2013 rok, wraz z ożywieniem gospodarczym w strefie euro przyniósł znaczną poprawę wyceny spółek sektora finansowego. Ceny akcji banków – właścicieli polskich instytucji kredytowych – wzrosły nawet o kilkadziesiąt procent. Rekordzistą był właściciel Millennium, Banco Comercial Portugues (BCP), który podrożał o 121,8 proc. Od początku roku do 1 września jego akcje straciły jednak na wartości 38,6 proc.

Dlaczego tak się stało? Notujący straty, które skumulowane od 2009 roku wyniosły 2,2 mld euro, i spłacający rządową pomoc BCP w połowie tego roku podniósł kapitał (poprzez emisję akcji z prawem poboru siedmiu nowych za cztery stare) o 2,25 mld euro. To oznacza rozwodnienie kapitału i spadek wartości papierów. W przypadku BCP cena akcji spadła o 38,5 proc. w ciągu trzech tygodni.

Właściciel Millennium musiał spłacić 1,85 mld euro pomocy państwa oraz podnieść kapitał do poziomu zgodnego z aktualnymi regulacjami. Pozostało mu jeszcze do spłaty 750 mln euro do końca 2015 roku. Banki, które nie muszą spłacać wcześniejszych zobowiązań lub mają wystarczające minima kapitałowe, emitują instrumenty hybrydowe, obligacje zamienne na akcje zwane CoCo.

Komisja Nadzoru Finansowego w raporcie o sytuacji banków w zeszłym roku przeprowadziła analizę porównawczą polskich spółek i ich zachodnich matek. W przypadku Pekao jego suma bilansowa stanowiła na koniec 2013 roku zaledwie 4,5 proc. całej grupy UniCredit, natomiast wycena rynkowa 36,5 proc. wartości grupy. Trudno powiedzieć o proporcjach w wyniku netto, gdyż UniCredit notował w latach 2011 i 2013 głębokie straty. W 2010 roku zysk netto Pekao stanowił 47,8 proc. zysku grupy, a w 2012 roku – ponad 80 proc.

Reklama

W porównaniu z Commerzbankiem suma bilansowa mBanku to także 4,5 proc., ale wartość rynkowa na koniec zeszłego roku wynosiła 38 proc. Rekordowy zysk mBanku za ubiegły rok był niemal czterokrotnie większy niż całej grupy. Aktywa Millennium stanowią 17 proc. sumy bilansowej grupy BCP, a jego wartość rynkowa na koniec zeszłego roku stanowiła 38 proc. całej jej wartości. Teraz, po emisji akcji przez BCP jest to jeszcze więcej.

To powód, dla którego zagraniczne grupy sprzedają bank w Polsce tylko w ostateczności. Tak było w pierwszej fazie kryzysu, kiedy irlandzki AIB musiał sprzedać BZ WBK hiszpańskiemu Santanderowi, a później grecki EFG–Polbank – austriackiemu Raiffeisenowi, czy w końcu KBC, który był właścicielem Kredyt Banku i sprzedał go BZ WBK. Do podobnej kategorii należy mająca wkrótce nastąpić transakcja sprzedaży przez Rabobank Banku Gospodarki Żywnościowej – BNP Paribas.

Nie inaczej będzie w przyszłości. Zasadniczy wpływ na bieg zdarzeń i jego tempo będą mieć dwie okoliczności – sytuacja gospodarcza w strefie euro i przegląd jakości aktywów europejskich banków (AQR) dokonywany przez Europejski Bank Centralny. Po poprawie perspektyw gospodarczych w strefie euro w zeszłym roku spółki matki najważniejszych polskich banków stoją w obliczu nawrotu recesji. W II kwartale PKB w całej strefie euro nawet nie drgnął, ale wiele państw odnotowało spadek. Włoski PKB spadł w II kwartale o 0,2 proc., po spadku w poprzednim kwartale o 0,1 proc. i wzroście o 0,1 proc. w ostatnim kwartale 2013 r. To był jedyny dodatni wynik kwartalny od ponad 2 lat. O wiele lepiej sytuacja wygląda w Hiszpanii, gdzie PKB rósł już czwarty kwartał z rzędu, tym razem o 0,6 proc.

Czytaj cały artykuł na obserwatorfinansowy.pl