Z piątkowych wypowiedzi ministra energii Krzysztofa Tchórzewskiego wynika, że w ramach niedawnej wizyty w Polsce sekretarz energii Stanów Zjednoczonych Rick Perry rozmawiał z polskimi politykami o współpracy w obszarze energetyki atomowej dużo bardziej poważnie, niż wynikałoby z oficjalnych stanowisk obu stron.

W ramach podpisanego w Warszawie strategicznego porozumienia Polska i Stany Zjednoczone zadeklarowały prowadzenie dialogu w obszarze energii. Regularne rozmowy mają dotyczyć cyberbezpieczeństwa, energetyki atomowej, paliw kopalnych i infrastruktury energetycznej. Pierwsze z cyklu spotkań zaplanowano na początek 2019 roku w Waszyngtonie.

I chociaż wszyscy skupili się na gazie, bo równocześnie podpisano kolejną umowę na dostawy amerykańskiego LNG, to Stany Zjednoczone mogłyby rozwiązać również nasze bolączki w prawie atomu. Polska myśli nad budową dwóch - trzech bloków jądrowych na Pomorzu już ponad 10 lat. Jednak mimo setek milionów złotych przeznaczonych na przygotowania, projekt tkwi w martwym punkcie, a w każdym z kolejnych podejść sprawa rozbija się o finansowanie. W zależności od mocy pierwszej elektrowni, mogłaby ona kosztować od 35 do nawet 70 mld zł. Polska energetyka nie ma dziś absolutnie takich pieniędzy. Jako dawcę kapitału wskazywano np. Orlen, jednak kierowany przez Daniela Obajtka koncern zaznaczył, że nie planuje się angażować w tę inwestycję.

I tu, według ministra, z odsieczą mogliby przyjść z Amerykanie. - Ze strony Stanów Zjednoczonych jest deklaracja spełnienia naszego głównego warunku, czyli nie tylko sprzedaży technologii i budowy elektrowni, ale także wejścia kapitałowego, czyli uczestniczenia w kosztach – powiedział w rozmowie z wnp.pl Krzysztof Tchórzewski. Dodał, że to zupełnie nowa perspektywa w realizacji tego projektu.

I faktycznie, zdobycie finansowania rozwiązywałoby główną polską bolączkę. Minister zaznaczył, że pracuje nad zdobyciem poparcia pozostałych członków rządu dla takiego scenariusza. Jest ona niezbędna, by wydać formalną zgodę na uruchomienie projektu. Bez niej nie da się spełnić założeń szykowanej przez ME strategii energetycznej, która według Krzysztofa Tchórzewskiego zostanie przedstawiona w przyszłym miesiącu. Energetyka atomowa zajmuje istotne miejsce jako bezemisyjne źródło, mające umożliwić Polsce realizację unijnych celów w zakresie ograniczenia emisji CO2. Mimo że w UE energetyka jądrowa ustępuje stopniowo miejsca odnawialnym źródłom energii, w przypadku Polski nowy projekt atomowy miałby zyskać akceptację Brukseli.

Reklama

Drugą „bezemisyjną nogą” miałby być gaz, ale już nie ten rosyjski, jak obecnie, a długoterminowe dostawy z Ameryki oraz dostawy szykowanym polsko-duńskim gazociągiem Baltic Pipe, którym błękitne paliwo ma popłynąć do Polski z Szelfu Norweskiego już w 2022 roku. Jak powiedział minister PGNiG Piotr Woźniak, kierowany przez niego koncern nie zamierza podpisywać następnego długoterminowego kontraktu na dostawy gazu do Polski z Gazpromem. Obecnie obowiązujący kontrakt jamalski obowiązuje również do końca 2022 r.

Współpraca w obszarze gazu z Amerykanami już trwa. Do naszego gazoportu w Świnoujściu zawinął już pierwszy statek z amerykańskim gazem skroplonym – LNG. Dodatkowo w ostatnich tygodniach PGNiG ogłasza podpisywane z tamtejszymi firmami kolejne umowy na dostawy tego surowca i zapowiada następne. W czwartek Cheniere Energy, z którym mamy umowę na dostawy już w przyszłym roku, uruchomiła swój drugi terminal skraplająco-eksportowy nad Zatoką Meksykańską. To właśnie z tych instalacji już od przyszłego roku regularnie wypływać będzie do Polski skroplony gaz ziemny.

Tchórzewski: Nieformalna decyzja o budowie atomu zapadła, formalna – jeszcze nie