Frank szwajcarski ma pole do umocnienia i można oczekiwać jeszcze 6-7 groszy potencjalnego ruchu w górę wobec złotego - uważa główny ekonomista TMS Brokers Konrad Białas. Kurs franka znalazł się we wtorek powyżej 4 zł, ale po godz. 17 notowany był poniżej tego pułapu.

"Żeby ocenić sytuację franka, trzeba spojrzeć na parę EUR/CHF, gdzie kurs jest najniższy od dwóch lat. W chwili obecnej nie widać, żeby bank centralny Szwajcarii miał oddziaływać na wartość swojej waluty, stopy procentowe są tam bardzo niskie, przez co inwestorzy czują się spokojni, a frank i japoński jen kuszą i zdają się być bezpieczną przystanią" - powiedział PAP Biznes główny ekonomista TMS Brokers Konrad Białas. Dodał, że frank ma jeszcze pole do umocnienia i można w oczekiwać 6-7 groszy potencjalnego ruchu w górę wobec złotego.

Kurs franka szwajcarskiego znalazł się we wtorek powyżej 4 zł - poziomie nienotowanym od marca 2017 r. Tuż przed godziną godz. 16 za franka płacono już jednak 3,99 zł, a po godz. 17 - 3,97 zł.

Zdaniem ekonomisty mamy powolne osłabienie złotego, wynikające przede wszystkim z czynników zewnętrznych i presji, jaka realizuje się na rynku.

"Nie uderza nas to bezpośrednio, bo wahania rzędu 1 gr to mniej niż 0,3 proc. kursu EUR/PLN. Nie da się jednak oprzeć temu, że jesteśmy walutą rynku wschodzącego i niechęć do utrzymywania kapitału w ryzykownych aktywach przekłada się na złotego. Kurs 4,34-4,35 zł za euro to ostatnie lokalne szczyty i tu raczej ta presja powinna się zatrzymać, ze względu na brak dalszych przesłanek, związanych z przepływami, za osłabieniem złotego. Z drugiej strony dopóki sentyment na rynkach zewnętrznych się nie poprawi trudno jest oczekiwać, że złoty znajdzie pole do umocnienia" - powiedział.

Reklama

Konrad Ryczko z DM BOŚ wskazał, że wtorek przyniósł kolejne dynamiczne spadki na wycenie złotego, gdzie CHF/PLN kwotowany jest powyżej 4 PLN, a EUR/PLN notuje 4,3450 PLN.

"Ruch ten ma miejsce przy relatywnie stabilnym eurodolarze, ale jest wynikiem globalnego układu typu risk-off. Wyraźnie zyskują bezpieczne przystanie (CHF, JPY), co generuje odwrót od walut EM (z ang. emerging markets), w tym koszyka CEE (z ang. Central and Eastern Europe). Inwestorzy muszą zmierzyć się z eskalacją napięć handlowych, kryzysem w Argentynie, Hongkongu oraz globalną korektą na wycenach bardziej ryzykownych aktywów" - napisał w popołudniowym komentarzu Ryczko.

Kurs japońskiego jena utrzymywał się we wtorek na poziomie zbliżonym do najwyższego od siedmiu miesięcy, ponieważ inwestorzy poszukują bezpieczeństwa, wystraszeni wojną handlową USA-Chiny, antyrządowymi protestami w Hongkongu i krachem peso w Argentynie.

W związku z obawami o spowolnienie światowej gospodarki, inwestorzy kupują jeny, które obok dolarów, szwajcarskich franków i złota uchodzą za bezpieczne w niepewnych czasach. W poniedziałek za jednego dolara płacono 105,05 jenów, co oznacza najwyższy kurs japońskiej waluty od siedmiu miesięcy. Według analityków z grupy ING jen wzrośnie w tym roku do poziomu 102 lub 103 za dolara.

Pozycja jena umacnia się również w związku z trwającymi od kwietnia i przybierającymi na sile antyrządowymi protestami w Hongkongu, które pogrążyły ten region w największym kryzysie politycznym od jego przyłączenia do ChRL w 1997 roku. Demonstracje, wraz z wojną handlową USA-Chiny, przyczyniły się do znacznego spowolnienia hongkońskiej gospodarki – informowały władze regionu.

Do nerwowości wśród inwestorów przyczynił się również wynik niedzielnych prawyborów w Argentynie, w których niespodziewanie dotkliwą porażkę poniósł konserwatywny prezydent Mauricio Macri. W efekcie druga co do wielkości gospodarka Ameryki Płd. przeżyła gwałtowną zapaść, runęły notowania giełdowe i osłabiła się waluta, co eksperci nazwali „czarnym poniedziałkiem”.

>>> Czytaj też: Argentyna w zaklętym kręgu kryzysu gospodarczego