Pod koniec 2012 r. przestał im płacić, a dziś jest w upadłości likwidacyjnej. Teraz podwykonawcy domagają się pieniędzy bezpośrednio od JWC. Powołują się na zapisy kodeksu cywilnego o solidarnej odpowiedzialności inwestora i wykonawcy za roboty budowlane świadczone przez podwykonawcę.
– Dla JWC te zaległości mogą być niewielką kwotą, a dla nas oznaczają być albo nie być – mówi Arkadiusz Troszczyński, właściciel jednej z firm budowlanych. Kancelaria prawna reprezentująca jego i 15 innych spółek łączne zaległości szacuje na ok. 1,4 mln zł bez odsetek. Troszczyński liczbę wszystkich poszkodowanych szacuje na 28– 30. Tyle firm może się pojawić na piątkowej pikiecie pod siedzibą spółki.

>>> polecamy: Prezes J.W. Construction: Mój uniwersytet biznesu to Ameryka

– Jeśli protest nie przyniesie efektu, najprawdopodobniej złożymy wniosek o upadłość spółki. Nie mamy czasu na trwające kilka lat procesy o zapłatę lub czekanie na to, co zostanie z likwidacji Resbeksu – tłumaczy.
Reklama
Ale analitycy wnioskowi o upadłość JWC nie dają w sądzie większych szans. – Sytuacja finansowa JWC nie daje żadnych podstaw do ogłoszenia upadłości. Jeśli taki wniosek wpłynie do sądu, nie zrobi raczej większego wrażenia na inwestorach – ocenia Maciej Wewiórski z IDM.
JWC deklaruje, że żadnych zobowiązań za prace przy osiedlu nie ma i regulowało je na bieżąco na podstawie faktur wystawianych przez Resbex lub wydanych przez tę firmę dyspozycji przelewu. Zaznacza, że w umowie z wykonawcą znalazł się zapis, iż do zawarcia przez niego kontraktu z podwykonawcą jest wymagana zgoda inwestora. Dopiero wtedy można mówić o solidarnej odpowiedzialności. A spółka takiej zgody nigdy nie udzieliła.
– Rozumiemy trudną sytuację podwykonawców Resbeksu. Jednak w żaden sposób nie możemy odpowiadać za jego zobowiązania, a wszelka próba pomocy finansowej niezgodnej z prawem mogłaby być potraktowana jako działanie na szkodę holdingu J.W. Construction i jego akcjonariuszy – podała spółka w oświadczeniu przesłanym DGP.