Jest wiele argumentów, że dla kraju na takim poziomie rozwoju jak Polska członkostwo w strefie euro nie jest aktualnie korzystne; jednak Polska na pewno chce mieć opcję wstąpienia do strefy euro - powiedział wiceminister finansów Leszek Skiba.

Skiba poinformował we wtorek podczas debaty "Przyszłość strefy euro z Polską czy bez?", że nasz kraj jest zainteresowany tym, żeby strefa euro była zdrowa, ponieważ jest ona dla nas istotnym partnerem gospodarczym, handlowym, a także politycznym.

"Polska kibicuje wszystkim reformom, które sprawią, że strefa euro będzie odporna na wstrząsy i wszystkim działaniom reformatorskim" - wskazał wiceminister.

Jak jednak ocenił, "widzimy, że niedokończona struktura, architektura instytucjonalna strefy euro powoduje, że jak na razie członkostwo Polski w strefie euro byłoby kłopotliwe z puntu widzenia tego, że nie wiemy, do jakiej strefy euro wchodzimy".

"Żeby podjąć racjonalną decyzję, musimy wiedzieć, jaka strefa euro jest, jaki jest ten jej w miarę finalny kształt" - tłumaczył. Według Skiby w propozycjach, które "są na stole" nie widać, by był to proces zakończony.

Reklama

Wiceszef MF zwrócił też uwagę na kolejną kwestię - czy w interesie gospodarczym Polski jest szybkie przyjęcie euro. "Wiele argumentów jest takich, że dla kraju na tym poziomie rozwoju członkostwo w strefie euro nie jest aktualnie korzystne" - ocenił Skiba.

Zaznaczył, że swego czasu były premier, minister finansów i szef NBP prof. Marek Belka trafnie - jego zdaniem - ocenił, że gdy Polska będzie miała duńskie instytucje rynku pracy, niemiecką politykę fiskalną i innowacyjność na poziomie Szwecji, to będzie to moment, kiedy przeważą ekonomiczne argumenty za przystąpieniem Polski do strefy euro.

Podkreślił jednak, że Polska na pewno chce mieć opcję wstąpienia do strefy euro. "Pozostają jeszcze kwestie polityczne, suwerennościowe, które będą ważyły. Ale generalnie, w sytuacji, w której Polska będzie na pewnym poziomie ekonomicznego rozwoju, opcja członkostwa w strefie euro jest istotna" - powiedział.

Obecny na konferencji Belka powiedział, że poglądy Skiby niewiele różnią się od tych, które on prezentował 1,5-2 lata temu. "Kilka rzeczy należy - w sprawie ekonomicznych aspektów wejścia Polski do strefy euro - przemyśleć na nowo" - zauważył. Jego zdaniem dotychczas uważano, iż największa korzyść z bycia poza strefą euro, to możliwość "ratunkowej" dewaluacji złotego, co miało miejsce, jak np. w 2008 r. gwałtownie spadł nasz eksport.

"To bardzo dobre w skutkach osłabienie złotego nastąpiło po bardzo głębokim umocnieniu złotego w poprzednich 2-3 latach, czego skutki odbijają się nam czkawką w postaci kredytów frankowych. To epizod, który jest bardzo słabo zbadany" - powiedział Belka. Jego zdaniem dziś "bąbla spekulacyjnego" na złotym jednak nie ma, więc nie ma co pękać, a to oznacza, że ten argument ekonomiczno-polityczny jest zbyt silnie eksponowany.

Belka uważa też, że "nie idzie nam z długofalową aprecjacją złotego", mimo że kraj dobrze się rozwija i jest wskazywany, jako gwiazda transformacji. "Uważam, że bez tego Polska nigdy nie stanie się krajem bardziej nowoczesnym i bardziej innowacyjnym” - ocenił. Według niego zmiana może nastąpić tylko na skutek działania przymusu makroekonomicznego. "Niskie płace, słaby złoty rozleniwiają. Wejście do euro paradoksalnie spowoduje obniżkę kosztów finansowania, wzrost płac i wzrost cen, jak na Słowacji. Efekt: wreszcie będziemy mieli realne wzmocnienie złotego. To jest mechanizm, który może wymusić innowacyjność w masowej skali" - uważa Belka.

Prezydent Konfederacji Lewiatan Henryka Bochniarz zgodziła się z diagnozą Belki. Jej zdaniem jest potrzebna debata na temat wejścia Polski do strefy euro, choć wiadomo, że nie nastąpiłoby to np. jutro. "Trzeba się zastanowić, jak w obecnej sytuacji ten scenariusz wejścia do strefy euro by wyglądał" - mówiła. Bochniarz uważa, że wejście na ścieżkę, która oznaczałaby realizację takiego scenariusza byłaby czynnikiem stabilizującym, a firmy narzekają na brak stabilizacji i pewności prawa.

Natomiast Paweł Tokarski z Stiftung Wissenschaft und Politik (the German Institute for International and Security Affairs) uważa, że przede wszystkim trzeba zadać sobie pytanie, czy inne państwa chciałby widzieć Polskę w strefie euro. Wskazał też na czynniki wewnętrzne, które - jego zdaniem - stoją na przeszkodzie przyjęcia euro przez Polskę.

"Euro jest niewygodne ze względów ideologicznych. Panuje przekonanie, że własna waluta jest tożsama z bezpieczeństwem, pewnością itp. Z tymi argumentami trzeba podjąć polemikę. Gdyby Grecja w 2010 r. miała własną walutę, to kto chciałby pospieszyć jej z pomocą finansową?" - pytał Tokarski. Według niego kolejne przeszkody to: poziom wiedzy ekonomicznej w Polsce; trudność debaty nad korzyściami płynącymi z obecności w strefie euro (straszenie inflacją); brak atrakcyjności politycznej projektu, który wymaga co najmniej pięciu lat przygotowań.

"Czynnikiem bardzo ważnym, jeśli nie najważniejszym jest bardzo niskie poparcie w Polsce dla strefy euro" - dodał. Według niego z ewentualnym przyjęciem euro wiąże się też pytanie, czy chcemy współkształtować losy Europy na dobre i na złe i brać część odpowiedzialności za projekt europejski.

>>> Czytaj też: Rzońca: PiS "jedzie" na koniunkturze. "Wszystkie gospodarki rosną szybciej niż polska"