Jeśli nie wydarzy się nic nieoczekiwanego, to w horyzoncie najbliższych dwóch lat możemy mieć zarówno słabnącego dolara, jak obniżające się ceny ropy, uważa główny ekonomista PKN Orlen Adam Czyżewski.

"Przyczyną słabnącego dolara jest zsynchronizowany wzrost gospodarczy poza USA. Przedsiębiorcy, przede wszystkim z gospodarek wschodzących, coraz więcej inwestują, a wydatki inwestycyjne finansują kredytami walutowymi zaciąganymi w dolarach amerykańskich w krajowych bankach lub środkami pochodzącymi ze sprzedaży obligacji amerykańskich. Ten strumień podaży dolara poza USA zdecydowanie przeważa nad strumieniem popytu na amerykańskie obligacje i papiery wartościowe. Taka sytuacja będzie trwać dopóty, dopóki gospodarka globalna będzie przyspieszać" - napisał Czyżewski na blogu napedzamyprzyszlosc.pl.

Ekonomista przypomniał, że ropy powinno wystarczyć, by przy średniej rocznej cenie nie przekraczającej 60 USD za baryłkę w latach 2018 i 2019 zaspokoić szybko rosnący popyt, a wzrost cen w pobliże 70 USD wynikał z czynników przejściowych i był napędzany transakcjami spekulacyjnymi na rynkach papierowych.

"Amerykanie zdali test cenowy, zredukowali koszty wydobycia o połowę, i przesunęli przedział opłacalności wydobycia z 60-80 USD do 30-40 USD za baryłkę ropy WTI. Dzięki temu przy cenie powyżej 60 USD za baryłkę mają złote żniwa" - czytamy dalej.

Ekonomista zauważył również, że w listopadzie ubiegłego roku wydobycie w USA przekroczyło 10 mbd, a w ciągu 2018 roku przyrośnie o kolejne 1,3 mbd. To tyle, ile wydobyto w 2014 roku przy cenie ropy WTI około 90 USD za baryłkę. Biorąc pod uwagę szybszy wzrost podaży w Kanadzie i w Brazylii oraz utrzymanie wydobycia w OPEC na obecnym poziomie, od połowy 2018 roku na rynku pojawią się nadwyżki podaży i taka sytuacja utrzyma się w 2019 roku, pomimo silnego wzrostu popytu, prognozowanego na 1,9 mbd w 2018 i 1,6 mbd w 2019 (dla porównania, w latach 2015-2019 po uwzględnieniu danych za 2015-2017, popyt będzie wzrastać z roku na rok średnio o 1,7 mbd, tyle samo ile w latach 2003-2007).

"Ceny ropy naftowej i paliw płynnych notowane są w dolarach amerykańskich i w tej walucie dokonuje się transakcji. Jednakże 90% podaży tych surowców oraz 80% popytu na nie pochodzi spoza USA i jest rozliczane w innych walutach. Ceny ropy i notowania amerykańskiej waluty były zazwyczaj ze sobą ujemnie skorelowane: umocnieniu dolara zwykle towarzyszy spadek cen ropy i odwrotnie. Wiele jednak wskazuje na to, że w bieżącym i następnym roku utrzyma się trend słabnącego dolara, a towarzyszyć mu będzie spadkowy trend cen ropy" - czytamy dalej.

Jeśli nie pojawią się czynniki geopolityczne lub inne zrządzenia losu ograniczające podaż, cena ropy Brent w 2018 roku pewnie zbliży się do 60 USD za baryłkę, a w 2019 może znaleźć się nieco poniżej tego poziomu, podsumował Czyżewski.









>>> Czytaj też: Padł historyczny rekord. Polska zużywa coraz więcej gazu