Program Rozwoju Retencji jest jedynym sposobem, aby podnieść niski stan wody w rzekach; opracowany w resorcie gospodarki morskiej i żeglugi śródlądowej program niebawem zostanie przyjęty przez rząd - poinformował w czwartek minister gospodarki morskiej i żeglugi śródlądowej Marek Gróbarczyk.

"Program Rozwoju Retencji już trafił na Komitet Stały Rady Ministrów, niebawem zostanie przyjęty przez Radę Ministrów. To program wieloletni, dotyczący szerokich działań w zakresie retencji i podniesienia poziomu wód, zabezpieczenia przeciwpowodziowego i również kompleksowo traktujący rozwiązania w zakresie żeglugi" - powiedział Gróbarczyk.

"Jest to jedyne rozwiązanie, które może dzisiaj zahamować ten bardzo niebezpieczny stan niskich poziomów wody. To nie tylko uderza w rolnictwo, ale również w energetykę z powodu braku wody do chłodzenia instalacji do produkcji energii elektrycznej. (...) to jedyny program, który zabezpieczy nasz kraj w odpowiednią ilość wody" - dodał.

Minister powiedział, że program ten po raz pierwszy podchodzi kompleksowo do wszystkich rozwiązań w zakresie retencji, żeglugi, oddziaływań przeciwpowodziowych jak również małej retencji w zakresie rolnictwa.

"Koszt programu to 14 mld zł. W ramach programu zrealizowane zostaną 94 inwestycje, 30 zbiorników retencyjnych, w tym 9 dużych, stopnie wodne oraz wszelkiego rodzaju działania w zakresie udrożnienia dróg wodnych i podpiętrzania szlaków wodnych" - stwierdził Gróbarczyk.

Reklama

Program Rozwoju Retencji na lata 2021-2027 z perspektywą do 2030 roku zakłada ponad dwukrotne zwiększenie retencji w Polsce.

Według ministra obecnie gromadzimy i przetrzymujemy przez dłuższy czas ok. 4 mld m sześc. wody, co stanowi ok. 6,5 proc. objętości średniorocznego odpływu rzecznego. To zdecydowanie za mało, by m.in. przeciwdziałać skutkom suszy. Gróbarczyk ocenia, że za osiem lat uda się zwiększyć ten współczynnik o ponad połowę i zatrzymywać ok. 15 proc. wody.

Program Rozwoju Retencji zakłada przeprowadzenie 94 małych i dużych inwestycji. To m.in. budowa zbiorników retencyjnych, np. zbiornika Kąty-Myscowa (w woj. podkarpackim na Wisłoce), którego koszt ma wynieść 1 mld zł.

Kolejne planowane zbiorniki to m.in. zbiornik Tulce na cieku Męcina (gmina Kleszczewo), którego koszt wynosi 18,3 mln zł., zbiornik Wielowieś Klasztorna na rzece Prośnie (koszt ponad 1 mld zł) oraz zbiornik retencyjny Maleszów w gminie Kondratowice na ciekach Ślęza i Żelowicka Woda (koszt 29,3 mln zł).

Oprócz budowy zbiorników plan przewiduje działania zwiększające retencję jeziorową i korytową, np. w województwie Zachodniopomorskim na ciekach Łabędzie Bagno, Ina, Radew - koszt to 11,7 mln zł.

Program zakłada ponadto odbudowę urządzeń małej retencji w celu utrzymania bioróżnorodności ekosystemów wodnych m.in. na terenie Pojezierza Kaszubskiego i Borów Tucholskich, której koszt szacowany jest na 2,2 mln zł.

Plan przewiduje też przebudowę niektórych tzw. suchych zbiorników, czyli przystosowanych do przyjmowania fali powodziowej - na zbiorniki "mokre", które w razie powodzi gromadzą wodę, a w przypadku suszy ją spuszczają. Taki los spotka np. zbiornik Racibórz Dolny (woj. śląskie na Odrze), który obecnie ma być polderem. W 2020 roku zakończy się jego realizacja, a następnie zostanie przebudowany na zbiornik "mokry".

Program zakładać będzie również zwiększenie retencji na terenach rolniczych. Po zmianach w prawie, budowa przez rolników zbiorników do 1 tys. m kw. nie będzie wymagała uzyskania zgód. Będzie się to odbywało na podstawie zgłoszenia.

>>> Czytaj też: Historyczna susza w Europie. Zagrożone są uprawy, ceny prądu zwyżkują