Nowe wybory parlamentarne w Grecji odbędą się 17 czerwca, a przez najbliższy miesiąc władzę będzie sprawował rząd tymczasowy, na którego czele stanie przewodniczący sądu administracyjnego Panagiotis Pikramenos, ustalili wczoraj przywódcy greckich partii politycznych. Później władzę przejmie najprawdopodobniej koalicja przeciwników bailoutu, którzy – choć twierdzą, że wcale nie chcą wyjścia ze strefy euro – będą musieli przywrócić drachmę.
Mimo że unijni politycy przekonują, że strefa euro jest przygotowana na wyjście Grecji, wygląda to na robienie dobrej miny do złej gry. Tak naprawdę nikt dokładnie nie wie, jak przebiegnie ten proces – nawet w prostych sprawach technicznych – i jakie wywoła skutki. Przeczuwają to również sami Grecy, którzy masowo wypłacają pieniądze z banków. Tylko w poniedziałek z rachunków wycofano co najmniej 700 mln euro, podobną sumę również we wtorek. Na razie nie ma jeszcze paniki, ale wartość depozytów sukcesywnie się zmniejsza – od początku 2010 r. do końca marca tego roku spadła ona o jedną trzecią, do ok. 165 miliardów euro.
Jeśli nowy rząd zerwie umowę o bailoucie, Unia wstrzyma pomoc finansową, a bez niej Grecji do końca czerwca zabraknie pieniędzy. Wtedy Ateny będą musiały negocjować z pozostałymi 16 członkami strefy euro warunki wyjścia. Gdyby chodziło o kraj ze zdrowymi finansami, taka operacja mogłaby być bezbolesna – ustalono by kurs wymiany i datę, a rząd ogłosiłby, że od danego momentu pensje, świadczenia i kontrakty będą wypłacane w walucie narodowej, depozyty bankowe zostałyby automatycznie zamienione, nowe pieniądze byłyby wypłacane z bankomatów, zaś dalej kursy ustalałby wolny rynek.
Reklama
W przypadku Grecji dochodzą jednak dwa negatywne czynniki – brak czasu i panika. Rząd, który w najlepszym razie obejmie władzę pod koniec czerwca, niemal od razu będzie musiał negocjować warunki wyjścia, co nie będzie ani łatwe, ani szybkie.
Aby nowa drachma stała się legalnym środkiem płatniczym, trzeba przyjąć w krajowym prawie odpowiednie ustawy. Wreszcie trzeba ustalić wzory i ją wydrukować, co też wymaga czasu. – Nie sądzę, żeby można to było zrobić szybciej niż w cztery miesiące – uważa Mark Crickett z De La Rue, największej na świecie firmy wytwarzającej papiery wartościowe. Dlatego prawdopodobnie na początku będzie funkcjonowała waluta tymczasowa. Pojawiają się spekulacje, że być może Grecja już potajemnie zleciła drukowanie banknotów, podobne jak zrobiła Słowacja, zanim ogłoszono podział Czechosłowacji.
Nie będzie czasu na żadną kampanię informacyjną, jak było przed przyjęciem euro, co zwiększy i tak już olbrzymi niepokój wśród Greków. W celu zminimalizowania paniki na rynkach finansowych nowa drachma zapewne zostanie wprowadzona w trakcie weekendu.
Aby zatrzymać ucieczkę kapitału, być może rząd przed debiutem drachmy wprowadzi kontrolę transferów zagranicznych (tak zrobiła Malezja w 1998 r.). Nie zmieni to faktu, że nowa drachma, której kurs wobec euro zapewne zostanie ustalony na 1:1, szybko straci na wartości – analitycy przewidują, że nawet 50 proc.

Grecka waluta nie po raz pierwszy przegrywa walkę z inflacją

Nowożytna drachma – do której mieszkańcy Grecji chcąc nie chcąc prawdopodobnie będą musieli powrócić – nigdy nie cieszyła się szczególnie dobrą marką. We wszystkich swoich wcieleniach przegrywała w którymś momencie z wysoką inflacją.
Drachma pojawiła się w obiegu w 1832 r., zastępując wprowadzonego po odzyskaniu niepodległości przez Grecję feniksa. Nazwa nawiązywała do starożytnych drachm, które były używane w kilku państwach-miastach greckich. W drugiej połowie XIX wieku Grecja dołączyła do Łacińskiej Unii Monetarnej, z której jednak w pewnym momencie została wyrzucona. Przyczyną było to, że grecki rząd z powodu słabości gospodarczej obniżał ilość złota i srebra w monetach, gwałcąc tym samym porozumienie (w unii każdy kraj zachował swoją walutę, ale miały one jednakową wartość). Na początku XX wieku drachma stopniowo traciła na wartości, ale prawdziwa katastrofa nadeszła wraz z włosko-niemiecką okupacją w czasie II wojny światowej. Wraz z hiperinflacją pojawiały się coraz wyższe nominały, czego kulminacją było sto miliardów w 1944 r.
Po wyzwoleniu w listopadzie 1944 r. stara drachma została zastąpiona nową w stosunku 50 000 000 000:1. Ta jednak też uległa w starciu z inflacją i już w 1953 r. w jej miejsce pojawiła się trzecia drachma. Tym razem kurs wymiany był 1000:1. Aby utrzymać jej wartość, grecka waluta została związana z dolarem amerykańskim w stosunku 30:1. Jednak po rozpadzie systemu z Bretton Woods w 1973 r. grecka waluta znów mogła tracić na wartości i tak się też działo. Przed przyjęciem euro za jednego dolara trzeba już było zapłacić ponad 400 drachm, zaś do początkowych banknotów o nominałach 10, 20 i 50 dołączały z czasem kolejne aż do 10 tysięcy w 1995 r. Trzecia drachma, choć wraz ze zmianami ustrojowymi zmieniały się też wzory monet i banknotów, przetrwała aż do końca, czyli do momentu zastąpienia jej przez euro. Stało się to w rozliczeniach międzybankowych w 2001 r., a w gotówkowych – rok później. Kurs wymiany ustalono na 340,75 drachmy za euro. Również trzecia drachma miała problem z inflacją. Wprawdzie Grecja w ostatniej chwili spełniła warunki wejścia do wspólnej waluty (jednym z nich była inflacja nieprzekraczająca 3 proc.), ale jak się później okazało, te statystyki były przez greckie władze poprawiane.