Sąd orzekł także wobec obojga zakaz prowadzenia działalności gospodarczej o charakterze finansowym na 10 lat. Wymierzył im też kary grzywny: dla Marcina P. to 159 tys. zł, a dla Katarzyny P. - 135 tys. zł.

Sąd orzekł również wobec oskarżonych obowiązek naprawienia szkody wyrządzonej części pokrzywdzonym w aferze Amber Gold. Dotyczy to ponad tysiąca osób, które nie zgłosiły swoich wierzytelności u syndyka masy upadłościowej Amber Gold i nie wystąpiły z pozwami cywilnymi przeciwko władzom spółki. Odszkodowania, które mają zapłacić tym osobom oskarżeni, wynoszą co najmniej 32 miliony złotych.

Na poczet orzeczonych kar więzienia sąd wliczył czas pobytu w areszcie Marcina P. (od sierpnia 2012 r.) i Katarzyny P. (od kwietnia 2013 r.)

"Firma Amber Gold działała na zasadzie piramidy finansowej, gdzie wypłaty z zyskiem dla jednych klientów były finansowane z wpłat kolejnych klientów. Źródłem finansowania działalności spółki były zatem wyłącznie wpłaty tytułem zawieranych lokat. A w momencie, gdy działania Komisji Nadzoru Finansowego i informacje medialne spowodowały, że nowi klienci nie chcieli już inwestować w Amber Gold, to jednocześnie firma stała się niewypłacalna i poskutkowało to ogłoszeniem jej upadłości" - powiedziała w uzasadnieniu wyroku sędzia Lidia Jedynak.

Reklama

Podkreśliła, że popełnione przez oskarżonych czyny cechował "znaczny stopień społecznej szkodliwości", co wyraża się m.in. w liczbie pokrzywdzonych i wysokości szkody "w skali do tej pory niespotykanej". Zauważyła też, że dla bardzo wielu osób konsekwencje przestępstwa Marcina P. i Katarzyny P. były "bardzo dotkliwe".

"Tutaj chociażby należy wskazać na przypadek lokowania pieniędzy zebranych na operację ciężko chorego dziecka celem ich pomnożenia przed terminem operacji. Poza tym często starsi ludzie lokowali oszczędności całego życia przeznaczone na tzw. starość. Takie przykłady można mnożyć" – mówiła sędzia.

Zdaniem sądu, z przestępstwa oskarżeni uczynili sobie "sposób na dostatnie życie".

"Ich działania były skierowane do nieograniczonej liczby osób, zarówno w kraju, jak i za granicą. Te działania były nacechowane zupełnym brakiem poszanowania porządku prawnego. Można określić je jako zuchwałe, gdyż oskarżeni kontynuowali swoje działania pomimo zainteresowania prokuratury, KNF, urzędów skarbowych. Oskarżony (Marcin P.) ponadto rozpoczął działanie przestępcze wkrótce po opuszczeniu aresztu śledczego w Słupsku i nie przerwał tego działania pomimo wydania wyroku skazującego za oszustwa" – mówiła sędzia Jedynak.

W połowie kwietnia podczas mów końcowych prokuratorzy wnieśli o kary po 25 lat więzienia dla każdego z oskarżonych.

Jedynak przyznała, że sąd wnikliwie analizował stanowisko prokuratury. Wyjaśniła, że z uwagi na przepisy prawa karę 25 lat więzienia można by orzec tylko wobec Marcina P. Podkreśliła jednak, że zastosowanie kary 25 lat więzienia raziłoby "nadmierną surowością". "Nie bez znaczenia jest fakt, że taka kara 25 lat pozbawienia wolności w praktyce sądowej jest wymierzana za najcięższe przestępstwa, zwykle pozbawienia życia, a w sprawach przestępstw o charakterze finansowym są to zwykle wyroki kilku lat więzienia" - objaśniła.

Sąd przypomniał, że firma Amber Gold zobowiązywała się wobec klientów, iż ich lokaty będą miały pokrycie w metalach szlachetnych, które miała kupować.

"Wartość tych kruszców była jednak kilkadziesiąt razy mniejsza i tylko w znikomym stopniu zabezpieczała wartość zawartych umów" - dodał sąd.

Po wybuchu afery Amber Gold wartość zgromadzonego przez firmę złota oszacowano na ponad 9 mln zł, podczas gdy, według sądu, powinna ona wynosić kilkaset milionów złotych.

Prokurator Izabela Janeczek powiedziała dziennikarzom, że decyzję o ewentualnej apelacji prokuratura podejmie po przeczytaniu pisemnego uzasadnienia wyroku. Zaznaczyła, że sąd w ustnym uzasadnieniu podzielił wszystkie tezy, które pozwoliły sporządzić akt oskarżenia.

"Czyli przede wszystkim w zakresie przestępstwa oszustwa, faktu współdziałania oskarżonych w popełnieniu tego przestępstwa. A także wymierzając karę, sąd wziął pod uwagę wszystkie okoliczności, na które zwracała uwagę prokuratura, czyli przede wszystkim: liczba osób pokrzywdzonych, wartość szkody wyrządzonej szkody i motywacje sprawców. Sąd uznał, że kara wnioskowana przez prokuraturę byłaby zbyt surowa, stwierdzając, że w zasadzie musiałby zaistnieć skrajny przypadek do tego, żebyśmy mogli zastosować taką karę. Należy sobie zadać pytanie, jaki to musiałby być skrajny przypadek inny aniżeli ten" - dodała.

Obrońca Marcina P. Michał Komorowski zapowiedział złożenie apelacji.

"Jeżeli obrona wnosi o uniewinnienie, a klient zostaje skazany na maksymalną karę łączną, to oczywiste jest, że taki wyrok nie spotyka się z akceptacją. Z dużym prawdopodobieństwem będziemy wywodzić apelację w tej sprawie. Nie zgadzamy się z kwalifikacją karną zarzucanych czynów oraz ich opisem. Nie można tu mówić o przestępstwie oszustwa ani o jego usiłowaniu, wyłudzeniu czy tzw. praniu pieniędzy" - stwierdził adwokat.

Proces obojga oskarżonych rozpoczął się w marcu 2016 r. Wyrok w tej sprawie sąd zaczął ogłaszać 20 maja. Z uwagi jednak na modyfikację opisu czynu popełnionego przez oskarżonych sąd był zmuszony odczytywać nazwiska wszystkich - ponad 18 tysięcy - pokrzywdzonych przez Amber Gold, przyporządkowując numery umów depozytów towarowych do poszczególnych osób i kwoty szkody.

Marcinowi P. postawiono ogółem cztery, a Katarzynie P. dziesięć zarzutów.

Według prokuratury, Marcin P. i jego żona Katarzyna P. w latach 2009-12 w ramach tzw. piramidy finansowej oszukali w sumie ponad 18 tys. klientów spółki, doprowadzając ich do niekorzystnego rozporządzenia mieniem w wysokości prawie 851 mln zł. Oskarżenie dotyczy także prowadzenia działalności parabankowej i prania brudnych pieniędzy. Według prokuratury, Katarzyna P. i Marcin P. działali w celu osiągnięcia korzyści majątkowej i uczynili sobie z tej działalności stałe źródło dochodu.

Amber Gold to firma, która miała inwestować w złoto i inne kruszce. Działała od 2009 r., a klientów kusiła wysokim oprocentowaniem inwestycji - od 6 proc. do nawet 16,5 proc. w skali roku - które znacznie przewyższało oprocentowanie lokat bankowych. 13 sierpnia 2012 r. firma ogłosiła likwidację, a tysiącom klientów nie wypłaciła powierzonych jej pieniędzy ani odsetek od nich.

Katarzyna P. i Marcin P. pieniądze pozyskane z lokat wydawali na rozmaite cele - m.in. na finansowanie linii lotniczych OLT Express (nieistniejący już przewoźnik, w którym głównym inwestorem była Amber Gold) przeznaczono prawie 300 mln zł. Część dochodów szła też na wynagrodzenia. Ustalono, że z tego tytułu oskarżeni wypłacili sobie 18,8 mln zł.

>>> Czytaj też: Tak wygląda bieda w UE. Polska jednym z liderów zwalczania ubóstwa