Inwestycyjna firma Franklin Templeton Investments wstrzymuje się w tej chwili od wykonywania dużych transakcji na dolarze. – Wydaje nam się, że trudno przewidzieć, jak się zachowa. W tej chwili staramy się szukać w obrębie rynków wschodzących inwestycyjnych wartości i miejsc, które pozwolą zarobić – powiedział dyrektor zarządzający firmy Chris Sziniakow. Firma zamierza postawić na przykład na osłabienie dolara australijskiego wobec swojego odpowiednika z Nowej Zelandii.

Firma twierdzi, że trwający na finansowych rynkach wschodzących kryzys może zbliżać się do końca. Nie zmienia to jednak faktu, że rynki niektórych państw, na przykład Filipin, będą nadal pod presją.

Przecena na rynkach wschodzących powstała w wyniku wzrostu rentowności papierów skarbowych USA oraz cięcia tamtejszych podatków. Sytuację pogłębiły dodatkowo negatywne rynkowe nastroje wywołane przez wojnę handlową Waszyngtonu z Pekinem.

Obawy Franklin Templeton przed zaangażowaniem na rynku dolara pokazują, jak w ocenie jego siły podzieleni są najwięksi gracze. Od połowy kwietnia zyskał już ponad 5 proc.

Reklama

JPMorgan Asset Management oraz Man Group Plc spodziewają się dalszego umocnienia amerykańskiej waluty. Inni, jak na przykład DoubleLine Capital, spodziewają się jej przeceny do końca roku. Trump już podjął działania mające na celu zatrzymanie wzrostu wartości dolara. Nie odstrasza to jednak inwestorów spekulacyjnych do grania na jego dalsze umocnienie. Dotyczy to przede wszystkim funduszy hedgingowych.

Jak szanse dolara postrzega firma Franklin Templeton? Umocni się, jeśli inwestorzy w dobie wojny handlowej zaczną szukać bezpiecznych aktywów. Osłabnie zaś z kolei, gdy gospodarka USA ulegnie przegrzaniu, co odstraszy inwestorów od jej waluty.

>>> Czytaj również: Rubel w kryzysie? USA pchają Rosję w stronę recesji