Jak długo będziemy czekać, aż kryptowaluty wedrą się do naszej codzienności? Niedługo. Facebook i inne największe komunikatory na świecie tworzą własne kryptowaluty. To fundamentalne zmiany dla rynku – pisze Bartosz Grejner, analityk rynkowy Cinkciarz.pl.

Adaptacja kryptowalut przez duże, międzynarodowe firmy nabiera tempa. Po ogłoszeniu wprowadzenia do użycia własnych kryptowalut przez amerykański bank J.P. Morgan Chase i szwajcarski Julius Baer do grona dołączają firmy oferujące aplikacje do wysyłania wiadomości, m.in. Facebook, Telegram, Signal, Line i Kakao. W sumie blisko dwa miliardy ludzie na świecie niebawem skorzysta z kryptowalut.

Pierwsze doniesienia, że Facebook pracuje nad własną kryptowalutą, agencja informacyjna Bloomberg podała już w grudniu. Wówczas poznaliśmy jednak niewiele informacji o samej kryptowalucie, ze względu na wysoki poziom tajności projektu. Dziś dzięki anonimowym źródłom „The New York Times” znamy jednak więcej szczegółów. Nad projektem pracuje ponad 50 ludzi. Tworzona kryptowaluta ma być używana do płatności pomiędzy użytkownikami w aplikacji WhatsApp, której Facebook jest właścicielem. O tym, w jak bardzo zaawansowanym stadium znajduje się ów projekt, może świadczyć fakt, że wg „NYT” Facebook negocjował już z kryptowalutowymi giełdami, by sprzedawać swój produkt konsumentom.

Tworzona przez Facebook kryptowaluta jest tzw. stablecoinem, czyli na stałe przypisana jest jej wartość wyrażona w tradycyjnej walucie, np. 1 dolar. Eliminuje się w ten sposób jedno z głównych ryzyk kryptowalut, czyli dużą zmienność cenową. Według informacji „NYT” Facebook rozważa nawet przypięcie wartości swojej kryptowaluty do koszyka różnych walut, w którym mogą znaleźć się dolar, euro, ale także inne waluty.

Czy tego chcemy, czy nie, kryptowaluty staną się niebawem częścią życia codziennego, biorąc pod uwagę światową popularność komunikatorów. Ma to oczywiście ogromne zalety, gdyż umożliwi praktycznie natychmiastowy przesył środków pomiędzy użytkownikami z różnych państw czy kontynentów przy minimalnych lub nawet zerowych kosztach. Co to jednak oznacza np. dla bitcoina i innych istniejących już kryptowalut?

Reklama

Z jednej strony wydaje się, że zostaną zmarginalizowane, gdyż giganci pokroju Facebooka po prostu zjedzą je ogromem bazy swoich użytkowników. Z drugiej jednak zarówno konsumenci, jak i inwestorzy instytucjonalni najprawdopodobniej przychylniej nastawią się do wszystkich kryptowalut. To samo w sobie może ostatecznie „zmusić” regulatorów w poszczególnych państwach do wprowadzenia jaśniejszych przepisów dotyczących kryptowalut.

Można się spodziewać, że kwoty pojedynczych transakcji w najbardziej znanych komunikatorach będą detaliczne, tzn. stosunkowo małe. Prawdopodobnie znacznie podwyższy to popyt na wykorzystywanie innych, istniejących już kryptowalut do przeprowadzenia nieco większych transakcji. Istniejące kryptowaluty mogą także coraz bardziej przypominać tradycyjne waluty, jeżeli chodzi o ich notowania. Przełoży się to na niższy potencjał wzrostowy cen, ale równocześnie znacznie ograniczać ich wahania. Wachlarz produktów finansowych opartych o kryptowaluty także najprawdopodobniej ulegnie istotnemu poszerzeniu. Pomogłoby to wyraźnie zarządzającym cyfrowymi aktywami w zwiększaniu kapitału, a także młodym firmom w pozyskiwaniu środków na rozwój.

Po niemrawym dla kryptowalut okresie bieżący rok, a szczególnie jego druga połowa, zapowiada się dużo bardziej ekscytująco niż sięgające 20 tys. dolarów rekordy cen bitcoina z końca 2017 r. Na razie jeszcze nieco za kulisami, lecz faktycznie zachodzą już fundamentalne zmiany w świecie kryptowalut. I wydaje się, że są to zmiany pozytywne.

>>> Polecamy: Jeszcze nie krypto stracone. Banki nie chcą stracić monopolu i inwestują w blockchain