Polska może mieć problem z obniżeniem deficytu sektora finansów publicznych do wymaganych 3 proc. PKB nawet przez najbliższe trzy lata – oceniają niektórzy ekonomiści. To w oczywisty sposób wydłuży nam drogę do strefy euro.
To, że deficyt w 2009 roku będzie ponad tzw. wartość referencyjną, jest już niemal pewne. Rząd we wstępnych szacunkach zakłada, że wyniesie on 4,6 proc. PKB, ekonomiści spodziewają się go na poziomie zbliżonym do 5 proc. PKB i dodają, że przypadku recesji wielkość ta może się zwiększyć do 6 proc. PKB. Eksperci, z którymi rozmawialiśmy, dodają, że na razie nie znamy żadnych planów rządu, których realizacja mogłaby spowodować powrót na ścieżkę zmniejszania deficytu. Tym bardziej że tworzeniu takich planów nie będą sprzyjać kampanie wyborcze.
– Trzeba wziąć pod uwagę kalendarz polityczny. W tym roku mamy wybory do Parlamentu Europejskiego. Może nastąpi podwyżka podatków na rok 2010 – ale to rok wyborów prezydenckich. W 2011 roku mamy wybory do Sejmu – mówi Ernest Pytlarczyk, ekonomista BRE Banku.
– Spodziewam się, że rząd skupi się raczej na tym, żeby zapobiec narastaniu deficytu. A z tym może być problem, bo w tym i w przyszłym roku będzie ciężko ze stroną dochodową. Będziemy mieli wyhamowanie dynamiki konsumpcji, ograniczenie zatrudnienia. Spodziewam się, że jeszcze w przyszłym roku deficyt będzie powyżej 4 proc. PKB. Do wartości referenycjnej zbliżymy się być może w 2011 roku – dodaje.
Zdaniem Jakuba Borowskiego z Invest Banku teoretycznie jest szansa na deficyt rzędu 3 proc. PKB już w przyszłym roku. Rząd musiałby się jednak zdecydować na radykalne podniesienie podatków.
Reklama
– Jeżeli rzeczywiście rząd jest zdeterminowany, by wejść do strefy euro w 2012 roku, jeśli udałoby mu się wynegocjować wejście do systemu ERM2 jeszcze w tym roku, to podwyżka obciążeń podatkowych czy składek rentowych miałaby sens. Oczywiście przy założeniu, że zostałoby to wprowadzone na czas określony, żeby dać w ten sposób sygnał podatnikom, że wzrost ich obciążeń nie jest trwały – mówi ekonomista.
– Jeżeli jednak nie ma takich planów, to szansa na ograniczenie deficytu w najbliższych latach jest bardzo mała. W takim scenariuszu dopiero rok 2011 daje relatywnie duże prawdopodobieństwo, że powoli rozkręcające się ożywienie będzie czynnikiem, który go zmniejszy – dodaje Jakub Borowski.
Rozrastający się deficyt może dodatkowo wydłużyć drogę do strefy euro nawet o dwa lata wobec rządowych planów.
– Jeśli spełnimy kryteria w 2012 roku, to ocena nastąpi w 2013 roku. Wtedy realna data akcesji to rok 2014 – mówi Ernest Pytlarczyk.
OPINIA
STANISŁAW GOMUŁKA
były wiceminister finansów, ekspert BCC
Jeśli prognoza Międzynarodowego Funduszu Walutowego się spełni i będziemy w tym roku mieć recesję, to wówczas deficyt sektora może wzrosnąć do 6–8 proc. PKB. Rzecz w tym, że nawet jeśli przez zwiększony deficyt przekroczymy próg ostrożnościowy dla długu na poziomie 50 proc. PKB, to raczej nikt się tym nie przejmie. Kolejna granica to 55 proc. PKB i jest daleko, za to wybory są blisko. Ważniejsze może być to, co zrobić, żeby je wygrać, niż to, jak zmniejszać deficyt. Wydaje mi się, że obecnie nikt nie myśli w kategoriach wprowadzania jakichś radykalnych programów oszczędnościowych. Od wielu lat mówi się, że nasz deficyt sektora finansów publicznych powinien być w okolicy zera procent. Jest wyraźny rozdźwięk między tym, co jest ekonomicznie potrzebne, a tym, co politycznie możliwe.