Pod koniec zeszłego roku pracownicy zamkniętego na cztery spusty salonu piękności w Hongkongu musieli sięgnąć do kartotek firm, żeby odszukać szefa, który zniknął wraz z należną im zapłatą 900 tys. hongkońskich dolarów (116 tys. USD).

„Im mniejsza przejrzystość korporacji, tym większe pole dla praktyk przestępczych” – twierdzi Gordon Jones, były szef rejestru spółek w Hongkongu w latach 1993- 2007 – „Swobodny przepływ informacji należy do wielkich atutów konkurencyjności Hongkongu”.

Chociaż Hongkong jest częścią Chin, ma on własny system prawny i swoją walutę, działa tam również drugi największy rynek akcji w Azji. Jest on także głównym kierunkiem przepływu gotówki z Chin kontynentalnych, według oficjalnych danych handlowych pod koniec 2011 roku stanowiło to kwotę 525,6 mld dolarów. Zdaniem Jonesa, większa tajemniczość potęguje dla firm pokusę przerzucania niezbyt czystych aktywów przez byłą kolonię brytyjską.

Wśród przeciwników zmian prawa, które ma być przegłosowane w lokalnej legislaturze już w maju, są przedstawiciele małego biznesu, firm audytorskich i dziennikarze. Propozycja uniemożliwi obywatelom dostęp do pełnych danych wysokich menedżerów wraz z ich domowymi adresami.

Reklama

Prawo do prywatności i prawo do informacji

Nowe przepisy mają zapewnić równowagę między publicznym dostępem do informacji, a prawem dyrektorów do prywatności – argumentuje rzeczniczka regulatora, Finance Service and Treasury Bureau. Jej zdaniem zmiany nie utrudnią zwalczania działalności przestępczej ponieważ organy ścigania będą wyłączone ze wspomnianych poprawek.

Joint Financial Intelligence Unit, agencja zajmująca w Hongkongu zwalczaniem precederu prania brudnych pieniędzy, otrzymała w zeszłym roku 23282 raporty o podejrzanych transakcjach z banków, firm audytorskich i innych instytucji, czyli dwukrotnie więcej niż w roku 2003. Równocześnie walka z praniem brudnych pieniędzy doznała w tym czasie poważnego uszczerbku z powodu drenażu mózgów przedstawicieli organów ścigania na lepiej płatne stanowiska w oddziałach kontroli wewnętrznej banków i wielkich koncernów – podaje miejscowy dziennik „South China Morning Post”.

Ograniczenie przejrzystości jedynie sprawi, że Hongkong stanie się bardziej atrakcyjny dla nieuczciwych inwestorów – mówi Fred McMahon, kierujący projektem wolności ekonomicznych we Fraser Institute, który poczynając od 1996 roku przyznaje Hongkongowi co roku pierwsze miejsce w globalnym rankingu wolności gospodarczych.

"Już teraz mamy do czynienia ze znacznym brakiem przejrzystości na wielu azjatyckich rynkach, dzięki czemu Hongkong odniósł sukcesy” – podkreśla McMahon – „Jeśli Hongkong zostanie kolejnymi Kajmanami lub Lichtensteinem, wówczas prawdziwi inwestorzy będą go omijać, natomiast nadciągną inwestorzy z ciemnymi interesami”.

Z danych rejestru firm wynika, że w zeszłym roku dokonano w nim 3,5 mln wyszukiwań, wobec 3,25 mln w 2011 roku i 3,1 mln w roku 2010. Baza danych obejmuje ponad 1 mln dyrektorów, w tym wielu powiązanych z biznesem w kontynentalnych Chinach, gdzie dostęp do informacji o firmach jest bardzo ograniczony.