ikona lupy />
Udział ropy i gazu w przychodach podatkowych i eksporcie (graf. Obserwator Finansowy) / Inne

Globalne rynki ropy naftowej borykają się obecnie z bezprecedensową sytuacją: silnie malejącego popytu na surowiec oraz rosnącą nadpodażą, do której doszło w konsekwencji załamania się rozmów o wydłużenie i pogłębienie cięć w wydobyciu pomiędzy krajami tworzącymi grupę OPEC+ (rozmowy zostały przerwane przez Rosję). Po spotkaniu w Wiedniu Arabia Saudyjska, największy na świecie eksporter ropy naftowej, ogłosiła, że silnie zwiększy swoje wydobycie, ponieważ nie chce już tracić swojego udziału w globalnym rynku, głównie na rzecz amerykańskich producentów ropy z łupków, którzy od momentu uruchomienia porozumienia grupy OPEC+ (tj. od stycznia 2017 roku), zwiększyli swoją produkcję o około 50 proc.

Analitycy oceniają, że z powodu obecnej pandemii w 2020 roku może dojść do najsilniejszego w historii spadku konsumpcji ropy naftowej i produktów jej rafinacji. Szacunki pokazują, że spadnie ona w tym roku o około 4,9 mln b/d do poziomu 95 mln b/d. Do tej pory największy odnotowany spadek popytu na ropę na świecie nastąpił w 1980 roku, gdy zużycie surowca spadło średnio o 2,6 mln b/d.

Z drugiej strony wzrosnąć ma produkcja ropy wśród krajów grupy OPEC+, których nie będą już obowiązywały przepisy o redukcji wydobycia. Według prognoz norweskiej firmy doradczej Rystad Energy, w kwietniu dodatkowa produkcja ropy w krajach grupy OPEC+ może wzrosnąć o 1,76 mln b/d, a w czerwcu nawet o 2,59 mln b/d. Co więcej, jeżeli dojdzie do ustabilizowania sytuacji politycznej w Libii dodatkowo na rynkach ropy może pojawić się około 1 mln b/d.

Reklama

Czy jednak wszystkie kraje w kartelu OPEC są w stanie przez dłuższy okres czasu finansować swoje wydatki budżetowe przy tak niskich cenach surowca?

W niektórych państwach silnie uzależnionych od napływu środków finansowych ze sprzedaży ropy naftowej czy też gazu ziemnego doszło do rozwoju modelu gospodarki, opartego na konsumpcji, przy zaniedbaniu inwestycji rozwojowych. Gospodarki tych krajów są obecnie słabo rozwinięte i w niewielkim stopniu zróżnicowane.

W sytuacji dużej zmienności cen surowców energetycznych (z jaką obecnie mamy do czynienia chociażby na rynku ropy naftowej, której notowania od początku roku spadły o ponad 60 proc.), strategia bazowania na dochodach z ich sprzedaży jest niezwykle ryzykowna. Przykładem gospodarki, która chce lepiej wykorzystać posiadane bogactwa naturalne jest Arabia Saudyjska. Motywacją do tego działania był silny rozwój produkcji ropy łupkowej w Stanach Zjednoczonych, które odebrały Saudyjczykom część udziałów w globalnym rynku ropy naftowej. Dochodzi do tego długoterminowy spadek zapotrzebowania na ropę w skali globalnej w warunkach presji na ochronę środowiska i zapobiegania zmianom klimatu.

Obecnie w wielu gospodarkach surowcowych finanse publiczne są w gorszej sytuacji niż pięć lat temu. Rozszerzająca się pandemia może stanowić poważny test dla infrastruktury społecznej i zdrowotnej w tych krajach.

Według analizy przeprowadzonej przez Międzynarodową Agencję Energetyczną (IEA), spadek dochodów ze sprzedaży ropy i gazu dla niektórych kluczowych producentów surowców energetycznych może wynieść w tym roku od 50 do 85 proc. W porównaniu z 2019 rokiem stanowiłoby to najniższy dochód tych producentów od ponad dwóch dekad (szacowana wielkość wynosi 75 mld dol., przy średniej cenie ropy naftowej na poziomie 30 dol./b).

W niektórych przypadkach efekt cenowy może być łagodzony przez zwiększoną produkcję. Co istotne, wielu producentów zmaga się z podwójnym wpływem zarówno niższych wolumenów sprzedaży, jak i niższych cen. Ujemne konsekwencje będą tym większe im mniej zdywersyfikowana gospodarka.

Dla przykładu PKB na mieszkańca w Nigerii w 2018 roku było o jedną trzecią niższe niż w 2014 roku, co oznacza, że pod wieloma względami kraj ten jest gorzej przygotowany na poradzenie sobie z obecnym szokiem podażowo-popytowym niż pięć lat temu (wpływy ze sprzedaży ropy naftowej mają tu spaść z 45 mld dol. do zaledwie 11 mld dol. w 2020 r.).

"Dla Iraku obecny poziom cen ropy oznacza, że miesięczny deficyt budżetowy osiągnie 4 mld dolarów."

Oczekuje się, że niższe ceny ropy naftowej spowodują poważne obciążenia fiskalne dla państw surowcowych. Dla Iraku obecny poziom cen ropy naftowej oznacza, że miesięczny deficyt budżetowy osiągnie poziom 4 mld dol., aby rząd mógł wypełnić swoje zobowiązania dotyczące wypłaty wynagrodzeń, emerytur i innych bieżących wydatków. W sytuacji gdy potrzebne będą dodatkowe środki na zaspokojenie wydatków służby zdrowia, edukacji, infrastruktury komunikacyjnej oraz dostaw energii deficyt może ulec jeszcze silniejszemu pogłębieniu.

Oprócz prawdopodobnego zwiększenia deficytu fiskalnego, zmniejszone dochody z eksportu surowców energetycznych wpłyną również na ogólny bilans handlowy tych państw, prowadząc do presji na deprecjacje ich walut. W przypadku wielu producentów, których kursy walutowe są powiązane z innymi walutami (w tym najczęściej z dolarem), wymagałoby to uruchomienia rezerw walutowych. Oman, który ma jeden z największych deficytów fiskalnych na świecie i najwyższy deficyt na rachunku obrotów bieżących ze wszystkich krajów wchodzących w skład Rady Współpracy Zatoki Perskiej, jest szczególnie podatny na zagrożenia w tym zakresie.

Wpływ obecnego kryzysu nie ogranicza się tylko do krajów Bliskiego Wschodu. Dla przykładu prognozowany dochód ze sprzedaży ropy i gazu w Ekwadorze może spaść aż o 85 proc. w porównaniu z rokiem ubiegłym (wyniesie zatem około 1 mld dol. w sytuacji gdy ceny ropy osiągną w br. średni poziom 30 dol./b), co dodatkowo komplikuje i tak trudną sytuację tamtejszego rządu, który dopiero co ogłosił zmniejszenie wydatków publicznych.

Zdaniem analityków obecna sytuacja, w której ceny ropy naftowej oscylują wokół poziomów 20-30 dol./b, nie będzie trwała długo. Takie kraje jak Irak czy Wenezuela już zgłaszały chęć powrotu do dalszych rozmów z powodu trudności w sprzedaży ropy naftowej. Co więcej Arabia Saudyjska obcięła o 5 proc. wydatki budżetowe na 2020 rok, co stanowi około 13 mld dol. Rośnie również presja ze strony rządu w Waszyngtonie na Rijad i Moskwę, aby przedstawiciele tych państw powstrzymali rozwój „wojny cenowej” na rynku surowca. Ponadto, według K. Dmitriewa, szefa rosyjskiego państwowego funduszu inwestycyjnego (który wraz z rosyjskim ministrem energii A. Nowakiem, był głównym zwolennikiem podpisania porozumienia OPEC+ z 2016 roku), nowa umowa dotycząca ograniczenia produkcji przez kraje OPEC+ byłaby możliwa do zawarcia, jeżeli dołączą do niej inne kraje. Mowa tu głównie o państwach, które do tej pory nie uczestniczyły w porozumieniu OPEC+.

Opinie wyrażone przez autora nie reprezentują oficjalnego stanowiska NBP.

Autor: Jacek Suder, ekonomista NBP, doktorant w Katedrze Rynków Finansowych UEK.