Premier przekonywała, że za rządów PO-PSL polityka zagraniczna Polski polegała na tym, że "wiernopoddańczo wykonywano to, co było w interesie ważniejszych, mocniejszych państw UE i bezkrytycznie zgadzano się na rozwiązania, które nie zawsze służyły polskiej gospodarce czy polskiemu społeczeństwu".

"Myśmy to zmienili i w tej chwili jesteśmy partnerem. Moje doświadczenia tych 24 miesięcy są takie, że to przynosi pozytywne efekty" - powiedziała Szydło. Jak zaznaczyła, w Unii Europejskiej trzeba wypracowywać kompromis, jednak on nie powinien polegać na tym, że "bezkrytycznie podnosi się rękę za narzuconymi rozwiązaniami", ale na szukaniu rozwiązań, które uwzględniają interes Polski. Podkreśliła, że to jest główny cel polityki zagranicznej rządu.

"Polska jest państwem, które zaczyna się liczyć na arenie międzynarodowej" - powiedziała Szydło. "Nie możemy dać sobie wmówić tym, którzy twierdzą, że oto nagle jest jakaś ekipa nieprzygotowana, czy nie jesteśmy salonowcami brukselskimi. Nie chcę być salonowcem brukselskim, chcę być politykiem, polskim premierem, który jest szanowany w Brukseli i reprezentować polskie państwo, polskie interesy" - mówiła premier.

Jak dodała, Polska jest "solą w oku dla wielu państw i grup interesów, które nagle zorientowały się, że oto nie ma już kraju, w którym można załatwiać swoje interesy, budować montownie i tylko czerpać zyski".

Reklama

Zamiast tego - kontynuowała Szydło - jest państwo, które powiedziało: "dobrze, dobrze moi drodzy, jesteśmy takim samy partnerem jak wy, takim samym państwem członkowskim, tak samo patrzymy na świat, budujemy swoją pozycję, chcemy mieć sojusze, myliśmy o bezpieczeństwie Europy, nie chcemy dopuścić do tego, by Europa pochłonęła się w kryzysie migracyjnym, który przez nieodpowiedzialną politykę brukselską został wywołany".(PAP)