Marszałek Sejmu Marek Kuchciński z dużymi oporami podał się do dymisji. Historia jego przygód to przyczynek do opowieści o pragmatyce pisowskiej władzy - pisze w opinii Piotr Zaremba.
Mogło się zdawać, że – jak twierdził politolog Rafał Chwedoruk – afera marszałka Sejmu Marka Kuchcińskiego nie stanie się „gamechangerem” kampanii wyborczej. Bo czy Polacy masowo odwróciliby się od PiS na wieść o używaniu przez szefa polskiego parlamentu samolotów rządowych, w tym wojskowych, jako taksówki do domu, jako ułatwienia w wyprawie na narty w Bieszczady?
Spora część z nas wszelkiego typu oskarżenia, niestety też korupcyjne, zaczęła traktować jako niezrozumiałe rozgrywki na szczytach władzy. Ponieważ powiedziano już wszystko i użyto możliwie najmocniejszych słów, traktujemy jako puste dźwięki także to, co nimi nie jest. Jak w tej przypowiastce o chłopcu, który dla żartu krzyczał „Wilki! Wilki!” – a kiedy naprawdę drapieżniki przyszły, nikt mu nie pomógł.

Polaryzacja coraz większa

W logice polaryzacji każdy słucha tylko swoich. Wyborcy opozycji, po kolejnej aferze rządzących, nienawidzą władzy jeszcze bardziej. Z kolei zwolennicy obozu rządowego na potęgę usprawiedliwiają go albo nie chcą wiedzieć, co się wydarzyło. Możliwe, że czynią tak nawet ci nowi wyborcy, skuszeni transferami socjalnymi, a nie tożsamościową mitologią PiS.
Reklama
>>> CAŁY TEKST W WEEKENDOWYM WYDANIU DGP