Decyzje banków centralnych to jeden z najważniejszych czynników wpływających na zachowania inwestorów. Gdy stopy procentowe idą w górę, pieniądz staje się droższy – żeby zdecydować się na zakup akcji, trzeba mieć perspektywę wyższej stopy zwrotu niż dotąd. Równocześnie zyski spółek mają w takiej sytuacji tendencję malejącą – choćby dlatego, że więcej kosztuje je obsługa zadłużenia. Obniżki stóp procentowych działają odwrotnie. Od czasu kryzysu finansowego z 2008 r., gdy stopy procentowe zostały obniżone w okolice zera, banki szukają też nowych sposobów na prowadzenie łagodnej polityki pieniężnej – poprzez prowadzenie programów jej ilościowego luzowania, określanych też jako dodruk pieniądza.
Stany Zjednoczone z dodruku pieniądza wycofały się już pod koniec 2014 r. Od tamtego czasu bilans Rezerwy Federalnej nie przekracza (i tak astronomicznej) kwoty 4,5 bln dol. Pod koniec ub.r. Federalny Komitet Otwartego Rynku (FOMC – odpowiednik naszej Rady Polityki Pieniężnej) zdecydował się zaś na podwyżkę stóp procentowych – pierwszą od połowy 2006 r. Od końca 2008 r. główna stopa w USA była utrzymywana w przedziale 0–0,25 proc. W grudniu 2015 r. przedział podniesiono do 0,25–0,5 proc. Co kilka miesięcy Rezerwa Federalna publikuje uaktualnione prognozy ekonomiczne, którym towarzyszy informacja o tym, jakiej wysokości stóp procentowych spodziewają się w najbliższych kwartałach poszczególni członkowie FOMC. Gdy decydowali o podwyżce stóp, spodziewali się, że w tym roku podniosą je jeszcze czterokrotnie. Do dziś nie zrobili tego ani razu.