Z Agatą Jaździk-Osmólską rozmawia Piotr Szymaniak
Ostatniego dnia sierpnia w wypadkach drogowych zginęło 17 osób. Od początku wakacji – ponad 70. Każda taka śmierć to tragedia dla rodziny, znajomych, ale – choć trudno o tym mówić – również strata finansowa dla gospodarki i społeczeństwa. Ile kosztują nas wypadki na drogach?
Według ostatnich szacunków Centrum Badań Bezpieczeństwa Uczestników Transportu jednostkowy koszt wypadku drogowego to prawie 1,4 mln zł, przy tym mowa o koszcie uśrednionym. Składają się na to koszty prac służb policyjnych i ratowniczych, usług prosekcyjnych i pogrzebu, hospitalizacji i leczenia, koszty postępowania karnego, rekompensat i zadośćuczynienia, a także straty materialne i oczywiście gospodarcze kraju. Z jednej strony nie wypada mówić o kosztach ekonomicznych wypadków, z drugiej – trudno nie wziąć pod uwagę tego, że konsekwencje wypadków są szersze, niż nam się może wydawać. Można je podzielić na trzy grupy.
Jakie?
Reklama
Najgorsze i najtragiczniejsze to oczywiście śmierć lub ciężkie poszkodowanie osób biorących udział w wypadku. Obok nich mamy krąg osób cierpiących emocjonalnie, które niekoniecznie poniosły obrażenia fizyczne. Są wśród nich nie tylko ofiary, lecz także sprawcy i osoby bliskie. Na przykład ok. 10 proc. ofiar wypadków drogowych cierpi na zespół stresu pourazowego. Jeśli nie poszły na terapię, to bardzo długo będą zmagały się ze stresem, izolacją czy niezrozumieniem. Co często kończy się tym, że nie dają rady w pracy, obniża się ich wydajność, a to z kolei prędzej czy później przekłada się na ich status materialny. Zdarza się, że osoby długotrwale cierpiące na zespół stresu pourazowego rezygnują z pracy i przechodzą na rentę. Jakość ich życia, w tym sytuacja ekonomiczna, drastycznie się zmienia. Trzecia grupa konsekwencji to właśnie koszty ekonomiczne wypadków.
W jaki sposób się je szacuje?
Metoda opiera się na wycenie kapitału ludzkiego i jest poszerzona o koszty restytucji, które obejmują koszty pracy służb operacyjno-administracyjnych, hospitalizacji, rent, pogrzebu etc. Liczymy zatem przede wszystkim straty PKB. Osoba, która została ciężko ranna lub zginęła w wypadku drogowym, to koszt trwałej bądź czasowej utraconej produktywności ponoszony przez państwo. Chodzi o oszacowanie wartości takiej jednostki dla społeczeństwa przez pryzmat tego, ile mogłaby wyprodukować. Taka perspektywa może wydawać się bezduszna, ale nie można tracić jej z oczu. W 2014 r. pod moim kierunkiem zostało przeprowadzone badanie na temat tego, jakie straty ponoszą organizacje, które z dnia na dzień na skutek wypadku tracą pracownika. Oszacowaliśmy wówczas, że koszty ponoszone przez firmy z powodu złego stanu bezpieczeństwa w ruchu drogowym w Polsce to 0,8 proc. polskiego PKB. O taką kwotę pomniejszone zostały inne zadania i priorytety przedsiębiorstw działających w Polsce. Dla firmy są to koszty nadgodzin, rekrutacji, wyszkolenia. Czasem czyjaś wiedza i doświadczenie są tak cenne, że strata dla organizacji jest nie do odrobienia.
Powiedziała pani, że uśredniony koszt wypadku drogowego to 1,4 mln zł. A ile wynosi jednostkowy koszt ofiary śmiertelnej?
W 2018 r. było to 2,3 mln zł. W przypadku osoby ciężko rannej to ponad 3,3 mln zł.
Cały wywiad z Agatą Jaździk-Osmólską przeczytasz w Magazynie Dziennika Gazety Prawnej i na e-DGP
fot. mat. prasowe
Agata Jaździk-Osmólska doktor nauk ekonomicznych, inżynier. Zajmuje się badaniem społecznych i ekonomicznych kosztów wypadków drogowych. Pracuje na Uniwersytecie Przyrodniczo-Humanistycznym w Siedlcach