Polska gospodarka w 2019 r. musi się przygotować na spowolnienie - mówi PAP prof. Elżbieta Mączyńska, szefowa PTE. Zaznaczyła jednak, że wciąż siłą naszej gospodarki jest niedostatecznie wykorzystany potencjał rozwojowy w turystyce, produkcji dóbr regionalnych i przemyśle rolno-spożywczym.

Zdaniem prof. Mączyńskiej 2019 r. będzie niełatwy dla gospodarki. Nie tylko dlatego, że będzie rokiem słabszym pod względem koniunktury niż 2018, ale też ważnym w sensie testu dla sprawności zarówno naszych regulacji, jak i siły naszych przedsiębiorców - ocenia prezes Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego. "To będzie sprawdzian, czy i w jakim stopniu mogą sobie z tymi trudnymi wyzwaniami poradzić. 2019 r. będzie stanowił przejście do jeszcze trudniejszego roku 2020. I w zależności od tego, jak spowolnienie nas dotknie, to tak się ukształtuje sytuacja w 2020 r." - zaznaczyła.

Według prof. Mączyńskiej istotne jest, by spowolnienie nie dotknęło nas w dużym stopniu. "To będzie trudne, ale siłą polskiej gospodarki jest wciąż niedostatecznie wykorzystany potencjał rozwojowy i rezerwy związane z nawiązywaniem współpracy z innymi gospodarkami" - oceniła. Według szefowej PTE obszary znacznych rezerw drzemią w turystyce, produkcji dóbr regionalnych, przemyśle rolno-spożywczym.

"Okresy trudne powinny mobilizować do tego, żeby te rezerwy wykorzystać" - podkreśliła.

Ekonomistka przypomniała, że polska gospodarka w 2018 r. miała "wspaniałe wyniki", o czym świadczy przede wszystkim rekordowo wysokie, najwyższe w UE, tempo wzrostu gospodarczego. Ale, jak powiedziała, "ten sukces nie może oślepiać" i osłabiać czujności oraz uważności, co do analizy zagrożeń, jakie występują w gospodarce. A tych zagrożeń, według ekspertki, jest mnóstwo.

Reklama

>>> Czytaj też: Ten kraj utrzymał jeden z największych wzrostów gospodarczych na świecie. Jak to zrobił?

"Trzeba pamiętać o tym, że nieodłączną cechą wolnego rynku jest cykliczność. Jeżeli w jakiejkolwiek branży jest dobra koniunktura to przyciąga ona inwestorów, jak ich przyciągnie to zwiększa się podaż, a jak rośnie podaż przy innych niezmienionych warunkach, spadają ceny. W sytuacji spadku cen inwestorzy się wycofują. I tak wkoło Macieju" - wyjaśniła.

Prof. Mączyńska podkreśliła, że ekonomiści są zgodni, że w przyszłym roku nastąpi spowolnienie wzrostu gospodarczego z przyczyn naturalnych. "Tak jak w życiu - gdy szybko biegniemy to się z czasem męczymy i zwalniamy. Spowolnienie wymusza mechanizm gospodarki rynkowej" - powiedziała. Ekspertka zastrzegła jednak, że spowolnienia nie wolno mylić z recesją, czyli kurczeniem się gospodarki.

"Spowolnienie oznacza tylko tyle, że wzrastamy, ale wolniej. PKB, nazywam tę kategorię w uproszczeniu przyrostem krajowego bogactwa, przyrasta, ale wolniej niż w okresach poprzednich" - wyjaśniła.

Ekspertka przypomniała, że np. Ministerstwo Finansów prognozuje, że w 2019 r. tempo wzrostu polskiego PKB będzie wynosiło 3,8 proc., a nie 5 proc., jak w tym roku. "Ale to jest wciąż przyrost" - podkreśliła.

Zdaniem prof. Mączyńskiej na słabnięcie wzrostu gospodarczego w Polsce, wpływa przede wszystkim osłabiająca się koniunktura globalna - nie tylko w państwach UE. "Jeśli słabnie koniunktura zwłaszcza u naszych głównych kontrahentów, to siłą rzeczy występuje efekt domina, zarażania. I to przenosi się na naszą gospodarkę" – wskazała.

Dlatego też ekonomiści bacznie przyglądają się sytuacji w Niemczech - powiedziała. "To jest główny odbiorca naszego eksportu i jeżeli tam słabnie koniunktura, to można mieć obawy, że przeniesie się to również na nasz rynek. Dlatego tak ważna jest dywersyfikacja, czyli geograficzne zróżnicowanie eksportu i kontrahentów" - wskazała.

Według szefowej PTE istotne jest, by mieć kontrahentów nie tylko z Europy, ale także z Azji czy Afryki. "Przez dłuższy okres zaniedbywaliśmy tę kwestię, ale w tej chwili coraz więcej przedsiębiorstw przechodzi właśnie na taki układ globalny i coraz częściej szuka partnerów biznesowych w tych regionach, które do niedawna pozostawały poza ich obszarem zainteresowań" - zaznaczyła.

Wskazała jednak, że jest ich wciąż za mało i musimy liczyć się z tym, że jeśli w Europie pogarsza się koniunktura - a tak się dzieje - to może to mieć negatywny wpływ na polską gospodarkę.

Prof. Mączyńska zwróciła uwagę, że na pogarszającą się koniunkturę w świecie wpływa m.in. podejmowanie działań protekcjonistycznych. "A właściwie antyglobalizacyjnych, bo globalizacja polega na otwartości rynków. Natomiast czołowy kraj - Stany Zjednoczone - wykazują tendencję do protekcjonistycznych zachowań. Protekcjonizm zawsze ogranicza wymianę międzynarodową" - zaznaczyła. Przypomniała, że gospodarka to systemem naczyń połączonych. "Ograniczenia handlowe mogą na zasadzie efektu zarażania odbić się na innych gospodarkach i my też musimy się z tym liczyć" - powiedziała, odnosząc się do napięć handlowych między Chinami i USA.

"Wszelkiego rodzaju zjawiska w gospodarce mają co najmniej podwójny wymiar od strony ekonomicznej. Może się okazać, że ze względu na ograniczenia jakie Chiny będą napotykały w wymianie handlowej ze Stanami Zjednoczonymi mogą się poprawiać warunki kontraktów z Państwem Środka dla innych krajów. Ale gdy protekcjonistyczne zachowania dotykają produktów, których my jesteśmy kooperantami czy podwykonawcami, to może to na naszą gospodarkę wpływać negatywnie" - oceniła.

Jak podkreśliła, wszystko zależy od systemu powiązań w gospodarce, zakresu współzależności między polską gospodarką a gospodarkami innych krajów. "Wojny handlowe - jak wszelkie konflikty - negatywnie wpływają na pokojowy rozwój gospodarki" - powiedziała. Dodała, że światowa gospodarka traci też na niepewności związanej z Brexitem.

"Inwestorzy, producenci są niepewni, co będzie dalej. A skoro są niepewni, to przedsiębiorca może się zastanawiać: jeżeli Wielka Brytania będzie poza UE, to będzie to wpływało na ograniczenie wolności wymiany handlowej, otwartość rynków się zmniejszy, wobec czego część przedsiębiorców być może będzie chciała podjąć decyzję o przeniesieniu swojej działalności" - mówiła.

W ocenie prof. Mączyńskiej obcokrajowcy pracujący na Wyspach będą się starali uniknąć negatywnych następstw związanych z wyjściem Wielkiej Brytanii z Unii. "Być może będą podejmowali – podobnie jak inwestorzy - inne decyzje co do zatrudnienia i miejsca pobytu, co będzie się odbijało na brytyjskiej gospodarce. Dla nas może to mieć takie korzyści, że część Polaków być może wróci do kraju i w ten sposób brak ludzi na naszym rynku pracy może zostać nieco złagodzony" - powiedziała. Zastrzegła, że wszystko jednak zależy od ostatecznych rozstrzygnięć.

Odnosząc się do tego, czy nasza gospodarka jest w stanie przeciwstawić się negatywnym trendom, jakie pojawiają się w świecie, ekonomistka przypomniała sytuację po kryzysie 2008 r., który zaczął się w USA, a potem rozlał się prawie na cały świat. "Te zjawiska kryzysowe dotknęły Polskę, ale nie w tak dużym stopniu, jak inne kraje i z opóźnieniem" - przypomniała Mączyńska.

Dodała, że nasza gospodarka miała lepsze wskaźniki niż to wówczas przewidywali eksperci od prognoz międzynarodowych: MFW, Bank Światowy czy Komisja Europejska. "Polska jest krajem doganiającym, o ogromie niezaspokojonych potrzeb i w związku z tym siła nabywcza, chęć konsumpcji jest na naszym 37-mln rynku ciągle wielka" - zaznaczyła.

Zwróciła uwagę, że kryzys w większym stopniu działa na inwestycje niż na konsumpcję. "Wobec tego jest szansa, że powtórzy się sytuacja z roku 2008. Jeżeli kryzys w postaci słabnięcia tempa wzrostu gospodarczego nas dotknie, to jest prawdopodobne, że nastąpi to z opóźnieniem" - podkreśliła.

Zaznaczyła, że każde opóźnienie w takiej sytuacji jest korzystne, bo można się lepiej na negatywne zjawiska przygotować. "Istotne jest to, żebyśmy się przygotowywali na to, czego doświadcza już świat i będzie doświadczał w 2019 r. – na spowolnienie gospodarcze" - oceniła.

Jak zaznaczyła, prognozy mają charakter ostrzegawczy. "Jeżeli wiemy, że w następnym roku grozi nam spowolnienie, czyli rodzaj gospodarczej grypy, to istotne jest jak się na nią przygotujemy" - powiedziała.

Dodała, że gospodarka skazana na jednego partnera albo partnera o dominującej roli, czyli taka w której jest za mała dywersyfikacja to przeważnie "niedobra wróżba, bo w takiej sytuacji choroba głównego partnera gospodarczego silniej dotyka drugą stronę".

>>> Czytaj tez: Idzie upadek hierarchii. Nasze społeczeństwo czekają radykalne zmiany