W poniedziałek Ministerstwo Finansów podało, że na koniec maja deficyt budżetowy wyniósł 16 mld 402,5 mln zł, co stanowi 90,2 proc. planu zapisanego w ustawie budżetowej na 2009 r. Dochody budżetowe wyniosły ok. 111 mld 51 mln zł, a wydatki budżetowe ok. 127 mld 453 mln zł. Zdaniem Jabłońskiego, tak duża różnica między przychodami a wydatkami budżetowymi jest pochodną sytuacji makroekonomicznej, która "jest trudna i będzie trudniejsza". "Nie należy jednak robić z tego dramatu. Bywało już w przeszłości, że w przypadku nadzwyczajnych zdarzeń deficyt musiał być zwiększany i to realnie o większe kwoty niż te, o których mówimy w tym roku" - powiedział Jabłoński. "Po ustaniu kryzysu będzie możliwy powrót do bardziej stabilnej sytuacji budżetowej" - dodał.

Jabłoński uważa, że zwiększanie podatków - zwłaszcza opodatkowania pracy - żeby zmniejszyć deficyt byłoby niebezpieczne dla gospodarki. "To ograniczy możliwość wytwarzania i przyszłe wpływy do budżetu. Znacznie mniej niebezpieczne będzie zwiększenie zadłużenia" - ocenił Jabłoński. Odnosząc się do inflacji, zauważył, że jest ona mniejsza niż w poprzednim kwartale. "I powinna przy dotychczasowej dyscyplinie monetarnej i fiskalnej rządu, nieznacznie, ale maleć w miarę zbliżania się do końca roku" - powiedział Jabłoński. Jego zdaniem, mniejsza inflacja będzie korzystna dla konsumentów i całej gospodarki.

Jak podał w poniedziałek GUS, ceny towarów i usług konsumpcyjnych w maju wzrosły o 3,6 proc. w stosunku do maja 2008 roku, a w porównaniu z kwietniem wzrosły o 0,5 proc.



Reklama