2018 r. pod wieloma względami nie był najlepszym okresem dla kryptowalut. Dla bitcoina stanowiącego nieco ponad połowę tego rynku był to czas bardzo zmienny. Chociaż jego średnia roczna cena (do 18 grudnia br.) wynosząca ok. 7,6 tys. dolarów była najwyższą w historii, to aktualna wartość tej kryptowaluty osiągająca poziom ok. 3,6 tys. dol. jest ponad dwukrotnie niższa. Co gorsza, znajduje się również poniżej średniej ceny za 2017 r., która wynosiła 3,9 tys. dol. (dane wg Bloomberg).

Biorąc pod uwagę, z jaką wartością bitcoin wkracza w kolejny rok, można przyjąć, że jeżeli szybko nie wzrośnie lub nie zwiększy się kilkukrotnie w ciągu najbliższych 12 miesięcy, średnia cena w 2019 r. znajdzie się poniżej poziomu z 2018 r. Co ciekawe, z podobną sytuacją w ostatnich ośmiu latach mieliśmy do czynienia raz, a dokładnie cztery lata temu. W 2014 r. cena bitcoina na koniec roku wynosiła ok. 317 dol. i również znajdowała się poniżej średniej za cały rok. Także średnia za kolejny rok była wtedy o połowę niższa.

Podobny scenariusz może zrealizować się także w nadchodzącym 2019 r. i wcale nie musiałby być zły. Dlaczego? Ceny kryptowalut w kolejnych latach, aż do przełomu 2017/2018, rosły w bardzo szybkim tempie. Nawet jeżeli średnia cena bitcoina w 2019 r. będzie niższa niż wspomniane 7,6 tys. dol., i tak ta największa z kryptowalut mogłaby zaliczyć pozytywny rok. Gwałtowne wzrosty i spadki cenowe, które obserwowaliśmy rok temu, nie są charakterystyczną cechą „zdrowego” rynku. Spokojny, stopniowy wzrost wartości w 2019 r. może być czymś, czego bitcoin bardzo potrzebuje, szczególnie po turbulencjach z ostatnich 12 miesięcy.

Takie dojrzewanie rynku może sprzyjać znacznemu zwiększeniu zaangażowania inwestorów instytucjonalnych. Elementu, którego obecnie brakuje i który najprawdopodobniej ożywiłby kryptowaluty. Pomógłby on m.in. rynkom ICO i kopania kryptowalut wrzucić wyższy bieg. Choć jest to cały czas kropla w morzu potrzeb tego rynku, to zainteresowanie inwestorów stopniowo wzrastało w 2018 r., nawet pomimo systematycznego spadku cen.

Reklama

Pod koniec 2017 r. dwie giełdy w Chicago — CME i CBOE — wprowadziły do obrotu notowania kontraktów terminowych (futures) na bitcoina. Pierwsza z nich wyraźnie dominuje (ok. 17 tys. więcej otwartych pozycji), ale łączny obrót w ciągu roku wzrastał. W drugim kwartale zwiększył się o 17 proc., a w trzecim o 12 proc. Czwarty kwartał najprawdopodobniej będzie pierwszym, w którym odnotowany zostanie spadek aktywności. To wynik ostatniego, szybkiego spadku cen kryptowalut, ale także zamieszania na globalnym rynku standardowych aktywów. Chodzi m.in. o bardzo duże zmiany na rynku akcji i surowców pod koniec roku, co przesuwa uwagę inwestorów w tę stronę, gdyż ich zaangażowanie jest tam znacznie większe.

Choć wzrost obrotu kontraktów futures na amerykańskich giełdach nie przełożył się na zwiększenie cen bitcoina w 2018 r., jego dalszy wzrost w nowym roku może wpłynąć na większą stabilizację cenową, a poprzez analogię na kondycję całego rynku. Wydarzenia z poprzednich lat sugerują, że istnieje wysokie prawdopodobieństwo, iż cena bitcoina na koniec 2019 r. zamknie się powyżej tegorocznej średniej, tj. 7,6 tys. dol. Byłby to ponad dwukrotny wzrost cenowy, w stosunku do bieżącego poziomu. Jak na kryptowaluty nie jest to niczym szczególnym. Optymiści kryptowalut mogą zatem wierzyć, że historia powtórzy się i w tym przypadku, choć oczywiście należy wziąć poprawkę na wysoką zmienność rynku i mało oczekiwane zmiany.

>>> Czytaj także: Spadki na giełdzie w ogóle nie zniechęciły konsumentów. Amazon pobił w te święta rekord sprzedaży