Chodzi o ADR-y (American Depository Receipts – amerykańskie kwity depozytowe) Alior Banku, Jastrzębskiej Spółki Węglowej oraz Synthosu, które bezpośrednio na amerykańskim rynku będą mogli kupować tamtejsi inwestorzy.
Same spółki z emisjami tego substytutu akcji nie mają nic wspólnego. Ich inicjatorem jest nowojorski bank. – Dla nas jest to sygnał świadczący o zainteresowaniu obrotem naszymi akcjami na amerykańskim rynku. W ten sposób poszerza się krąg potencjalnych inwestorów na przykład o tych, którym polityka korporacyjna nie pozwala na inwestowanie bezpośrednio w akcje zagraniczne emerging markets, w tym także inwestujących w indeksy ADR – mówi Robert Kozłowski, wiceprezes ds. ekonomicznych JSW.
Podobnie plany BNY Mellon komentują Synthos oraz Alior.

>>> Polecamy: "FT": Wojciech Inglot - chemik, który rozjaśnił polską rzeczywistość

Reklama
– Cieszymy się, że akcje Alior Banku są przedmiotem dużego zainteresowania również amerykańskich inwestorów – mówi Julian Krzyżanowski, rzecznik prasowy banku.
BNY Mellon w tym roku wprowadził już do obrotu w USA ADR-y Eurocashu. To także była emisja niesponsorowana, czyli niezależna od decyzji spółki. Możliwość przeprowadzania takich operacji pojawiła się w Stanach Zjednoczonych po zmianie przepisów w 2008 r.
– Inwestorzy w USA mają coraz łatwiejszy bezpośredni dostęp do akcji na poszczególnych giełdach, ale wielu ciągle woli obracać papierami firm na amerykańskim rynku. Dla spółek to między innymi szansa na zróżnicowanie akcjonariatu – mówi Sławomir Sołtowski z BNY Mellon.
Bank, przygotowując emisje, sam poszukuje ciekawych, płynnych spółek, reaguje też na sygnały płynące od inwestorów i brokerów. – To rynek, który ciągle rośnie – dodaje Sołtowski.
O ile ADR-ów emitowanych bez zaangażowania polskich spółek przybywa, o tyle ta druga forma – papiery przygotowywane na ich zlecenie – jest coraz rzadziej spotykana. Przykładem firmy, która rozwiązała umowę dotyczącą kwitów depozytowych, jest PKN Orlen. Jesienią zeszłego roku firma wypowiedziała zawarte jeszcze w 2001 r. porozumienie właśnie z BNY Mellon. Ostatecznie umowa wygasła w marcu tego roku. Posiadacze ADR-ów Orlenu mogą je jeszcze przez blisko rok wymieniać na akcje polskiej spółki. Później bank może sprzedać wszystkie pozostałe akcje związane z niewymienionymi ADR-ami. Powodem było malejące zainteresowanie inwestorów kwitami depozytowymi.
Warszawska giełda ocenia, że znaczenie tego typu produktów jest w tej chwili ograniczone, choć przygląda się uważnie każdej alternatywie wobec oferty GPW.
– Popularność instrumentów typu GDR lub ADR powiązanych z akcjami polskich spółek miała pewne uzasadnienie kilkanaście lat temu – mówi Błażej Karwowski, rzecznik prasowy GPW. Dodaje, że udział inwestorów zagranicznych w obrocie akcjami na rynku głównym wzrósł z 34 proc. w 1999 roku do 48 proc. w roku ubiegłym.

Jak to się robi za oceanem

Właściciel ADR-u (American Depository Receipt – amerykański kwit depozytowy) ma wszelkie prawa, które są związane z posiadaniem reprezentowanych przez nie akcji. Do dywidendy i głosu na walnym zgromadzeniu. Może zażądać zamiany kwitu depozytowego na akcje, które były podstawą jego wystawienia. Jeden ADR może reprezentować ułamek akcji, jedną akcję lub kilka akcji spółki zagranicznej. W przypadku Alior Banku i Jastrzębskiej Spółki Węglowej na jedną akcję przypadną 2 ADR-y, dla Synthosu 10 akcji na ADR.