Minister rolnictwa wspiera producentów mocnych alkoholi, którzy chcą zrównania obciążeń podatkowych tych trunków i piwa. Premier jednak jest przeciwko takiemu rozwiązaniu

Nasza wódka to marka znana na całym świecie tak jak szkocka bądź irlandzka whisky czy też francuski koniak. Między wspomnianymi trunkami jest jednak istotna różnica. O ile Brytyjczycy potrafią wyeksportować z pokaźnym zyskiem nawet 95 proc. swoich zasobów whisky, Francuzi aż 98 proc. koniaku, o tyle za granicę trafia jedynie 18 proc. wódki produkowanej nad Wisłą? Dlaczego wstydzimy się sprzedawać naszą narodową markę? Na to pytanie próbowali odpowiedzieć uczestnicy panelu „Znaczenie gospodarcze branży spirytusowej i promocji eksportu”, jaki odbył się podczas Forum Ekonomicznym w Krynicy.

Andrzej Szumowski, Przewodniczący Rady Głównej Związku Pracodawców Polski Przemysł Spirytusowy, zwrócił uwagę, że branża spirytusowa co roku wpłaca do budżetu 13 mld zł różnych danin (nie tylko podatków). To jedna dziesiąta wszystkich wpływów akcyzowych, jakie uzyskuje nasze państwo. Niebagatelnie wyglądają też liczby, które podsumowują współpracę branży z rolnikami. Producenci alkoholu wykorzystują bowiem 1,2 mln ton zbóż i 50 tys. ton ziemniaków. Znaczenie tego sektora dla gospodarki jest więc bardzo istotne. Prezes Szumowski podkreślał, że polska wódka nie pojawiła się też jak efemeryda, ma 500-letnią historię i jest kojarzona z naszym krajem nie tylko w Europie, ale i obu Amerykach czy też Azji. – Stawiam tezę, że ciągle jest to jedyna polska marka globalna – stwierdził Andrzej Szumowski.

Co z tym eksportem?


Dlaczego jednak eksportujemy tylko 18 proc. produkowanego trunku? Zdaniem Andrzeja Szumowskiego problem leży ściśle wewnątrz kraju. Za relatywnie niski poziom eksportu odpowiada niestabilne otoczenie biznesowe, prawne, ale przede wszystkim podatkowa dyskryminacja branży spirytusowej. – Nie jestem w stanie zrozumieć, dlaczego ten sam C2H5OH zawarty np. w wódce jest opodatkowany 2,7-krotnie wyżej niż ten sam alkohol zawarty w piwie – zauważył prezes. Kolejnym problemem jego zdaniem jest ciągle niewystarczajace zaangażowanie agend rządowych odpowiedzialnych za promocję polskiej żywności. To one mogłyby przyczynić się także do lepszej reklamy wódki. – Dlaczego Instytut Adama Mickiewicza, dlaczego Polska Organizacja Turystyczna czy też ambasady nie miałyby włączać się do promocji trunku związanego z naszą kulturą, czy też tradycją? Powinniśmy brać przykład z Brytyjczyków, Francuzów czy Włochów – stwierdził Szumowski.

Problem niedostatecznej wiedzy o znaczeniu polskiej wódki dostrzegł też kolejny panelista, czyli Witold Casetti, dziennikarz TVN. Jego zdaniem zwiększenie rozpoznawalności trunku za granicą to wyzwanie na lata, ale też jego podjęcie jest absolutnie niezbędne. Odwołał się do własnych doświadczeń, które pozwoliły mu po jednym z poczęstunków zmienić własne podejście np. do whisky w czasach, gdy – jak wielu Włochów – pił głównie wino. Taki właśnie rodzaj edukacji powinien być też związany z polską kuchnią – zauważył dziennikarz. Dodał, że jego przyjaciele dodają kieliszek wódki nawet do wielu potraw, np. risotto czy ryby. Wódka mogłaby być postrzegana jako element tradycji kulinarnej, np. w duecie ze śledzikiem – podkreślił Casetti.

Ulrich Adam, dyrektor generalny Spirits Europe, zgodził się, że nasz kraj czeka jeszcze dużo pracy, aby rozpropagować markę polskiej wódki na świecie, aby uzyskać pozycję podobną do chociażby irlandzkiej czy szkockiej whisky. Powinniśmy przyjąć wieloaspektową strategię, która przekona konsumentów, że piją trunek najlepszy, tak jak robili to Brytyjczycy czy Irlandczycy. Polakom może też pomóc rozsławienie Muzeum Polskiej Wódki i upowszechnienie wiedzy o tradycji jej produkcji wśród turystów. Miliony gości odwiedzają podobne miejsca np. w Szkocji – zasugerował Ulrich Adam.

Element kultury czy wstydu?

Problem wstydu co do podjęcia reklamy polskiej wódki zauważył też Jan Krzysztof Ardanowski, minister rolnictwa. – W Polsce nie ma jednoznacznego podejścia co do tego, jak powinniśmy się zachować wobec alkoholu. Czy jest to element naszej kultury? Ja to tak traktuję. Jesteśmy Słowianami, mamy swoją bardzo ciekawą historię i kulturę, której alkohol jest nieodłącznym elementem – stwierdził polityk. Przypomniał też źle rozumiane powiedzenie cesarza Napoleona „Pijcie jak Polacy”, które dziś kojarzone jest z nadużywaniem alkoholu, utrudniającym normalne funkcjonowanie, a w rzeczywistości odnosiło się do polskich żołnierzy, którzy jako jedyni w wielonarodowej armii byli gotowi do walki następnego dnia po libacji.

Jan Krzysztof Ardanowski przyznał jednak, że obecnie dominuje podejście, zgodnie z którym alkohol kojarzy się z pijaństwem, złymi decyzjami i wręcz celowym rozpijaniem narodu praktykowanym przez zaborców. To właśnie przekłada się na sytuację branży spirytusowej.

– Jeżeli więc nie uznamy, że alkohol jest elementem naszej kultury i towarzyszy naszej znakomitej polskiej żywności, której szukają konsumenci na całym świecie, to będzie kłopot – zastrzegł minister. Co więc należy robić? – Najpierw więc praca wizerunkowa i przekonanie, że w racjonalnie pitym z umiarem alkoholu nie ma nic złego. Drugim krokiem powinno być zrównanie polityki podatkowej w stosunku do wszystkich alkoholi. To jest bardzo trudne, bo ścierają się tu różne interesy, a podjęty w przeszłości lobbying przełożył się na niskie opodatkowanie obrzydlistwa zwanego piwem po 1,50 zł za puszkę. Dodając do tego bardzo niskie ceny tzw. wina za 4 zł, widzimy, że taka jest właśnie metoda rozpijania społeczeństw – stwierdził Jan Krzysztof Ardanowski. Przyznał, że preferencje dla jednego gatunku alkoholi są niepotrzebne i przez to brak jest równej pozycji w branży alkoholowej. Zastrzegł przy tym jednak, że jest to jego osobiste zdanie, którego nie można traktować jako oficjalnej wykładni rządu (premier Mateusz Morawiecki odnosząc się później do tej wypowiedzi stwierdził, że akcyza na piwo nie wzrośnie). Nie zmienia to faktu, że sam minister jako priorytet ciągle traktuje legalizację produkcji okowity i nalewek. – Ja tej sprawy nie odpuszczę – poinformował minister. Zauważył, że takie alkohole są ściśle związane z rolnictwem i regionem, a ich legalizacja da same korzyści. – Polacy przywożą z wakacji na Bałkanach tamtejsze lokalne trunki, np. palinkę, aby przedłużyć sobie wspomnienia z wyjazdu. Każdy kraj poza tymi, które ze względów religijnych eliminują alkohol, promuje to, co umie produkować, jest elementem jego kultury i w czym zwyczajnie jest najlepszy. My mamy mocne alkohole, np. wódki gatunkowe, a więc powinniśmy czerpać z tego, co jest silnie zakorzenione w naszej tradycji – zaapelował minister. Zadeklarował przy tym pełną pomoc ze strony Ministerstwa Rolnictwa i agend odpowiedzialnych za promocję polskiej żywności. – Czasem „Wyborowa”, czy też inne polskie alkohole ciągną za sobą turystów zainteresowanych zakupem żywności. To wszystko musi być spięte w element większej strategii – podkreślił Jan Krzysztof Ardanowski.

Reklamować czy nie?

Minister został też zapytany o zakaz reklamy napojów spirytusowych obowiązujący od 1982 r., gdy w życie weszła ciągle aktualna ustawa o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi. Jego zdaniem zakaz reklamy to kolejny odprysk niejasnego podejścia do alkoholu, które prezentujemy jako Polacy. – Jeśli jest on złem, to nie można go reklamować. Jeżeli nie jest złem, a jest naturalną potrzebą wielu ludzi, to powinniśmy go reklamować. Pewne jest, że musi być przy tym równowaga w podejściu do promocji trunków – zastrzegł. A to oznacza dwa potencjalne podejścia. Albo zakaz obejmie reklamę wszystkich alkoholi w tym piwa, albo też wszystkie trunki będą mogły być promowane. Dyskusyjne jest też, czy aktualna promocja każdego gatunku piwa jest uzasadniona. – Jeśli mowa o tradycyjnie warzonym piwie, według kilkusetletniego przepisu to tak. Trudno jednak dostrzec związek z kulturą paskudztwa za 1,50 zł – podkreślił minister Ardanowski.

Obcokrajowcy pytają o wódkę

Aktualność problemu promocji polskiej wódki potwierdzały też pytania z sali – np. zadane przez producenta wódki „Dębowa”. Minister Ardanowski zapewnił kolejny raz, że aparat resortu rolnictwa jest w pełni przygotowany do wspierania reklamy żywności oraz trunków za granicą. A jak bardzo wódka jest poszukiwana, świadczyły słowa Krzysztofa Olendzkiego, dyrektora Instytutu Adama Mickiewicza odpowiedzialnego za promocję polskiej kultury. IAM co roku organizuje nawet 400 wydarzeń kulturalnych wraz z partnerami zagranicznymi. – To poważne instytucje kultury, które organizują imprezę często za swoje pieniądze. I tu właśnie pojawia się miejsce dla promocji żywności czy trunków. Rozmawiałem z poważnym partnerem ze Szwajcarii, który organizuje tam dni kultury polskiej. I co słyszę? Daj mi partnera, który zorganizowałby polską wódkę, który chciałby ją pokazać Szwajcarom – odpowiadał Krzysztof Olendzki.

Zdaniem panelistów relacja dyrektora IAM mogłaby potwierdzać, że problem z reklamowaniem i promocją naszych trunków ma charakter stricte wewnętrzny. Świat bowiem oczekuje od nas tego, w czym jesteśmy dobrzy.

Jak zauważył Krzysztof Olendzki, może to być efekt pewnego niezrozumienia co do priorytetów. Skupiono się bowiem na walce z pijaństwem, ale nie zauważono przy tym, jak bardzo wódka i inne alkohole spirytusowe są elementem tzw. wysokiej kultury stołu. – Jeżeli po koncercie odbywa się kolacja dla artystów i sam orator wznosi toast polską wódką za dzieła naszego wielkiego kompozytora Witolda Lutosławskiego, to nie wypierajmy się sami tego, co mamy najlepsze – podkreślił. Dodał, że oczekuje w związku z tym wsparcia nie tyle w organizacji wydarzeń kulturalnych, ile właśnie w ich promocji.

Co dalej?

A jakie plany ma branża, gdy bariery zostaną zniesione? Czy planuje ekspansję na kolejne kontynenty? – Polska wódka już dziś jest obecna w każdym kraju świata. Powinniśmy jednak odwołać się do mieszkającej za granicą Polonii i wskazywać tam na związek wódki z kulturą stołu czy też biesiady. Powinniśmy też przypominać jej związek z naszą kulturą lub poezją – stwierdził Andrzej Szumowski. Ekspert liczy też na wsparcie Polskiej Organizacji Turystycznej, która powinna sugerować chęć próbowania polskiej wódki przez osoby odwiedzające nasz kraj. – Każdy turysta, który odwiedza dane miejsce, musi zrobić cztery rzeczy: wyspać się w czystym hotelu, zjeść śniadanie, obiad i kolację oczywiście z dodatkami – podkreślił Andrzej Szumowski. Zarówno on, jak i inni paneliści przyznali też, że wraz z coraz większym zainteresowaniem turystów Polską zwiększy się też ich popyt na polską żywność, a przy tej okazji też na wódkę.

MAS


































ikona lupy />