Obecny system szacowania strat w uprawach rolnych nie jest idealny, ale na razie innego nie ma - powiedział PAP minister rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski. Minister podkreślił, że w ubiegłym roku została zmieniona metoda oceny strat na bardziej korzystną dla rolników.

Polega to na tym, że łąki i pastwiska, których nie można ubezpieczać, nie będą wliczane do areału gospodarstwa, a ponadto przy szacowaniu strat spowodowanych przez suszę w uprawach polowych nie będzie brana pod uwagę produkcja zwierzęca - wyjaśnił minister.

Jak zauważył, obecny system szacowania strat klęskowych w rolnictwie, który obowiązuje już od kilkunastu lat (od 2008 r.), oparty jest o dane pozyskiwane ze stacji meteorologicznych oraz system cyfrowych map glebowych. Oceną zagrożenia upraw suszą zajmuje się Instytut Upraw Nawożenia i Gleboznawstwa w Puławach (IUNG), który także wylicza przydatność gleb dla różnych gatunków roślin. Tych stacji co roku przybywa, jest ich obecnie ponad 700, ale nie jest to oczywiście system idealny, gdyż zasięg stacji meteo nie pokrywa wszystkich gmin.

"Jednak obowiązujący system nie jest dowolny, jest on wprowadzony ustawą i warunkuje udzielenie pomocy publicznej w oparciu o obiektywne kryteria, a nie uznaniowość" - podkreślił. Dodatkowo, dla oszacowania strat w gospodarstwach są powoływane przez wojewodę komisje, które mają określić faktyczne straty.

W przyszłości system ten będzie musiał ulec modyfikacji lub trzeba będzie od niego odejść. W tej chwili w gospodarstwach podległych Krajowemu Ośrodkowi Wsparcia Rolnictwa jest sprawdzany system tzw. teledetekcji, czyli wykorzystania zdjęć satelitarnych, ale na obecnym etapie jest to jeszcze zbyt ryzykowne, by wprowadzać ten system na terenie całej Polski. Do tej pory żaden kraj w Europie tego nie zrobił - tłumaczył. "To jest w fazie eksperymentu. My chcemy być jednym z pierwszych krajów, które wejdą w ten system" - zapewnił minister.

Reklama

Jak mówił Ardanowski, oczywiście susza jest, ale w jego ocenie nie jest ona tak duża, jak w ubiegłym roku. Zauważył, że marcu-kwietniu br. sytuacja nie wyglądała dobrze, ale w maju i w czerwcu pojawiły się opady, które częściowo poprawiły stan roślin. Susza występuje głównie w pasie centralnej Polski, w województwach: lubuskim, wielkopolskim, łódzkim, a także w części Mazowsza i województwa zachodniopomorskiego, dolnośląskiego, opolskiego. Są obszary dotknięte suszą na Kaszubach, Podlasiu i w Lubelskiem.

"Susza więc nie będzie miała takiego dramatycznego wpływu na produkcję rolniczą i dochody rolników, jak w ubiegłym roku" - ocenił Ardanowski.

Ale tam, gdzie IUNG stwierdził zagrożenie wystąpienia suszą, tam trzeba już powołać komisje i szacować straty, dopóki uprawy są na polach, a nie po ich zbiorze. Obecnie pracuje już ponad 600 takich komisji. "Dopiero po oszacowaniu strat, Rada Ministrów będzie mogła określić wielkość pomocy ponadstandardowej" - powiedział minister.

Według danych ministerstwa, dotychczas oszacowano straty suszowe na poziomie 104,5 mln zł.

Przypomniał, że resort, chcąc pomóc rolnikom w walce z suszą, na jesieni uruchomi nabór wniosków na dofinansowanie tzw. małej retencji ujęć powierzchniowych, studni głębinowych.

Raport IUNG z końca czerwca informuje o wystąpieniu suszy w 14 województwach. Największy niedobór wody odnotowano w woj. lubuskim. Najbardziej z powodu braku wody ucierpiały zboża jare, choć także dotyczy to kukurydzy, truskawek, roślin strączkowych i warzyw.

>>> Czytaj też: Koła gospodyń wiejskich wnioskują o ponad 20,6 mln zł