Komunikacyjne ubezpieczenie OC to najczęściej kupowana polisa w Polsce – musi ją mieć każdy posiadacz samochodu, a nic tak nie skłania do zakupu ubezpieczeń jak przymus. Ceny tych ubezpieczeń siłą rzeczy więc najbardziej ludzi interesują i na nich chcieliby zaoszczędzić (gdyż jeśli mają samochód, to nie mogą z nich zrezygnować). Do tego zakres ochrony regulowany jest ustawowo i choć ubezpieczyciele woleliby, żeby przy zakupie klienci zwracali uwagę na jakość obsługi czy renomę firmy, to dla klientów znaczenie ma przeważnie cena.

Tym bardziej, że z tych ubezpieczeń odszkodowania nie otrzymuje ten, kto opłaca składki, ale osoba, której wyrządził on szkodę. Inaczej jest w autocasco – polisa jest nieobowiązkowa i kupuje ją średnio co trzeci Polak. Na jej cenę wpływa zakres ochrony, więc z jednej strony ubezpieczyciele mają czym kusić klientów, a z drugiej klienci mogą współdecydować o zakresie ochrony. Zasadniczo jednak żadne inne polisy nie są tak chętnie kupowane jak komunikacyjne, więc też dla asekuratorów ubezpieczenia komunikacyjne są przeważnie ważną częścią biznesu.

W dobie pandemii, która wiąże się ze spadającą sprzedażą nowych pojazdów (według analizy danych Centralnej Ewidencji Pojazdów i Kierowców przeprowadzonej przez Instytut Badań Rynku Motoryzacyjnego Samar sprzedaż aut osobowych oraz dostawczych o DMC do 3,5 t roku spadła o 25,97 proc.) oraz ograniczeniem w przemieszczaniu się pojazdów, zarówno służbowych, jak i prywatnych, można by spodziewać się również dużego spadku wypłacanych odszkodowań.

Tymczasem wcale tak się nie dzieje. Wprawdzie rzeczywiście po drogach porusza się mniej pojazdów, ale jeśli kierowcy naruszają przepisy i doprowadzają do szkód, to są to już zdarzenia poważne, skutkujące wysokimi odszkodowaniami. Według statystyk policyjnych nie spadła liczba śmiertelnych ofiar wypadków drogowych. Jak informuje Marta Strzelczyk, dyrektor Działu Ubezpieczeń Komunikacyjnych Marsh Polska, towarzystwa ubezpieczeniowe zaobserwowały zmniejszenie liczby szkód w okresie od kwietnia do sierpnia bieżącego roku. Jeśli chodzi o ich wartość, to już tak optymistycznie nie jest. Zdarzenia, które zostały odnotowane, były „cięższe”, tzn. że średnia ich wartość była większa niż przed pandemią, dodatkowo zwiększyła się liczba kradzieży pojazdów.

Reklama

Kryzys sprzyja kombinowaniu

We wrześniu 2020 r. statystyki szkodowe wróciły znów do stanu z początku roku. Nie ma jeszcze danych z ostatnich tygodni, które by pokazały szkodowość w czasie drugiej fali pandemii, można jednak przypuszczać, że wyglądała ona podobnie jak na wiosnę.

To wynika też wprost z danych Ubezpieczeniowego Funduszu Gwarancyjnego. W całym 2019 r. wypłaty z ubezpieczeń komunikacyjnych wyniosły 12,72 mld zł, a w trzech pierwszych kwartałach 2020 r. – 9,13 mld zł, czyli widać nieznaczny spadek. Liczba wypłat natomiast wyniosła w 2019 r. 2,82 mln, a w trzech pierwszych kwartałach 2020 r. – 1,87 mln, czyli spadek jest większy. Do tej pory z roku na rok suma wypłat szła w górę, więc zmiana jest widoczna.

Dochodzi jeszcze jeden aspekt utrudniający rzeczywistą ocenę skali szkód. – W sytuacjach dekoniunktury ubezpieczyciele odnotowują więcej prób wyłudzeń odszkodowań – mówi Łukasz Pawlak, dyrektor Działu Ubezpieczeń Komunikacyjnych Willis Towers Watson. Nie wiadomo obecnie, jaka jest skala wyłudzeń – raz, że za wcześnie na wyniki ich wykrywania, dwa – nie wszystkie oszustwa wychodzą na jaw. Obecnie kombinowanie widać już przy zakupie obowiązkowych polis OC. W ostatnich miesiącach znacznie wzrosła liczba właścicieli aut, którzy tej polisy nie kupili. O ile w całym 2019 r. Ubezpieczeniowy Fundusz Gwarancyjny wystawił około 127 tys. wezwań do opłaty za brak OC komunikacyjnego, to w tym roku, w ciągu zaledwie siedmiu miesięcy od wybuchu pandemii, liczba posiadaczy pojazdów, którzy mieli przerwę w ubezpieczeniu, przekroczyła już 100 tys. Przyczyną przeważnie nie są problemy finansowe. Kierowcy bez ubezpieczenia OC brak polisy zrzucają na utrudniony kontakt z agentem podczas pandemii, co w dobie powszechnego internetu jest wykrętem.

Uczciwi właściciele samochodów, którym zależy na oszczędnościach, rezygnują raczej z nieobowiązkowej polisy AC i tutaj ubezpieczyciele dostrzegają spadek liczby klientów. – Kolejnym czynnikiem są problemy finansowe lub po prostu zmiana podejścia klientów do wydawania pieniędzy – to ma wpływ na decyzje zakupowe. Klienci stali się ostrożniejsi i chętniej oszczędzają na ubezpieczeniach. Z obowiązkowego OC nie mogą oczywiście zrezygnować, ale coraz częściej nie kupują OC w pakiecie z autocasco. Widać to zwłaszcza wśród właścicieli starszych aut, którzy z zakupu dobrowolnego AC rezygnują najczęściej – mówi Damian Andruszkiewicz, dyrektor Departamentu Ubezpieczeń Komunikacyjnych Klienta Indywidualnego w Compensie.

Ceny są stabilne

Zarówno kierowcy, jak i przedsiębiorcy dysponujący flotami liczyli, że rzadsze korzystanie z pojazdów wpłynie pozytywnie na koszt polisy komunikacyjnej. Na całym świecie kierowcy mieli nadzieję na tańsze polisy, ale tylko w niektórych krajach towarzystwa obniżały składki. W USA możliwe jest nawet, pod pewnymi warunkami, zawieszenie ochrony ubezpieczeniowej w razie niekorzystania z samochodu.

W Polsce szybko okazało się, że ceny ubezpieczeń komunikacyjnych pozostają na dotychczasowym poziomie, co jest zrozumiałe, jeśli się weźmie pod uwagę wartość szkód. Po nieznacznych spadkach wysokości składek z początku pandemii ceny polis komunikacyjnych zaczęły wracać do poziomu z ostatniego czasu normalności, czyli z początku roku. Nic nie wskazuje na to, żeby pandemia miała stanowić okazję do powrotu wojny cenowej, z którą rynek zmagał się kilka lat temu.

Po nieznacznych spadkach wysokości składek z początku pandemii ceny polis komunikacyjnych zaczęły wracać do poziomu z ostatniego czasu normalności.

A groźba powrotu tej wojny wisi nad asekuratorami. Zasadniczo od dłuższego czasu rynek balansuje na cienkiej linie i co jakiś czas pojawiają się pomysły obniżenia składek za komunikacyjne ubezpieczenie OC, co jest szkodliwe nie tylko dla ubezpieczycieli, ale też dla poszkodowanych w wypadkach komunikacyjnych i grozi wojną cenową, podobną do tej, która wykrwawiła ubezpieczycieli parę lat temu, prowadząc nawet do zniknięcia paru podmiotów z polskiego rynku.

Na razie jednak ryzyko powrotu wojny cenowej się nie materializuje. Na ochronę ubezpieczeniową swoich pojazdów Polacy wydali w pierwszym półroczu 2020 r. 11,6 mld zł, z czego ok. 7,3 mld zł stanowiły składki na OC, a 4,3 mld zł – składki na autocasco. W pierwszym półroczu 2019 r. na OC wydaliśmy 7,6 mld zł, a na AC – 4,4 mld zł. Klienci zatem nie oszczędzą w czasie pandemii na polisach komunikacyjnych, ale nie znaczy to, że urosną zyski ubezpieczycielom. Duża liczba poważnych szkód to znaczne wydatki, często rozłożone na wiele lat w przypadku szkód osobowych, gdy konieczna jest wieloletnia rehabilitacja poszkodowanego czy wypłacanie mu renty. Z powodu ograniczeń, do których przyczynił się koronawirus, dochodzą też dodatkowe koszty.

– Wartość odszkodowań wypłaconych z OC i AC spadła, choć do tej pory raczej rosła z roku na rok. Z drugiej strony spadek wartości zebranych składek obserwujemy przede wszystkim w zakresie AC, ponieważ wiele osób, mając na względzie rzadsze korzystanie z pojazdów, zdecydowała się zrezygnować z tego ubezpieczenia. Z kolei koszty własne ubezpieczycieli rosną, zwłaszcza z tytułu gwałtowniejszej niż dotychczas cyfryzacji i przestawienia się na formy zdalne. Dlatego ceny ubezpieczeń komunikacyjnych pozostaną zapewne na obecnym poziomie, ewentualnie z niewielką tendencją spadkową – podsumowuje Łukasz Zoń, prezes Stowarzyszenia Polskich Brokerów Ubezpieczeniowych i Reasekuracyjnych.

Regina Skibińska