informacji Kredytowej wskazują, że liczba „euro-kredytów” z poszczególnych lat wyglądała następująco:

  • 2005 r. - 1 012 nowych umów kredytowych
  • 2006 r. - 1 046 nowych umów kredytowych
  • 2007 r. - 809 nowych umów kredytowych
  • 2008 r. - 1 032 nowe umowy kredytowe
  • 2009 r. - 18 679 nowych umów kredytowych
  • 2010 r. - 42 648 nowych umów kredytowych
  • 2011 r. - 29 197 nowych umów kredytowych
  • 2012 r. - 8 325 nowych umów kredytowych
  • 2013 r. - 894 nowe umowy kredytowe
  • 2014 r. - 753 nowe umowy kredytowe
  • 2015 r. - 1647 nowych umów kredytowych
Reklama

Obecnie kredyty mieszkaniowe w EUR nadal są oferowane przez banki. Ich popularność pozostaje jednak niewielka. Takie „hipoteki” rozliczane w euro stanowią około 1% wartości wszystkich nowych kredytów mieszkaniowych. Ze względu na niewielką skalę nowej akcji kredytowej w EUR i systematyczne spłaty zadłużenia, portfel „euro-kredytów” systematycznie się kurczy. Aktualnie Polacy spłacają około 90 000 kredytów mieszkaniowych rozliczanych w europejskiej walucie. Analogiczna liczba kredytów „frankowych” oscyluje na poziomie około 450 000. Zdecydowanie najpopularniejsze są „hipoteki” bez waloryzacji do żadnej waluty obcej (ok. 1,6 mln umów).
Wysokie marże to większy kłopot niż kurs EUR/PLN …

Jeżeli sprawdzimy zmiany kursu EUR/PLN z ostatnich 10 lat, to stanie się jasne, dlaczego kredyty rozliczane w euro nie wzbudzają dużego zainteresowania mediów. Spora część posiadaczy takich „hipotek” zaciągnęła swój dług po kursie europejskiej waluty zbliżonym do obecnego albo nawet jeszcze wyższym. Dotychczas większym problemem niż wahania kursowe były wysokie marże kredytów „eurowych”. Mowa o stawkach wynoszących nawet 3,00% - 4,50%. Szczególnie wysokie marże mają „hipoteki” w EUR z 2009 r. Na razie poziom stóp procentowych w Strefie Euro kompensuje jednak wpływ wysokich marż na koszty opisywanych kredytów.

Dobra spłacalność

Ciekawe wydają się również informacje o spłacalności kredytów mieszkaniowych rozliczanych w EUR. Dane NBP dotyczące sierpnia 2019 r. wskazują, że takie kredyty z utratą wartości miały łączną sumę wynoszącą około 0,4 mld zł. To niewiele w stosunku do wartości „złych” kredytów w PLN (6,7 mld zł) oraz CHF (3,6 mld zł). Informacje z poniższego wykresu mówią również, że kredyty mieszkaniowe w euro i kilku o wiele mniej popularnych walutach (USD, GBP, JPY) są bardzo dobrze spłacane. Udział „eurowych” kredytów mieszkaniowych z utratą wartości w całym portfelu takich zobowiązań wynosi około 1,8% (wynik z sierpnia 2019 r.). Analogiczny wskaźnik obliczony dla kredytów w PLN i CHF to odpowiednio 2,2% oraz 3,4%.

Ryzyko kursowe

W świetle wszystkich powyższych informacji może wydawać się, że kredyty „eurowe” nie stanowią zagrożenia dla stabilności banków i systemu finansowego. Na razie takie zobowiązania nie były również szczególnie kłopotliwe z punktu widzenia dłużników. Warto jednak pamiętać, że analizowane „hipoteki” przez cały czas generują ryzyko kursowe. Po gwałtownym wzroście notowań euro, może powtórzyć się sytuacja z „frankowcami” (choć na mniejszą skalę). W tym kontekście warto podkreślić, że umowy wielu kredytów w euro są skonstruowane podobnie jak ich „frankowe” odpowiedniki. Ewentualne klauzule niedozwolone na razie nie interesują „eurowców”, bo stosunkowo niewiele takich osób ma problemy ze spłatą. Spory wzrost kursu EUR/PLN może jednak skłonić kredytobiorców do występowania na drogę sądową.

Autor: Andrzej Prajsnar, ekspert portalu RynekPierwotny.pl