Majątek tak zwanego „1 procenta” najbogatszych drażni aktywistów i bulwersuje ekonomistów na całym świecie. Od ruchu Occupy Wall Street po teksty naukowców takich jakThomas Piketty oraz Gabriel Zucman – krytycy skupiają się na tym, ile superbogaci zarabiają i posiadają, a także w jaki sposób rządy powinny stosowaćpodatki do redystrybucji.

Te koncepcje znalazły się w centrum uwagi podczas prawyborów Partii Demokratycznej USA, które zdecydują, kto rzuci wyzwanie prezydentowi Donaldowi Trumpowi w 2020 r. Jedna z kandydatów, senatorElizabeth Warren, opowiada się za 2 proc. podatkiem od majątku na fortuny powyżej 50 mln dolarów. Pozyskała zaskakujących sprzymierzeńców: między innymi miliardera George’a Sorosa oraz współzałożyciela Facebooka Chrisa Hughesa, którzy twierdzą, że zapłacą nowy podatek, by „pomóc w przezwyciężeniu kryzysu klimatycznego, polepszyć gospodarkę, poprawić zdrowie społeczeństwa.”

>>> Czytaj też: OECD: Rynek pracy przyszłości może przynieść więcej nierówności i napięć społecznych

To mądrzy ludzie, ale nadal istnieje niebezpieczeństwo, że coś przeoczą. Francuski ekonomista Philippe Aghion wskazuje, że istnieje bezpośredni związek między wysokimi poziomami nierówności – z korzyścią dla 1 procenta – a innowacjami, zwłaszcza z tworzeniem nowych technologii. Biorąc pod uwagę, że każdy kraj jest chętny do wspierania innowacji, ponieważ przynosi to ogromne pożytki ekonomiczne, czy można postawić tezę, że koncentracja bogactwa na szczycie niekoniecznie jest złem wcielonym?

Reklama

Aghion uważa, że zamiast dążyć do ukarania 1 procentu bogaczy, głównym priorytetem dla rządów powinno być zapewnienie, że najwyższe warstwy nie mogą pozostać zamkniętym obiegiem – co znaczy, że innowatorzy muszą mieć swobodę kwestionowania i zajmowania miejsca obecnie uprzywilejowanych firm. Zważywszy na ugruntowane pozycje gigantycznych firm technologicznych, takich jak Alphabet, Apple i Microsoft, będzie to wymagało sporo pracy.

>>> Czytaj też: Nierówność nie jest konieczna. Oto recepty na bardziej sprawiedliwą gospodarkę

Profesor London School of Economics, który przedstawił swoje badania w Paryżu w zeszłym miesiącu, stwierdził, że nie ma dowodów na to, iż szybsza innowacja doprowadziłaby do większej nierówności w pozostałej skali dochodów. Chodzi tylko o różnicę między 1 procentem a resztą. Powiedział też, że wzrost innowacji wiąże się z lepszą mobilnością społeczną – Aghion wierzy, że nowe wynalazki dają ludziom szansę szybszego wchodzenia po drabinie.

Rzeczywiście, mobilność społeczna (co prawda na najwyższym poziomie) jest główną motywacją dla wszystkich pionierów technologii. Chcą zarobić wystarczająco dużo pieniędzy, by dołączyć do grona najbogatszych. Wniosek Aghiona, zgodnie z tradycją austriackiego ekonomisty Josepha Schumpetera, jest prosty: firmy opracowują nowe procesy i produkty, za których stosowanie naliczą odpowiedni koszt. Rządy nie powinny nadmiernie podatkować tych dodatkowych zysków, ponieważ zdusiłoby to chęć wprowadzania innowacji.

Nie oznacza to, że polityka państwa nie ma tu znaczenia. Wręcz przeciwnie. Aghion dowiódł, że nie wszystko w sektorze innowacyjności działa, jak powinno. Tempo wzrostu łącznej wydajności czynników – miara skuteczności – gwałtownie wzrosło w ciągu 10 lat po 1996 r., ale następnie spadło. Wszystko wskazuje na to, że wzrost wydajności wśród firm technologicznych i przedsiębiorstw, które są ich największymi użytkownikami, osiągnął najwyższy poziom odpowiednio w połowie lat 90. i w połowie 2000 r., a następnie spadł. Tymczasem, jak pokazały badania naukowców Jan De Loecker i Jan Eeckhout, firmy stają się coraz bardziej zdolne do pobierania marż przekraczających ich koszty. Wczorajsi innowatorzy cieszą się spokojnym, bezproblemowym i lukratywnym życiem dzisiaj, wpadając w zastawioną przez siebie pułapkę.

Wielu lewicowców pragnie nałożyć wyższe podatki, by zmniejszyć dochody i bogactwo 1 procenta, tymczasem nie jest pewne, czy jest to skuteczne narzędzie. Aghion przyjrzał się reformom podatkowym wprowadzonym przez francuskiego prezydenta Francoisa Hollande’a w 2012 r., między innymi 75-proc. podatku od dochodów powyżej 1 miliona euro. Odkrył, że podatek ten doprowadził do tego, że jeszcze więcej ultra-bogatych opuściło Francję, a do tego jakakolwiek poprawa mobilności społecznej – mierzona liczbą osób, które weszły wyżej w dolnych 95 proc. drabiny dochodów w latach 2011-2015 – była bardzo ograniczona (choć jest zbyt wcześnie, aby wyciągać konkretne wnioski).

>>> Czytaj też: Dochód podstawowy narzędziem lewicowej rewolucji

Jeśli więc chcemy zachęcić do innowacji, które rzeczywiście wspierają mobilność społeczną w górę, lepszym wykorzystaniem energii politycznej może być rozwiązanie quasi-monopolistycznych praktyk największych. Od lat Amazon, Facebook, Google i im podobne giganty podlegają stosunkowo niewielkiej kontroli antytrustowej. Może się to zmienić: Unia Europejska ukarała Google trzykrotnie na łączną kwotę około 8,2 miliarda euro za nadużywanie dominującej pozycji. Wiele wskazuje też na fakt, że amerykańskie organy antymonopolowe wreszcie zauważają ten problem.

Oczywiście zwolennicy wyższych podatków od majątku i dochodów uważają, że mogą sprzyjać jednocześnie konkurencji i mobilności społecznej. Sądzą, że jeśli finansują powszechną edukację, to może ona pomóc biednym stać się czempionami w przyszłości. Jednak doświadczenia Francji z 2012 r. stawiają pytania o wysokość podatków – o ile można je podnieść, zanim zamożni zaczną myśleć o wyjeździe za granicę? W USA trwa głośna debata na temat tego, ile proponowany przez Warren podatek od majątku rzeczywiście przyniesie.

Wzrost popularności lewicowych polityków, takich jak Warren czy Jeremy Corbyn z Wielkiej Brytanii, może oznaczać, że młodsi wyborcy opowiadają się za znacznie większą redystrybucją. Choć wyższe podatki mogą uczynić świat bardziej sprawiedliwym, niewiele jest dowodów na to, że gospodarka będzie bardziej innowacyjna lub że będzie rozwijała się szybciej. Egzekwowanie zasad uczciwej konkurencji to lepsza droga. Zanim weźmiesz na celownik bogatych, spróbuj zniszczyć trusty.



>>> Czytaj też: Raport o europejskiej biedzie. W tych państwach ryzyko ubóstwa jest największe