Na Starym Kontynencie nadmiar gazu ziemnego jest teraz tak duży, że ceny prawie się nie zmieniają. I to nawet, gdy największy dostawca w Europie ogranicza dostawy surowca do tego regionu.
ikona lupy />
Forsal.pl

Europa dławi się gazem. Z powodu spowolnienia globalnej gospodarki po wprowadzeniu blokad mających na celu powstrzymanie pandemii koronawirusa, popyt na błękitne paliwo spadł, a magazyny są wypełnione bardziej niż zazwyczaj. Ponadto importowany skroplony gazu ziemny nadal płynie do Europy, nawet przy bardzo niskich cenach, zbliżonych do rekordowo niskich poziomów.

W tej sytuacji główni producenci, tacy jak Rosja i Norwegia, zaczną ograniczać dostawy. Gazprom PJSC, który ma jeden z najniższych krańcowych kosztów importerów do Europy, na krótko ograniczył dostawy poprzez kluczowe połączenie przez Białoruś i Polskę. Jednak rosyjskie posunięcie nie wystarczyło, by ceny gazu wzrosły.

„Popyt na gaz ziemny jest bardzo słaby, a niskie ceny wskazują na konieczność ograniczenia podaży” - powiedział Trevor Sikorski, analityk rynku gazu w Energy Aspects Ltd. w Londynie. „Ceny pozostaną w zakresie, w którym wywierają presję na dostawy. Cięcia teraz powodują dalszy spadek cen".

Reklama

>>> Czytaj też: Będą ekstra środki z UE na rolnictwo. Polska ma zyskać dodatkowe 3 mld euro

W ostatni poniedziałek przepływy gazu z Rosji rurociągiem Jamał-Europa, który biegnie przez Białoruś i Polskę do Mallnow w Niemczech, zostały wznowione po tym, jak w zeszłym tygodniu transport surowca spadł do zera.

Wraz z wygaśnięciem długoterminowej umowy tranzytowej dla gazociągu jamalskiego, by móc skorzystać z łącza Gazprom musi teraz zarezerwować przepustowość. Będą dni, kiedy ten kierunek wcale nie będzie używany, a decyzja o wstrzymaniu eksportu opiera się na kosztach krótkoterminowych - twierdzi moskiewska firma inwestycyjna Sova Capital.

Hadrien Collineau, starszy analityk ds. rynku gazu w WoodMackenzie Ltd. uważa, że rosyjskie dążenie do ograniczenia przepływów jest tymczasowe. Prawdopodobnie eksport wzrośnie w czerwcu, kiedy producent gazu będzie miał więcej długoterminowych umów, które kosztują mniej niż codzienne rezerwacje.

Tymczasem ceny na holenderskiej wirtualnej platformie obrotu gazem ziemnym - Title Transfer Facility (TTF), największym rynku handlowym w Europie, spadły w zeszłym miesiącu do 3,365 euro za megawatogodzinę, czyli około 40 USD za 1000 metrów sześciennych. Cena na tym poziomie staje się kłopotliwa nawet dla tanich producentów, takich jak Gazprom, który płaci średnio około 47 USD za 1000 metrów sześciennych kosztów tranzytu rurociągów innych niż połączenie Nord Stream na Morzu Bałtyckim - wynika z szacunków VTB Capital.

„Nie ma popytu na gaz, a ceny są obecnie tak niskie, że wszyscy dostawcy mają trudności” - mówi Collineau z WoodMac.

Gazprom już zapowiedział, że w tym roku jego eksport spadnie do około 167 miliardów metrów sześciennych z rekordowego poziomu blisko 199 miliardów metrów sześciennych w ubiegłym roku.

Także zapasy LNG w Europie są rekordowe, jak na tę porę roku. Jednak wszelkie cięcia podaży muszą nadal odpowiadać zobowiązaniom umownym producentów i ich wysiłkom na rzecz zachowania udziału w rynku. Katar, największy na świecie dostawca LNG, zapowiedział już, że nie ograniczy dostaw.

I chociaż USA, najszybciej rozwijający się producent LNG, anulował niektóre ładunki na czerwiec i lipiec, to według Dmitrija Loukashova z VTB Capital eksport amerykańskiego LNG nadal rośnie o około 10 proc. rok do roku.

„Logika dostaw LNG przez USA do Europy jest wątpliwa, gdy cena amerykańskich eksporterów w domu w Henry Hub jest wyższa niż cena, jaką otrzymują za sprzedaż w Europie”, powiedział Loukashov.

Dostawy z Norwegii spadły o około 11 proc. w porównaniu z analogicznym okresem ubiegłego roku. Trevor Sikorski z Energy Aspects uważa, że Norwegia może wstrzymać produkcję z dwóch pól - Troll i Oseberg – tak długo, jak jest możliwe z powodu złych warunków rynkowych.

>>> Czytaj też: Le Monde: Europa Środkowo-Wschodnia może skorzystać na powrocie fabryk