Mija rok od czasu, w którym kłopoty firm budowlanych zaangażowanych w realizację wielkich inwestycji infrastrukturalnych wypłynęły na powierzchnię. Największym graczom wciąż grozi upadek.
Kolorowe finały mistrzostw Europy w piłce nożnej rozsławiły Polskę na cały świat. Za ten pozytywny wizerunek zapłaciła jednak branża budowlana. Infrastrukturalny boom sektor okupił upadłościami małych i średnich firm, a także potężnymi kłopotami największych koncernów, takich jak Polimex-Mostostal czy PBG.

Alarm przed burzą

Pierwszy na alarm zaczął bić Dariusz Blocher, prezes Budimeksu, jednej z największych firm wykonawczych w Polsce, kontrolowanej przez hiszpański Ferrovial. – Dziś nie mówimy już o jakiejkolwiek rentowności kontraktów. Walczymy o jak najniższe straty – przyznawał w rozmowie z DGP. Był początek marca 2012 r. Po miesiącu kłopoty dopadły chińskich wykonawców autostrady A2, co fatalnie odbiło się na dziesiątkach małych podwykonawców. Prawdziwa burza dopiero jednak nadchodziła.
Jej pierwsze poważne symptomy zaczęły się objawiać w relacjach na linii firmy – banki. W mediach było jeszcze o tym cicho, ale pojawiły się problemy z uzyskiwaniem kredytów obrotowych i rolowaniem starych zobowiązań. Z kolei spiętrzenie prac budowlanych na finiszu przed Euro 2012, wywołało zatory płatnicze. Oba czynniki mogą rozłożyć nawet zdrową, ale przyduszoną ujemnymi przepływami finansowymi spółkę. O to nie jest trudno przy równoczesnej realizacji wielu kontraktów. Po kilku kolejnych miesiącach ruszyła lawina. To właśnie odmowa dalszego finansowania przez banki była powodem złożenia przez Hydrobudowę z grupy PBG wniosku o upadłość likwidacyjną w czerwcu 2012 r. Hydrobudowa zaangażowana była m.in. w budowę dróg i Stadionu Narodowego. Dziś po spółce notowanej na warszawskiej giełdzie nie ma nawet śladu, a syndyk sprzedaje jej majątek dla zaspokojenia wierzycieli.
Reklama
Heroiczny bój o układ toczy PBG; wiele w tej kwestii wyjaśni się w najbliższych tygodniach. Założona i kontrolowana przez Jerzego Wiśniewskiego firma jako pierwsza zaszokowała rynek gigantycznymi stratami. Przy przychodach rzędu 320 mln zł w II kw. 2012 r. PBG zakomunikowała stratę wysokości 1,6 mld zł. W IV kw. minus sięgnął „tylko” 1,3 mld zł.
Drugim kolosem na glinianych nogach, ale jak zauważają analitycy, w dużo lepszej sytuacji, jest Polimex-Mostostal. Zatrudniający kilkanaście tysięcy pracowników przeszarżował na kontraktach, ale padł też ofiarą urzędniczej bezduszności. Bo kiedy po wygrywanych w pośpiechu przetargach, w których liczyła się tylko cena, okazywało się, że inwestycja nie zapewnia zwrotu, rządowa agencja do budowy dróg, czyli Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad, umywała ręce. Ale firmy nie chciały schodzić z placów budowy. – W ten sposób w pewnym momencie kredytowaliśmy rządowe inwestycje na łączną kwotę 600 mln zł. Proszę mi pokazać, która firma byłaby w stanie to wytrzymać – mówi Konrad Jaskóła, były prezes Polimeksu-Mostostalu.

Szokująca strata

Konrad Jaskóła ciągle wierzy w spółkę. Jeszcze w grudniu, tuż przed odejściem ze stanowiska, zapewniał, że firma wkrótce stanie na nogi. Na razie Polimex zaszokował gigantyczną stratą w IV kw. ubiegłego roku. Grupa straciła w nim ponad 800 mln zł, a to w sumie dało astronomiczny wynik na minusie – 1,2 mld zł.
„Pełna restrukturyzacja grupy potrwa około dwóch lat. Wiele działań, polegających m.in. na znaczącym przeszacowaniu realizowanych kontraktów drogowych czy też rozpoznaniu i poniesieniu niezbędnych jednorazowych kosztów, co poskutkowało negatywnymi zdarzeniami finansowymi, mamy już jednak za sobą” napisał w liście do akcjonariuszy Robert Oppenheim, p.o. prezes Polimeksu, ale dziś spółką kieruje już Gregor Sobisch.
W wyciągnięciu firmy na powierzchnię mają pomóc potężna restrukturyzacja i sprzedaż majątku. – Prace przebiegają zgodnie z planem. Na pełne efekty zaciskania pasa trzeba będzie poczekać do 2014 r., a do końca 2015 r. redukcja kosztów z tytułu restrukturyzacji działalności operacyjnej powinna wynieść co najmniej 300 mln zł – wskazano w komentarzu do ostatnich wyników.
Portfel zamówień grupy wart jest ok. 7,4 mld zł. Na 2013 r. do realizacji przypada 2,7 mld zł; 2014 r. – 3,2 mld zł; 2015 r. – 3,1 mld zł; w latach następnych – 2,3 mld zł.
Spółka nie dostałaby drugiej szansy, gdyby nie zaangażowanie Agencji Rozwoju Przemysłu. Państwowy wehikuł stał się wiodącym udziałowcem spółki z pakietem przekraczającym 22 proc. Docelowo udział ARP w akcjonariacie spółki może sięgnąć 32,99 proc., ale łączne zaangażowanie kapitałowe Agencji nie przekroczy kwoty 278 mln zł.

Pogoń za kontraktami

Czy firmy walczące z wierzycielami o układ zejdą z ringu zwycięskie, pokażą najbliższe miesiące. Jak pokazują dane zebrane przez Instytut Badań nad Gospodarką Rynkową, mają na to 16-proc. szanse. Na 892 upadłości, do jakich doszło w Polsce w 2012 r., zaledwie niespełna 150 zakończyło się układem firmy z wierzycielami. Niemal cała reszta to upadłości likwidacyjne. Według prognoz IBnGR w tym roku upadłości może być 1000. Tylko w 2004 r. było ich więcej.
Z kolei według danych firmy Coface w 2012 r. zbankrutowało aż 218 przedsiębiorstw budowlanych (w 2011 r. – 143, a w 2010 r. – 98). Ten rok może być pod tym względem jeszcze gorszy niż ubiegły.
Na osłodę przegranym pozostaje lektura danych Komisji Europejskiej, według których aż 18 proc. firm, które dominują dziś na rynkach, za pierwszym podejściem zbankrutowało. W Unii połowa przedsiębiorstw kończy działalność przed upływem pięciu lat, a co roku około 200 tys. firm ogłasza bankructwo.
Dzisiejsze problemy firm budowlanych zrodziły się z boomu inwestycyjnego napędzanego unijnymi euro. Paradoksalnie szansą na wypłynięcie na powierzchnię i złapanie oddechu może się dla budowlanki okazać kolejna fala inwestycji dofinansowanych funduszami z Brukseli. Pod koniec czerwca UE czeka ostatnia rozgrywka przed zatwierdzeniem budżetu na lata 2014–2020. Choć po raz pierwszy plan finansowy stopniał i wynosić ma 960 mld euro, to np. Polska otrzyma więcej pieniędzy niż w latach 2007–2013, bo prawie 106 mld euro. Z tego aż 73 mld euro w ramach Funduszu Spójności. Wehikuł zasila w Polsce dwa sektory: transport i środowisko. A to oznacza, że większość pieniędzy trafi na inwestycje realizowane przez Generalną Dyrekcję Dróg Krajowych i Autostrad oraz PKP Polskie Linie Kolejowe na budowę autostrad, dróg ekspresówek oraz linii kolejowych.

Nieco optymizmu

Ślepa pogoń za kontraktami, gigantyczna konkurencja firm z całego świata i nieprzewidywalny wzrost cen materiałów budowlanych – to geneza inwestycyjnej klapy w branży wykonawczej. Zdaniem firm doradczych, m.in. Ernst & Young, a także szefów spółek budowlanych w walce o zamówienia w latach 2009–2011 zarządy podejmowały zbyt wielkie ryzyko. Jak będzie tym razem, nie wiadomo. Pewne jest, że GDDKiA przy wyborze najkorzystniejszych ofert nadal będzie się kierować kryterium najniższej ceny. Tak jak poprzednio.
Jaskółką nadziei na lepsze jutro dla spółek budowlanych być może okażą się wyniki za I kw. 2013 r. Jako pierwszy pokazał je Polimex i przynajmniej nie zaszokował negatywnie. Od stycznia do marca spółka wypracowała 52 mln zł zysku operacyjnego (EBITDA), ale wciąż nie potrafi wykazać czystego zarobku, tym razem straciła 23,5 mln zł.