Kredyty udzielane osobom o niskiej zdolności kredytowej – czyli subprime loans – które były główną przyczyną wybuchu kryzysu w Stanach Zjednoczonych, wracają.

Ich liczba jest największa od 2007 r., a w zeszłym roku prawie 40 proc. kredytów innych niż hipoteczne trafiło do osób, które mają słabą wiarygodność.
Kryzys spowodowały kredyty typu subprime udzielane na zakup nieruchomości. W połowie ubiegłej dekady odsetek takich kredytów wśród wszystkich udzielanych dochodził do 20 proc. Gdy bańka nieruchomościowa pękła, banki zostały z setkami milionów niespłacalnych wierzytelności. Te, które przetrwały kryzys, wyciągnęły wnioski – zaostrzyły kryteria i lepiej sprawdzają wiarygodność osób ubiegających się o kredyt. Efekt jest taki, że w zeszłym roku nieruchomościowe kredyty subprime stanowiły zaledwie 0,3 proc. wszystkich.

Ale gdy chodzi o pozostałe kredyty, sprawa ma się już zupełnie inaczej. W okresie od stycznia do końca listopada zeszłego roku w USA osobom o niskiej zdolności kredytowej udzielono ponad 50 mln kredytów, co stanowiło prawie 40 proc. wszystkich, wynika z danych firmy analitycznej Equifax. Po raz ostatni wyższy odsetek – 41 proc. – był w roku 2007. Łączna wartość zeszłorocznych kredytów subprime wyniosła 189,3 mld dol., co stanowiło ok. 22,5 proc. wszystkich udzielonych (nie uwzględniając hipotecznych i studenckich).

Szczególnie chętnie Amerykanie zadłużają się na zakup samochodu – wartość wszystkich kredytów na ten cel osiągnęła w zeszłym roku niespełna 500 mld dol., z czego 129,5 mld, czyli prawie 27 proc., trafiło do osób o niskiej wiarygodności. Zarówno łączna wartość wszystkich kredytów typu subprime (z wyłączeniem hipotecznych), jak i tych z nich, które udzielone zostały na zakup samochodów, jest najwyższa od 2007 r.

>>> Czytaj tez: Kryzys na rynku hipotek w USA kosztował bankowych gigantów 66 mld dol.

Reklama

Fakt powrotu kredytów subprime, a w szczególności to, że najchętniej są one udzielane na zakup samochodów, nie jest przypadkiem. W sytuacji gdy w Stanach Zjednoczonych od początku kryzysu stopy procentowe są na poziomie bliskim zera, banki szukają możliwości zarabiania i są gotowe do podejmowania nieco bardziej ryzykownych działań. Poza tym, w przeciwieństwie do trudnych do sprzedaży bez straty niespłacanych nieruchomości czy trudnych do odzyskania pożyczek gotówkowych, samochody są towarem, który bankowi najłatwiej sprzedać, w przypadku gdy pożyczkobiorca przestałby płacić.

Eksperci są zresztą podzieleni w kwestii rosnącej liczby tego typu kredytów. Z jednej strony to, że banki nie boją się udzielać, a klienci zaciągać pożyczek, świadczy o tym, że z optymizmem patrzą na stan amerykańskiej gospodarki. Ponadto jednym z jej fundamentów zawsze był przemysł motoryzacyjny, a kredyty subprime też przyczyniają się do rosnącej sprzedaży. W zeszłym roku w USA sprzedano 16,5 mln samochodów osobowych i ciężarowych, co stanowi wzrost o 5,9 proc. w porównaniu z rokiem 2013 i aż o 59 proc. w stosunku do recesyjnego 2009 r. Z drugiej strony, mając w pamięci niedawną historię, trudno nie dostrzegać niebezpieczeństwa. – Wszystko jest dobre, dopóki nie ma kłopotów. Ale w ten sposób na negatywny szok najbardziej narażone są te grupy ludzi, które są na to najmniej odporne – mówi „Wall Street Journal” Amir Sufi, profesor ekonomii z Uniwersytetu w Chicago, podkreślając, że osoby o niskiej wiarygodności płacą wyższe odsetki, a zazwyczaj przy tym mniej zarabiają. Zresztą amerykańska prasa przywołuje sporo historii konkretnych ludzi, którzy już mają kłopoty ze spłatą niedawno zaciągniętego kredytu.

Na ciekawą sprawę zwraca inna firma analityczna, Experian. O ile rośnie liczba Amerykanów, którzy przestają spłacać zadłużenie na kartach kredytowych (grudzień był piątym kolejnym miesiącem takiego wzrostu), o tyle liczba niespłacających kredytu na zakup samochodu spada. To zdaniem autorów raportu dowodzi, że dla wielu osób z niską wiarygodnością kredytową samochód jest niezbędny do dojazdu do pracy i w razie problemów finansowych starają się przede wszystkim być na bieżąco z jego spłacaniem. To zarazem daje nadzieję, że powtórka problemów z lat 2007–2008 nie jest nieunikniona.

>>> Polecamy: Amerykańska klasa średnia umiera. To poważne zagrożenie dla geopolitycznej potęgi USA