W czerwcu mieszkańcy Skierniewic doznali szoku, bo z kranów przestała płynąć woda. Lokalne władze powołały sztab kryzysowy, na ulicach miasta pojawiły się beczkowozy. Prezydent Skierniewic mówił, że czerwiec to najgorętszy miesiąc w roku. Gdy przeciętne miesięczne zużycie wody w mieście wynosi ok. 210–220 tys. m sześc., to w tym miesiącu przekracza nawet 260 tys. Mieszkańcom zakazano podlewania ogródków, mycia aut oraz napełniania przydomowych basenów. „Sytuacja się poprawi, gdy spadnie deszcz” – informowano.

Złap deszcz

Aby zapobiec tego typu klęskom, władze Wrocławia namawiają mieszkańców, by na własną rękę magazynowali deszczówkę, choćby do podlewania rabat. Pilotażowy program „Złap deszcz”, uruchomiony na początku sierpnia, zachęca do zakładania studni chłonnych czy zbiorników podrynnowych. Chętni mogą liczyć na dotację do 5 tys. zł. – Początkowo przeznaczyliśmy na program 80 tys. zł, ale zainteresowanie okazało się tak duże, że zwiększyliśmy budżet do 250 tys. Środki wyczerpały się po trzech tygodniach. Dzięki programowi powstaną 92 instalacje do małej retencji. Najczęściej decydowano się na zbiorniki do magazynowania deszczówki, jest kilka projektów ogrodów deszczowych oraz studni – informuje Grzegorz Rajter z wrocławskiego ratusza.
Reklama
W Warszawie niedawno trzy takie zbiorniki zostały zainstalowane na osiedlu Kabaty. Na życzenie mieszkańców, którzy oddali najwięcej głosów w VI edycji programu „Decydujesz, pomagamy” organizowanego przez Tesco Polska. Montaż beczek podrynnowych sfinansowała z grantu na projekt „Deszczówka do zieleni miejskiej” Fundacja Psubraty, która na co dzień zajmuje się ochroną ptaków i ratowaniem dzikiej przyrody.
Duże miasta, takie jak Wrocław czy Warszawa, mają kłopot z odzyskiwaniem wód opadowych przez postępującą zabudowę i zabetonowywanie każdego wolnego kawałka przestrzeni. – W wyniku tych działań zmienia się funkcja rzek. Warszawski Potok Służewiecki wcześniej meandrował łąkami i mokradłami, zbierając duże ilości wody, zanim ta spłynęła do Wisły. Dziś rzeczka zachowuje się jak górski potok, który zbiera wodę opadową spływającą po skalistych zboczach. Po intensywnych deszczach woda w korycie potoku gwałtownie się podnosi, rzeczka występuje z brzegów, ale jej nadmiar nie wsiąka w glebę, bo dawne łąki pokryto betonem, więc woda wlewa się do studzienek kanalizacyjnych – tłumaczy Barbara Grzebulska z Fundacji Psubraty. Dochodzi też do lokalnych podtopień. Trzy lata temu w lipcu, w czasie przejścia potężnych burz nad Warszawą, zgłoszono 500 przypadków zalania piwnic lub ulic.
Cały artykuł przeczytasz w Magazynie Dziennika Gazety Prawnej i na e-DGP