Kruk, bo o nim mowa, miniony rok miał udany. Choć łatwo nie było. W pierwszym półroczu spółka ograniczyła zakupy nowych wierzytelności. Portfele były zbyt drogie, średnio za dług trzeba było płacić 15 proc. jego nominalnej wartości. To przez agresywną politykę cenową mniejszych firm, które próbowały znaleźć swoje miejsce na rynku.
– Nie sądziłem, że inwestorzy czy firmy kupujące dług będą gotowi brać na siebie tak duże ryzyko – mówi dziś Piotr Krupa.
Reklama
Sam uznał, że ceny są oderwane od rzeczywistości i jego firma nie będzie brała udziału w tym wyścigu. Postanowił czekać, zakładając, że w wielu przypadkach konkurencja przeinwestowuje, co może się dla niej potem źle skończyć. Niektóre firmy musiały się zadłużyć, żeby kupować portfele. Teraz mogą mieć problem, by uzyskać dobry zwrot z inwestycji – na tyle duży, by obsługiwać własne długi.
– W sytuacji gdy ktoś z naszych konkurentów czy inwestorów będzie miał problemy ze zwrotem z inwestycji, będziemy chcieli aktywnie kupować nie tylko te portfele, ale i spółki – mówi prezes Krupa.
Strategia przeczekania cenowej gorączki się sprawdziła, bo po trzech kwartałach Kruk miał 54 mln zł zysku – o 2 mln zł więcej niż rok wcześniej. Lider rynku nie osłabił swojej pozycji. Dziś firma Piotra Krupy to duża międzynarodowa grupa. Kapitalizacja giełdowa Kruka sięga 780 mln zł. Ma spółki zależne w Rumunii, na Słowacji i w Czechach. W kraju działalność to nie tylko windykacja długów, lecz także zbieranie informacji gospodarczych czy udzielanie pożyczek. W strukturach grupy jest nawet biuro detektywistyczne zatrudniające 30 śledczych. Wkraczają do akcji wtedy, gdy firma podejrzewa, że dłużnik ukrywa przed nią majątek i celowo nie spłaca swoich należności.
Jednak działalność biura to margines. W sumie w grupie Kruk pracuje 1,7 tys. osób. Większość z nich według zupełnie innego modelu biznesowego, gdzie główny nacisk kładzie się na polubowne odzyskiwanie należności. To nie był przypadek – spółka Piotra Krupy poświęciła sporo uwagi badaniom postaw dłużników.
– Dostrzegliśmy, że na rynek trafiają długi osób, które w momencie zaciągania zobowiązań nie miały złych intencji, ale wolę spłaty należności. Z wielu powodów ich sytuacja życiowa i finansowa się poodwracała i nie było ich potem stać na uregulowanie długów – mówi Piotr Krupa.
Rozkładanie spłat długu na raty ma dwie zalety. Pierwsza – łatwiej go odzyskać, choć sam proces jest dłuższy niż w przypadku klasycznej windykacji sądowej. Druga – spółka przestaje być postrzegana jako bezlitosny windykator i coraz częściej traktowana jest jak firma dostarczająca usługi finansowe.
– Mogę śmiało powiedzieć, że jesteśmy czymś pomiędzy bankiem a firmą z branży zarządzania wierzytelnościami. To jest nasz największy sukces – uważa szef Kruka.
Kilkanaście lat temu, na początku działalności spółka miała kilku pracowników i działała według utartego schematu: jest dług, to wysyłamy wezwanie do zapłaty. – To były czasy, w których wiele spraw robiliśmy sami, ręcznie. Drukując listy na małych drukarkach igłowych – mówi Krupa. Wtedy windykacja długów to była nisza, firmy z branży miały raczej złą prasę, a banki odnosiły się do nich z dużą nieufnością. Dziś zarządzanie wierzytelnościami to już cała branża, zatrudniająca 4–5 tys. osób, będąca równoprawnym partnerem dla banków. Piotr Krupa ma świadomość osiągniętego sukcesu, ale nie lubi oglądać się za siebie. Jak mówi, ma jeszcze wiele do zrobienia.
– Wielokrotnie podkreślam podczas rozmów z moim zespołem, że dopiero teraz czekają nas ambitne cele – mówi dziś. Oprócz rozwoju działalności grupy w kraju prezes snuje plany ekspansji zagranicznej. Wierzy, że tam też sprawdzi się jego pomysł na windykacyjny biznes. – Widzimy wiele potencjalnych rynków, na których strategia prougodowa ma szansę powodzenia. Nigdzie indziej nie ma takiego produktu. Przyglądamy się Rosji, Turcji czy innym krajom – mówi.
Biznes nie pochłania go całkowicie. Odskocznia? Sport. Właśnie zalicza Koronę Ziemi – czyli zdobywa najwyższe szczyty na kontynentach. Zostały mu te najtrudniejsze, w tym Mount Everest. – Jego zdobycie wymagałoby wzięcia dwóch miesięcy urlopu, co w najbliższych latach może być trudne – mówi. Mniej czasochłonny jest triatlon, który prezes Kruka też uprawia. Teraz przygotowuje się do startu w kwietniowych zawodach w RPA.
– Jeśli je ukończę, zdobędę szósty tytuł Iron Mana. Postawiłem sobie za cel ukończenie 12 zawodów i dałem sobie na to jeszcze cztery lata – mówi.
190,2 mln zł zainwestował Kruk w portfele wierzytelności w ciągu trzech kwartałów 2012 r.
2,5 mld zł to wartość kupionych portfeli w 2012 r. (na koniec września)
42 proc. o tyle wzrosły wpłaty z wierzytelności nabytych (po dziewięciu miesiącach 2012 r.)