300 mln zł pójdzie na uruchomienie nowych placówek handlowych. To o 100 mln zł więcej niż w roku ubiegłym.

Najbardziej znane z polskich marek odzieżowych i obuwniczych uruchomią w tym roku łącznie ponad 400 salonów za granicą. Oznacza to rekord, który będzie w zasadzie zasługą dwóch firm: CCC oraz LPP, które łącznie otworzą ponad 300 sklepów, czyli tyle, ile w ubiegłym roku wszystkie największe firmy z tego sektora.

– Zaplanowaliśmy na ten rok uruchomienie łącznie 200 salonów, z których 160 powstanie poza Polską. W ubiegłym roku na zagranicznych rynkach powstało pod naszym logo 95 salonów – mówi DGP Piotr Nowjalis, wiceprezes zarządu CCC.
Firma LPP, właściciel marek Reserved, Cropp, House, Mohito i Sinsay, zaplanowała na ten rok natomiast otwarcie 146 sklepów za granicą, czyli o 42 więcej niż w roku ubiegłym. Spółka zamierza nie tylko otworzyć więcej placówek, ale też stawia na bardziej równomierny rozwój swoich brandów. Do tej pory inwestowała przede wszystkim w markę Reserved. Wśród marek, które planują ekspansję na obce rynki, są też Gino Rossi, Tatuum, Coccodrillo, Atlantic, Big Star, Gatta, Wojas czy Wójcik. Każda z firm otworzy od kilku do nawet kilkudziesięciu sklepów. Większość planuje przyspieszyć rozwój w porównaniu z ubiegłym rokiem. – Zaplanowaliśmy uruchomienie 10 salonów poza Polską, czyli dwa razy tyle co w 2013 r. – twierdzi Marek Szostak, dyrektor ds. marketingu Wójcik Fashion Group.

>>> Czytaj też: LPP przenosi marki na Cypr, internauci są oburzeni

Nadal głównymi kierunkami rozwoju są kraje ościenne. Widać jednak, że polskie marki coraz chętniej próbują swoich sił nie tylko u wschodnich i południowych sąsiadów, ale też na zachodzie Europy, która przez wiele lat była postrzegana jako zbyt konkurencyjna, a przez to niedostępna. Przybywa też tych, które mają odwagę ruszyć na podbój znacznie bardziej oddalonych rynków.

Reklama

– Jesienią zadebiutujemy w Niemczech, gdzie otworzymy dwa sklepy, w Chorwacji, gdzie powstanie ich pięć, a także w jednym z krajów arabskich. Najprawdopodobniej będzie to Katar. W ciągu sześciu lat w tym regionie zakładamy powstanie sześciu placówek – wyjaśnia Magdalena Stefańska-Lotkowska, rzecznik prasowy LPP. Wójcik Fashion Group natomiast poza tym, że przygląda się poważnie Austrii, Szwajcarii czy Francji, prowadzi też rozmowy z chińskim dystrybutorem, który umożliwiłby mu zaistnienie w Pekinie.

>>> Czytaj też: Małe polskie firmy szykują się do zagranicznej ekspansji

Przedstawiciele sieci nie ukrywają, że w wyborze rynków pomagają im inwestorzy, którzy zgłaszają się do nich z propozycją uruchomienia salonów pod polskim brandem. Takich ofert jest coraz więcej. Wojas na przykład otrzymał propozycje współpracy z USA. Inne marki natomiast wspominają o Turcji czy nawet Indiach i Dubaju. Nasi przedsiębiorcy wolą jednak stawiać na własne salony, a franczyzowe, czyli z udziałem partnerów, uruchamiać tylko tam, gdzie jest to konieczne. Działanie bez inwestora lokalnego jest niemożliwe m.in. w krajach arabskich czy w Rosji i na Ukrainie. To też tłumaczy powód coraz większego zainteresowania polskich brandów zachodnią Europą. Nie mówiąc już o tym, że ryzyko niepłacenia na czas rachunków przez kontrahenta ze Wschodu za prawa do marki i towar z każdym dniem rośnie.

Poszukiwanie nowych rynków zbytu staje się koniecznością. Polska powoli staje się zbyt mała dla wielu graczy, którzy mają sklepy niemal w każdym mieście. Wiele firm, które jak LPP czy CCC zdobyły pozycję istotnego gracza w Polsce, zamierza powalczyć o podobną pozycję za granicą.

Najbezpieczniej wybierać położone niedaleko Polski rynki

- mówi Marcin Stebakow, dyrektor departamentu analiz DM BPS

Co skłania polskie marki do ekspansji zagranicznej?

Na pewno sytuacja panująca na rodzimym rynku centrów handlowych. Nowe oddawane są coraz bliżej już istniejących, więc istnieje ryzyko, że sklepy będą się kanibalizowały.

Osiągane ceny za produkt na tych rynkach mogą być wyższe od krajowych, co przy nawet wyższych kosztach wynajmu i osobowych skłania marki do podejmowania decyzji o ekspansji. Nie mówiąc już o tym, że wielu przedsiębiorcom marzy się powtórzenie sukcesu, jaki osiągnęli ich zachodni konkurenci.

Na jakich rynkach polskie marki mają szansę odnieść sukces?

Na pewno na ościennych, gdzie konsument jest zbliżony do polskiego, do tego jego potrzeby są w miarę zidentyfikowane i odległość nie jest duża. Myślę o takich krajach jak Czechy, Słowacja, ale i Niemcy, Austria, Węgry, Rumunia, kraje nadbałtyckie czy choćby Rosja, gdzie powstają nowe centra handlowe. Co do odleglejszych rynków to trzeba zadbać o bazę logistyczną oraz mieć rozeznanie o istniejącej tam konkurencji, gdyż przy silnych lokalnych markach okazać się one mogą trudne do zdobycia.

Na pewno warto stosować strategię małych kroków, czyli zacząć od kilku sklepów na danym rynku, by się przekonać, czy jest na nim popyt na dane produkty.

Co daje jeszcze taka strategia?

Pozwala zorientować się, po jakich cenach można sprzedawać kolekcje na zagranicznych rynkach. Pozwala też dostosować asortyment do lokalnych potrzeb, które mogą być różne nie tylko ze względu na zamożność społeczeństwa, ale i pogodę. W Rosji na przykład lepiej sprzedają się krzykliwe buty na wysokich obcasach, a buty zimowe muszą być lepiej ocieplone i mieć grubszą podeszwę.

>>> Polecamy: Produkcja odzieży wraca z Azji do Polski. Branża będzie zatrudniać