Nasi przedsiębiorcy zaczęli wreszcie odkrywać Czarny Ląd. Mimo to skala polsko-afrykańskiej wymiany handlowej wciąż jest niewielka. Lukratywne kontrakty zgarniają spółki z innych stron świata.
Podpisana przez Ursus warta 90 mln dol. umowa z etiopską spółką na dostawę 3 tys. ciągników to największy kontrakt polskiej firmy od wielu lat. To także nawiązanie do przeszłości, bo w czasach PRL traktory pod marką Ursus trafiały m.in. do Algierii, Maroka, Tunezji, Konga, Ghany, RPA i Nigerii. Polska spółka informatyczna Asseco w ubiegłym miesiącu podpisała z rządową agencją etiopską INSA wartą prawie 10 mln dol. umowę na uruchomienie systemu informatycznego do zarządzania danymi odczytowymi tamtejszego rynku energii.
Grupa Kopex ma montownie pojazdów górniczych w RPA (to efekt przejęcia spółki Hansen Genwest, która zajmuje się produkcją urządzeń i ich serwisem). Plan jest taki, że Kopex Africa będzie działać nie tylko w RPA, lecz także na rynkach ościennych, m.in. w Mozambiku i Angoli. Z kolei artykuły spożywcze wysyłają na Czarny Ląd m.in. Polmos Białystok, Mokate i Pamapol. A to tylko niektóre przykłady polskiej aktywności na tym niezwykle przyszłościowym kontynencie.

Dał nam przykład Kulczyk

W Afryce w sektorze energetycznym i wydobywczym od lat jest obecny Jan Kulczyk. Jeden z najbogatszych Polaków inwestuje w Nigerii, Tanzanii i Gwinei Równikowej (Kulczyk Investments ma np. 40 proc. udziałów w konsorcjum, które odkupiło od Shella koncesję na eksploatację złoża ropy w delcie Nigru). Ropy i gazu poszukuje w Afryce Środkowej kontrolowana przez Skarb Państwa spółka PGNiG. Z kolei należące do Grupy Azoty Zakłady Chemiczne Police kupiły w sierpniu 2013 r. za ponad 28 mln dol. 55 proc. udziałów w kopalni fosforytów w Senegalu.
Reklama
Te wszystkie przykłady nie zmienią jednak faktu, że wymiana handlowa Polski ze wszystkimi państwami Afryki wciąż stanowi zaledwie 1 proc. naszych obrotów z Europą. Stanowi też niewielki odsetek naszego handlu zagranicznego (0,97 proc. w eksporcie i 0,79 proc. w imporcie).
– Dziś trzy czwarte polskiej wymiany handlowej trafia do UE, która wytwarza już tylko jedną czwartą światowego produktu brutto. Dlatego należy rozwijać wymianę handlową z krajami spoza Europy, np. z Afryki – mówi wicepremier Janusz Piechociński. – Moją ambicją jest to, żeby w 2025 r. połowa polskiej wymiany handlowej przypadała na Europę, a pozostałe 50 proc. na resztę świata, w tym Afrykę – zapowiada.
Resort gospodarki obrał kurs na Afrykę, wyznaczając cel: do końca tego roku Polska ma potroić wymianę handlową w porównaniu z 2012 r. W 2007 r. ogólna wartość wymiany między Polską a wszystkimi krajami afrykańskimi wyniosła 2,2 mld euro, rok później doszła do 2,5 mld euro, żeby w 2012 r. osiągnąć 2,7 mld euro. W latach 90. Polska była praktycznie nieobecna na rynku afrykańskim.

Afryka czeka na low-tech

Kolejne opracowania analityczne dostarczają argumentów za ekspansją na Czarnym Lądzie. Najnowszy afrykański raport CEED stawia tezę, że w ciągu najbliższych lat ten kontynent ma należeć do najszybciej rozwijających się regionów świata. MFW prognozuje roczny wzrost PKB wynoszący 6,1 proc. w tym roku i 5,8 proc. w 2015 r. Prymusem będzie Nigeria ze swoim 7,2-proc. skokiem. Na podobną dynamikę mogą liczyć tylko kraje Azji.
Afrykę Subsaharyjską tworzy 48 krajów, w tym Demokratyczna Republika Konga (prawie osiem razy większa od Polski). Największym partnerem gospodarczym naszego kraju w Afryce jest dziś najbardziej rozwinięte państwo tego regionu, czyli RPA, na które przypada ponad 30 proc. całej wymiany handlowej Polski z Afryką. W 2012 r. handel naszymi towarami z Kongiem wzrósł o 512 proc. Ale w liczbach bezwzględnych to wciąż niewiele. Przykładowo wartość całej wymiany z Nigerią to 89,3 mln euro, 50-krotnie mniej niż w przypadku Niemiec.
Jakie polskie produkty mogą się sprzedawać w Afryce? Jej część subsaharyjska jest dobrym rynkiem dla tzw. low-tech, czyli urządzeń nieskomplikowanych i łatwych w obsłudze, ale wytrzymałych na trudne warunki eksploatacyjne. Wejście polskich przedsiębiorców powinno odbywać się więc dzięki produktom solidnej jakości, ale w niskiej cenie. Eksperci są zgodni, że Polska, ze względu na niższy koszt produkcji niż w Europie Zachodniej, ma tutaj przewagę konkurencyjną.
Nasz kraj może zaoferować m.in.: artykuły biurowe, AGD, odzież, sprzęt telekomunikacyjny i meble. Powalczyć możemy też w branży maszynowej i konstrukcyjnej – polskie maszyny budowlane i górnicze są średnio o 20 proc. tańsze od zachodnich. Afrykańscy inwestorzy są zainteresowani współpracą dotyczącą technologii dla górnictwa i hutnictwa oraz przemysłu drzewnego. Perspektywy rysują się przed branżami: spożywczą, farmaceutyczną, medyczną, kosmetyczną i hotelarską. Kolejny segment to inwestycje w infrastrukturę, które mogą być szansą dla budowlanki. Bank Światowy szacuje potrzeby infrastrukturalne Czarnego Lądu na 118 mld dol., zakładając, że inwestycje w infrastrukturę spowodują boom m.in. w usługach, przemyśle lekkim, wydobywczym itd.

Potrzebne jest wsparcie polityczne

Afryka, która dopiero goni resztę świata, ma najniższy PKB w przeliczeniu na jednego mieszkańca, ale już dziś – według portalu „Go Africa” – oferuje najwyższy zwrot z zainwestowanego kapitału. To dlatego inwestują tam na dużą skalę Chińczycy i Amerykanie. Według danych Center for Global Development w Afryce intensywnie wydają pieniądze Francja, Indie, Brazylia, Rosja, Turcja i Iran.
Naszym atutem jest to, że Polska nie ma doświadczeń kolonialnych, czyli ma czystą kartę wobec krajów afrykańskich. Minus? Przedsiębiorcy zwracają uwagę, że na 54 kraje afrykańskie mamy ledwie 10 ambasad, a to utrudnia pozyskiwanie kontraktów. Resort spraw zagranicznych wysłał w tym roku do przedsiębiorców komunikat: jak będą kontrakty, będziemy otwierać ambasady. Ale z drugiej strony – bez wsparcia politycznego o kontrakty będzie trudno, więc to błędne koło.
8 maja podczas Europejskiego Kongresu Gospodarczego w Katowicach (European Economic Congress – EEC) odbędzie się II Forum Współpracy Gospodarczej Afryka – Europa Centralna. Specjaliści z Afryki i Europy wskażą najbardziej obiecujące branże, sektory gospodarki i rynku. Omówią też doświadczenia z biznesu w Afrycie, konfrontując oczekiwania z faktami.
Polskie firmy mogą być na tyle konkurencyjne, by wykupić rywali w innych krajach europejskich lub w obu Amerykach, Azji oraz Afryce, mówi wiceprzewodnicząca Komisji Europejskiej ds. agendy cyfrowej Neelie Kroes. Czytaj cały wywiad.