Suski odniósł się we wtorek w Polsat News do pytania o pomysł, by izraelskiego p.o. ministra spraw zagranicznych Israela Katza uznać za persona non grata w Polsce. Wicemarszałek Sejmu Stanisław Tyszka (Kukiz'15) wysłał w tej sprawie pismo do szefa MSZ Jacka Czaputowicza.

"Paweł Kukiz ma takie pomysły bardzo często ekstremalne. Rzeczywiście głupie rasistowskie słowa padły z ust ministra, ale to jeszcze chyba nie jest powód, aby wyciągać tak daleko idące konsekwencje. Natomiast rzeczywiście domagamy się przeprosin. Bo to haniebne słowa, które padły, które paść nie powinny. One są krzywdzące, kłamliwe. Polska przecież jako naród, jako rząd na uchodźctwie, byliśmy pod okupacją, a mimo wszystko Polacy pomagali Żydom, ratowali im życie" - mówił Suski.

Powiedział, że jeżeli przeprosiny nie padną, "to będzie rzeczywiście ochłodzenie stosunków". "Bo nie możemy sobie pozwolić na to, żebyśmy byli szkalowani na arenie międzynarodowej" - zaznaczył.

Pytany o to, czym się owo ochłodzenie będzie przejawiało, odpowiedział: "zobaczymy". "Mam nadzieję, że z tamtej strony przyjdzie refleksja, tym bardziej, że nawet różne organizacje żydowskie potępiły tego typu wypowiedzi i zachowania".

Reklama

Ocenił, że wypowiedzi, które padły są też wynikiem kampanii wyborczej w Izraelu, w której "tak jak i u nas jest trochę walka na noże". "Ona powoduje, że czasem politycy mówią głupstwa" - uważa minister.

Pytany, czy sytuacji nie można było przewidzieć Suski przyznał, że zawsze można coś przewidzieć. "Tak jak i w Polsce, przecież można przewidzieć, że coś opozycja złego powie. Ale to też jest tak, że staramy się, żeby mieć na świecie przyjaciół, dobry wizerunek, współpracować z różnymi krajami, a czasem politycy są nieodpowiedzialni i wyciągamy konsekwencje" - odpowiedział.

Suski pytany był także o notowania ministra Czaputowicza, czy nie ma on wrogów we własnym obozie. "A można powiedzieć, że jest taki ktoś, kto w ogóle nie ma wrogów? Chyba tylko święci (...)" - odparł. W jego ocenie mówienie o żalu do ministra Czaputowicza to "za dużo powiedziane".

"Natomiast rzeczywiście te wypowiedzi, które tutaj padły, nie powinny paść. I to jest żal do tych, którzy je wypowiadali. Trudno jest przewidzieć, że ktoś przyjedzie na zaproszenie, na konferencję (...), i że goście będą wypowiadać takie słowa. Tego się przewidzieć nie da. Trudno mieć do kogoś żal, że ktoś inny coś powiedział" - tłumaczył Suski. "A każdy minister powinien być ostrożny, w tym również minister spraw zagranicznych (...). Myślę, że każdy, nie tylko minister spraw zagranicznych Polski" - powiedział.

Dodał ponadto, że każdy minister powinien ważyć słowa "i rozważać przed podjęciem decyzji różne zagrożenia, nie tylko korzyści".

W niedzielę p.o. izraelskiego ministra spraw zagranicznych Israel Katz, odnosząc się do słów przypisanych przez izraelskie media szefowi izraelskiego rządu stwierdził: "Nasz premier wyraził się jasno. Sam jestem synem ocalonych z Holokaustu. Jak każdy Izraelczyk i Żyd mogę powiedzieć: nie zapomnimy i nie przebaczymy. Było wielu Polaków, którzy kolaborowali z nazistami i - tak jak powiedział Icchak Szamir (b. premier Izraela - PAP), któremu Polacy zamordowali ojca, +Polacy wyssali antysemityzm z mlekiem matki+. I nikt nie będzie nam mówił, jak mamy się wyrażać i jak pamiętać naszych poległych".

Katz odniósł się w ten sposób do wcześniejszej wypowiedzi Netanjahu, który - według dziennika "Jerusalem Post" - miał powiedzieć w Warszawie, że Polacy kolaborowali z nazistami w Holokauście. Informację tę zdementowała później ambasador Izraela w Polsce Anna Azari. Jak przekazała w niedzielę rzeczniczka rządu Joanna Kopcińska, Netanjahu potwierdził, że w żadnym momencie nie przypisywał Polsce ani polskiemu narodowi odpowiedzialności za niemieckie zbrodnie popełnione w czasie II wojny światowej i że nie padła z jego strony nawet najmniejsza sugestia tego rodzaj.

Do słów Katza odniósł się wicemarszałek Sejmu Stanisław Tyszka. "Są to haniebne, rasistowskie wypowiedzi, które powinny spotkać się z natychmiastową stanowczą reakcją Państwa Polskiego i wpisaniem Israela Katza na listę osób w naszym kraju niepożądanych" - napisał w poniedziałek we wniosku do ministra spraw zagranicznych Jacka Czaputowicza. Tyszka pyta w piśmie Czaputowicza, czy MSZ zamierza podjąć kroki skutkujące wpisaniem Israela Katza do wykazu osób, których pobyt na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej jest niepożądany ze względu na interes Rzeczypospolitej Polskiej oraz czy szef Urzędu do Spraw Cudzoziemców udostępni opinii publicznej wykaz cudzoziemców, których pobyt na terytorium Polski jest niepożądany.

Polski rząd określił wypowiedź Katza jako "haniebną i rasistowską". Po wypowiedzi premier Mateusz Morawiecki odwołał wyjazd polskiej delegacji do Izraela na szczyt Grupy Wyszehradzkiej w Jerozolimie. Szczyt został odwołany, zamiast spotkania V4 w Jerozolimie zaplanowano rozmowy dwustronne premierów Grupy.(PAP)

autor: Marcin Musiał