Dalsze umocnienie polskiej waluty powinno jednak przebiegać stopniowo, a jego skala w relacji do dolara amerykańskiego będzie większa niż w parze z euro, uważają analitycy Ebury: Enrique-Diaz Alvarez, Matthew Ryan i Roman Ziruk.

Poniżej komentarz Ebury dot. prognoz dla kursu złotego

Początek 2020 roku dla polskiego złotego można określić mianem burzliwego. Ograniczona deprecjacja złotego w parze z euro w styczniu i lutym przerodziła się w gwałtowną wyprzedaż w marcu. Istotnie osłabiły się także inne waluty emerging markets. Licząc od początku roku do minimalnego punktu, jaki złoty w relacji do euro osiągnął w drugiej połowie marca, polska waluta straciła ok. 8%. Skala deprecjacji złotego była zbliżona do tej notowanej przez waluty dwóch innych kluczowych krajów regionu, czyli korony czeskiej i forinta węgierskiego. W ostatnim czasie złoty jednak odrobił część dotychczasowych strat. Miało to związek z poprawą rynkowych nastrojów, która przełożyła się na umocnienie walut emerging markets. Zmienność na parach EUR/PLN i USD/PLN pozostaje znaczna.

Pandemia COVID-19 nie oszczędziła Polski. Do tej pory łącznie odnotowano ponad 25 tysięcy potwierdzonych przypadków zakażenia koronawirusem, z czego ponad 1100 osób zmarło. Reakcja polskiego rządu na kryzys zdrowotny była szybka. 13 marca ogłoszono, że następnego dnia na terenie kraju wprowadzony zostanie "stan zagrożenia epidemicznego", który 20 marca przeobraził się w "stan epidemii". W związku z zagrożeniem zdrowia publicznego władze zaleciły pozostanie w domach oraz ograniczenie do minimum aktywności, które nie są niezbędne do funkcjonowania.

Polska uruchomiła środki prewencyjne stosunkowo wcześnie, a ograniczenia wprowadzone w życie były relatywnie restrykcyjne w porównaniu z wieloma innymi krajami w Europie. Tym samym aktywność gospodarcza w kraju doświadczyła załamania. Pierwsze tego oznaki były widoczne w niestandardowych danych: o zużyciu energii elektrycznej oraz o natężeniu transportu. Niedługo potem zanurkowały indeksy opisujące nastroje i aktywność biznesową, sugerując trudności zarówno w bieżącej chwili, jak i w przyszłości.

Odczyt PKB Polski w pierwszym kwartale dostarczył nam bardziej kompleksowych szacunków dotyczących rzeczywistej skali załamania gospodarki Polski. Dynamika wzrostu PKB obniżyła się z 3,2% w ujęciu rocznym notowanym w IV kw. ubiegłego roku do 2,0% w I kw. 2020 r. W ujęciu kwartalnym PKB spadło o 0,4%.

Dane za drugi kwartał z pewnością pokażą znacznie większą skalę załamania, głównie w związku z tym, że to w większości na ten okres przypadł lockdown. I to właśnie w tym czasie niekorzystne procesy w gospodarce - takie jak wzrost bezrobocia - zaczęły istotnie przybierać na sile. Kwietniowe dane wskazują na wyraźne pogorszenie sytuacji na rynku pracy. Dane za następne miesiące najpewniej pokażą dalszy, utrzymujący się i rozłożony w czasie wzrost stopy bezrobocia.

Polskie władze podjęły skoordynowane kroki w celu wsparcia gospodarki w dobie kryzysu, zapewniając pomoc przedsiębiorstwom i gospodarstwom domowym. Łączna wartość środków w ramach dwóch kluczowych przyjętych pakietów jest szacowana na około 312 mld zł, co stanowi równowartość mniej więcej 15% PKB kraju. W relacji do wielkości gospodarki jest to jeden z największych pakietów pomocowych wśród krajów Unii Europejskiej. Programy uruchomione przez Polskę nie polegają jednak wyłącznie na wydatkach. Niemal ćwierć środków przeznaczonych na walkę z kryzysem stanowi wsparcie dla systemu finansowego. Reszta obejmuje bezpośrednie zapomogi, dotacje, pożyczki, gwarancje kredytowe oraz inne środki. Niemniej, pakiety te - w naszej ocenie - stanowią spore wsparcie.

Obiecująco wygląda zwłaszcza tarcza finansowa, która skupia się na dotacjach dla firm. Program zachęca do podtrzymywania działalności i utrzymania zatrudnienia. W przypadku części firm, aż 75% kwoty to bezzwrotna pomoc - pod warunkiem spełnienia określonych wymogów.

Powyżej wspomnieliśmy jedynie o kluczowych pakietach. W ostatnich tygodniach przyjęto dodatkowe środki, które mają wspierać gospodarkę. Proces znajdowania i wdrażania kolejnych rozwiązań nadal trwa.

Rozluźnianie polityki fiskalnej wiąże się z wyraźnym wzrostem potrzeb pożyczkowych. Z kolei emisja dodatkowego długu musi zostać zaabsorbowana przez rynek w kontekście raczej niesprzyjającej sytuacji globalnej. Aby zapewnić stabilność na rynku długu, Narodowy Bank Polski uruchomił program skupu aktywów. Początkowo postanowiono o skupie obligacji skarbowych, jednak niedługo później rozszerzono katalog skupowanych aktywów o bony skarbowe oraz obligacje gwarantowane przez Skarb Państwa. Rozszerzenie programu nastąpiło w związku z tym, że część nadzwyczajnych działań związanych z pandemią finansowana jest poprzez emisje obligacji Polskiego Funduszu Rozwoju (PFR) i Banku Gospodarstwa Krajowego (BGK). W związku ze sposobem emisji, wpływ na zadłużenie państwa, liczone zgodnie z metodologią krajową, będzie bardziej ograniczony i rozłożony w czasie.

Skala skupu aktywów przez NBP jest znaczna. Od momentu wprowadzenia tego programu polski bank centralny - zgodnie ze słowami prezesa Adama Glapińskiego - skupił aktywa o wartości 90,77 mld zł. Teoretycznie tego typu działania nie powinny sprzyjać złotemu, jednak sądzimy, że potencjalnie negatywne efekty są mniej więcej zbalansowane przez postrzeganie programu jako dopełniającego działania pomocowe ze strony rządu. Wstępne, dość agresywne tempo w jakim prowadzony jest skup interpretujemy jako podjęcie działań na dużą skalę w momencie dużego zapotrzebowania na takowe w kontekście wzrostu emisji oraz wyższej rynkowej presji i oczekujemy stopniowego zmniejszania skali zakupów w przyszłości.

Oprócz wprowadzenia programu QE, Narodowy Bank Polski obniżył również stopy procentowe. Stopa referencyjna została zredukowana łącznie o 140 punktów bazowych. Obecnie znajduje się ona na poziomie 0,1%, najniższym w historii. Bank centralny wdrożył również szereg innych rozwiązań, obcinając między innymi stopę rezerw obowiązkowych z 3,5% do 0,5% oraz przywracając kredyt wekslowy. Ten ostatni ma umożliwić bankom tanie refinansowanie kredytów dla przedsiębiorstw z sektora niefinansowego, jednak rozwiązanie to nie wydaje się szczególnie popularne wśród banków.