Bardzo możliwe, że gdyby nasze instytucje państwowe nie były zbudowane na przekonaniu, że są zawsze bez winy i że reformy można wprowadzać tylko od góry, to nauczyłyby się czegoś o epidemiach od krajów azjatyckich jeszcze przed obecnym kryzysem
Polskie społeczeństwo jest podzielone? Poczekajcie, aż zacznie opadać kurz po pandemii. W porównaniu z tym, co nadchodzi, dzisiejsze podziały będą przypominać niewinną sprzeczkę dwóch posiwiałych filozofów o dialektykę Hegla. A nadchodzi – jak powiedzieliby Amerykanie – epoka zażartej „blame game”, zabawy w obwinianie. Temperatura tej wielkiej narodowej kłótni będzie zależeć od tego, ile osób umrze na COVID-19 i ile zostanie w portfelach tym, którzy zbiednieją w wyniku narodowej kwarantanny. Niestety, rezultatem zabawy w obwinianie nie będzie wychwycenie błędów, które doprowadziły do kryzysu, oraz ich usunięcie. Właśnie dlatego jest zabawą: nie przynosi trafnych diagnoz i słusznych wniosków na przyszłość. Każdy jej uczestnik do samego końca podtrzymuje, że jest bez winy. Wygrywa najskuteczniejszy pozorant i spycholog. Zabawa w obwinianie to nie tylko gra obliczona na unikanie przyznania się do błędu: to jaskrawy objaw braku świadomości, że błędy to nie grzechy śmiertelne, za które należy się potępienie, ale – dosłownie – źródło życia i cywilizacyjnego rozwoju. Uznanie ich za pouczające fakty, a nie powody do wstydu, pozwoliłoby lepiej radzić sobie z takimi kryzysami jak pandemia, a nawet im zapobiegać.

Błąd kopiowania – człowiek

Błąd trzeba rehabilitować. Wszyscy jesteśmy przecież z błędu. Wyobraźmy sobie, co by było, gdyby świat był doskonały. Nie byłoby ludzi, a na pewno nie byłoby nas takich, jakimi jesteśmy dzisiaj. Dlaczego? Bo nie byłoby entropii, czyli nieporządku. Jak zwraca uwagę kognitywista i psycholog ewolucyjny Steven Pinker w „Nowym Oświeceniu”, to właśnie nieporządek jest „pierwszym zwornikiem zrozumienia kondycji ludzkiej”, bo to ku niemu grawituje natura. Drugie prawo termodynamiki głosi, że w układzie izolowanym entropia nigdy nie maleje. Takie układy stają się coraz mniej uporządkowane, dążąc do stabilnego bezruchu, monotonii, egzystencjalnej galarety. To dlatego skumulowana w jednym przedmiocie energia, np. ciepło, musi się rozproszyć, jeśli przestaniemy dostarczać mu jej z zewnątrz. Z rachunku prawdo podobieństwa wynika, że w świecie fizycznym większość przypadkowych zdarzeń to te wprowadzające chaos, gdyż liczba możliwych układów chaotycznych jest większa niż uporządkowanych. Zdarza się jednak, że rozpraszająca się od czasów Wielkiego Wybuchu energia tworzy coś ustrukturyzowanego, symetrycznego – kruchą, antyentropiczną barykadę. Czymś takim jest życie. Powstało w wyniku jednego z niezliczonych przypadkowych przepływów energii jako prosty mechanizm materialnej samoreplikacji. Proces ten postępował wykładniczo, a jak tłumaczy Pinker, „replikujące się systemy rywalizowały o materiał do tworzenia kopii i o energię do zasilania replikacji”. W ferworze tej walki dochodziło do błędów kopiowania. Kopie nie były perfekcyjnym odzwierciedleniem oryginału. Systemy, które wyszły ze zmagań zwycięsko, to te, które wygenerowały najwięcej „właściwych błędów”, czyli takich, które zwiększały ich zdolność przetrwania i reprodukcji. Nazywamy je organizmami: ryby, płaza, w końcu – człowieka.
Cały artykuł przeczytasz w Magazynie Dziennika Gazety Prawnej i na e-DGP
Reklama