Jak zauważa Zubków, dramatyczna sytuacja w branży drobiarskiej została spowodowana przez epidemię koronawirusa oraz kolejne ogniska grypy ptaków w kraju. Z powodu załamania się rynku bardzo duża liczba ferm jest zmuszona do przetrzymywania żywego drobiu rzeźnego, który musi karmić, mimo braku możliwości sprzedaży. Rolnicy stoją przed dramatyczną decyzją o zagazowaniu i utylizacji drobiu z konieczności. A to automatycznie zwiększy ich straty. Stąd jest potrzebna natychmiastowa interwencja.

"To jest żywność bardzo dobrej jakości, chwilowo jest jej nadwyżka w Polsce, co nie znaczy, że nie jest potrzebna gdzieś indziej. Nasza propozycja dotyczy zdjęcia z rynku +nadmiarowej+ ilości drobiu poprzez uruchomienie skupu interwencyjnego i wysłanie tego towaru w rejony, gdzie brakuje żywności np. na południe Włoch (nawet w formie darowizny)" – mówi Zubków, która jest jednocześnie wiceprzewodniczącą grupy roboczej Copa-Cogeca „Jaja i drób”.

Problem dotyczy nie tylko mięsa drobiowego, ale także jaj wylęgowych, które nie są odbierane przez wylęgarnie. W efekcie trzeba je będzie także utylizować, bo zgodnie z unijnym prawem takie jaja nie mogą być sprzedane do konsumpcji - tłumaczy Zubków.

Zdaniem hodowców drobiu, taki towar należałoby np. przerobić na proszek jajeczny.

Reklama

"Obawiamy się, że obecny kryzys odbije się negatywnie w przyszłości, gdyż stracimy znaczną część stad reprodukcyjnych, a odbudowa własnego zaplecza piskląt będzie trwała latami" - zaznacza Zubków.

Hodowcy drobiu narzekają także na zachowanie firm sektora paszowego. Ich zdaniem, wytwórnie pogłębiają skutki kryzysu podnosząc ceny pasz. Również przetwórcy, pośrednicy i handel często stosują zbyt wysokie marże, a większa część ekonomicznego ciężaru kryzysu jest przekładana na hodowców i producentów drobiu i jaj - podkreśliła Zubków.

Z wyliczeń Polskiego Związku Zrzeszeń Hodowców i Producentów Drobiu wynika, że obecne koszty produkcji wynoszą około 3,4 zł za 1 kg kurcząt rzeźnych, hodowcy zaś są zmuszeni do sprzedaży za nawet mniej niż 2 zł za 1 kg żywca. Ale i tak jest brak odbiorów. Dotyczy to tzw. wolnego rynku, na którym funkcjonuje około 30 - 40 proc. hodowców.

Również ci hodowcy, którzy mają podpisane umowy kontraktacyjne są zmuszani do obniżania cen za pomocą wprowadzanych przymusowo aneksów do umów.

"Straty na poszczególnych fermach są ogromne. Większość z nich nie będzie w stanie spłacać kredytów. A konsumenci najczęściej nie mają wiedzy o dramacie producentów, gdyż ceny w większości sklepów tego nie odzwierciedlają" - zaznaczyła Zubków wiceprzewodnicząca grupy roboczej Copa-Cogeca „Jaja i drób”.

Copa-Cogeca to unijne organizacje reprezentujące interesy unijnych rolników i spółdzielni rolniczych wobec Komisji Europejskiej i instytucji działających w Unii. Copa oraz Cogeca zrzeszają kilkadziesiąt narodowych związków rolniczych oraz organizacji spółdzielczych.(PAP)

autor: Anna Wysoczańska