Wiemy już, czy spełnimy unijny cel udziału energii z OZE na 2020 r., czyli 15 proc. w końcowym zużyciu?
Nasze działania są nakierowane na to, żeby ten cel zrealizować, i w ciągu ostatnich lat zostało uruchomione wiele inwestycji po to, żeby Polska wywiązała się ze swoich zobowiązań. Mieliśmy kilka nowelizacji ustawy o odnawialnych źródłach energii, były aukcje w 2018 i 2019 r. Uruchomiony został oddolny ruch prosumencki, działa program „Mój prąd”. W 2019 r. Polska była na europejskim podium pod względem skali inwestycji w energetykę wiatrową. Natomiast w ciągu ostatnich miesięcy przeżywamy prawdziwy boom, jeżeli chodzi o fotowoltaikę. Moce zainstalowane na dachach domów Polaków bardzo szybko przyrastają – tylko w marcu o 100 MW i to pomimo epidemii. Obecnie trudno jednak o deklarację w tej sprawie, dlatego że w ostatnich tygodniach mamy do czynienia ze spadkiem zapotrzebowania na energię finalną, spowodowanym wyłączeniem części sektorów gospodarczych w związku z koronawirusem. W Polsce ten spadek jest dużo mniejszy niż w wielu krajach Europy Zachodniej, ale mimo wszystko jest bardzo mocno zauważalny.
Cel powinien być osiągnięty na koniec 2020 r. Zatem jakie są przewidywania?
Mamy bardzo dużo projektów uruchomionych aukcjami z 2018 i 2019 r., więc wiele zależy od tego, jak szybko inwestycje zostaną zakończone i rozpoczną pracę. Jeżeli chodzi o realizację różnego typu celów, które zostały postawione w ramach unijnej legislacji przed państwami członkowskimi, 2020 r. będzie bardzo szczególny i sytuacja będzie się zmieniała dynamicznie. Taki kraj jak Niemcy, który był do niedawna pewien, że nie zrealizuje swojego celu na 2020 r., ze względu na spadek zapotrzebowania na energię w gospodarce, najprawdopodobniej go osiągnie, choć nie jest to zapewne właściwy sposób na jego realizację.
Reklama

Cały wywiad przeczytasz w Dzienniku Gazecie Prawnej i na e-DGP