Tylko pięć komitetów: Koalicja Obywatelska PO+.N+IPL+Zieloni; Konfederacja Wolność i Niepodległość; PiS; PSL i Sojusz Lewicy Demokratycznej - będzie mogło wystawić w nadchodzących wyborach parlamentarnych kandydatów do Sejmu w całym kraju. To najmniejsza liczba zarejestrowanych komitetów w historii wyborów, począwszy od 1991 r.

Z informacji na stronie PKW ze środy wynika, że te pięć komitetów zarejestrowało listy co najmniej w połowie okręgów wyborczych, co oznacza - zgodnie z Kodeksem wyborczym - że mogą wystawić kandydatów w całej Polsce. Listy kandydatów na posłów i kandydatury na senatorów komitety mogły zgłaszać do wtorku 3 września, do północy.

Zdaniem politologa dra Bartłomieja Biskupa tak mała liczba komitetów ogólnopolskich wynika z dwóch czynników. Pierwszy, to krótki czas na zarejestrowanie list i stosunkowo krótki okres trwania samej kampanii wyborczej. Drugi zaś, to wynik konsolidacji partyjnych. Ekspert powiedział PAP, że partie podchodzą do wyborów "bardziej ekonomicznie". "Te, które mają mniejsze szanse na przekroczenie progu wyborczego połączyły się. Gdyby nie to, komitetów byłoby dużo więcej" - uważa politolog.

Prof. Wawrzyniec Konarski - politolog i rektor Akademii Finansów i Biznesu Vistula - powiedział PAP, że najniższa dotychczas liczba zarejestrowanych komitetów prawdopodobnie może być próbą stabilizowania polskiego rynku partyjnego. "Takie próby podejmowane są przez polityków, którzy starają się w sposób racjonalny podchodzić do swoich szans w wyborach" - ocenił Konarski.

Reklama

Według niego oznacza to racjonalizację podejścia polityków do polskiego rynku politycznego, czego efektem ma być zdobycie dobrych wyników w wyborach. Zdaniem Konarskiego, ta prawdopodobna regulacja polskiej sceny politycznej, wynika z dwóch kwestii: pierwsza to kwestia ekonomii, a druga - osobistych ambicji polityków.

"Nikt z polityków nie chce być w jakimkolwiek stopniu identyfikowany z nieudanym projektem, to jest jasne" - tłumaczył Konarski. Dodał, że tworzenie "projektów, w ramach których działają różne segmenty polskiego życia politycznego, wyrażane dotychczas przez samodzielne partie" ma na celu także poprawienie reputacji części polityków. Jak dodał, chodzi tu o to, aby tzw. "plankton polityczny " był stosunkowo mało widoczny.

Zdaniem Biskupa politycy w Polsce myślą coraz bardziej ekonomicznie. "Myślą o tym, jak zrobić, żeby dostać się do parlamentu, a nie jak stworzyć nową siłę polityczną" - ocenił politolog. Dodał, że nie ma obecnie na polskiej scenie politycznej żadnych nowych ruchów, które mogłyby konkurować z obecnymi partiami politycznymi.

To zjawisko, według Biskupa, można odbierać dwojako - negatywne i pozytywne. "Ci, którzy mówią, że scena polityczna jest zabetonowana, że nie ma dopływy świeżej krwi, mają rację. I to jest rzecz negatywna" - ocenił politolog. Z drugiej strony, "świadczy to o konsolidacji systemu partyjnego, a to może być bardziej trwałe, na pewno jeżeli chodzi o duże partie polityczne" - podkreślił.

Konarski zaznaczył, że polski system partyjny jest stosunkowo niestabilny. Tłumaczył, że "on się często zmienia, podlega fluktuacjom".

W ocenie Konarskiego ta dotychczasowa niestabilność utrudnia stworzenie wiarygodności w oczach wyborców. Zaznaczył, że w Polsce bardzo dużo, bo ponad 40 proc. wyborców, do tej pory wielokrotnie nie głosowało na żadną z partii politycznych. Fenomenem jest deklaracja, że w nadchodzących wyborach udział zadeklarowało ponad 70 proc. badanych - zauważył Konarski. Jak dodał, nigdy wcześniej takiego dużego zainteresowania wyborami nie było.

Zaznaczył, że można uznać, że ta próba racjonalizacji rynku politycznego przez samych polityków wynika z dwóch czynników - ekonomicznego i osobistych aspiracji oraz dążenia do stworzenia przesłanek o reputacji przez samych polityków. "Nikt nie chce stać na czele projektu, który okazał się nieudanym" - ocenił Konarski.

Nieduża liczba zarejestrowanych komitetów może zdaniem Konarskiego świadczyć także o racjonalizacji sceny politycznej, a to z perspektywy doświadczeń stabilnych europejskich demokracji może być traktowane jako próba "wejścia Polski do grupy tych państw, gdzie pojawia się ustabilizowany porządek partyjny".

Konarskiej zauważył, że jest jednak za wcześnie by oceniać czy taka zmiana się uda. "Nie chcę wyrokować na temat efektów takiej sytuacji, nie jest to jeszcze czas na mówienie o tym, że Polska przepoczwarza się w system dwóch partii, czy dominacji jednej partii" - tłumaczył. Dodał, że najbliższe wybory pomogą w ocenie tego, czy można w ogóle postawić taką hipotezę.

W ocenie Biskupa, fakt, że zarejestrowanych zostało tylko pięć komitetów nie będzie miał wpływu na wyborców. Politolog uważa, że większość z nich ma już sprecyzowane preferencje polityczne.

Dotychczas najwięcej, bo 27 komitetów wyborczych zarejestrowało ogólnopolskie listy kandydatów do Sejmu w 1991 r. Były to pierwsze całkowicie wolne wybory parlamentarne. Dla porównania, w ostatnich wyborach parlamentarnych - w 2015 r., zarejestrowanych zostało osiem komitetów z ogólnopolskimi listami. W wyborach w 2011 oraz 2007 r. - zarejestrowanych zostało po siedem komitetów z ogólnopolskimi listami. W 2005 r. komitetów, które zarejestrowały swoje listy do Sejmu w co najmniej połowie okręgów było 13, zaś w 2001 r. dziewięć. Dziesięć komitetów zarejestrowało listy ogólnopolskie do Sejmu w 1997 r., a 15 w 1993 r.

W obecnej kampanii wyborczej prawo do zgłaszania kandydatów na posłów i senatorów miało 88 komitetów wyborczych - wśród nich 30 komitetów partii politycznych i 57 komitetów wyborców, a także jeden komitet koalicyjny.

>>> Czytaj też: Ile politycy płacą za pranie nam mózgów w internecie i jak to robią